Impeachment Donalda Trumpa – jak blisko pozbawienia urzędu jest Prezydent USA?

Prawo Zagranica Zbrodnia i kara Dołącz do dyskusji (22)
Impeachment Donalda Trumpa – jak blisko pozbawienia urzędu jest Prezydent USA?

Zgodnie z przewidywaniami Izba Reprezentantów opowiedziała się (po raz drugi) za postawieniem Prezydenta USA w stan oskarżenia – impeachment Donalda Trumpa jeszcze przed końcem pełnionej kadencji stał się realny. Demokraci narzucą tempo, Republikanie będą się wahać, do skazania jednak zapewne nie dojdzie – Prezydenta uratuje stara dobra arytmetyka parlamentarna, a w ostateczności – kalendarz.

Prezydent USA Donald Trump naprawdę, ale to naprawdę, nie ma dobrej passy. W ciągu ostatnich 3 miesięcy zdążył: przegrać wybory prezydenckie z Joe Bidenem, utracić dostęp do swoich kont społecznościowych w najważniejszych serwisach (najgorsze!), a teraz jeszcze próbuje się uniemożliwić mu dokończenie bieżącej kadencji. Zgodnie z treścią zarzutu przedstawionego 45. Prezydentowi Stanów Zjednoczonych, miał się on dopuścić „celowego podżegania do przemocy przeciwko władzom Stanów Zjednoczonych”:

Donald John Trump engaged in high Crimes and Misdemeanors by willfully inciting violence against the Government of the United States.

Chodzi oczywiście o wydarzenia z 06 stycznia 2021 r., określane w mediach jako „szturm na Kapitol„.

Impeachment Donalda Trumpa – co dalej?

Mamy do czynienia z czwartym rozpoczęciem procedury w historii USA – wcześniej miało to miejsce wobec Andrew Johnsona (1868 r.) Billa Clintona (1998 r.) oraz pierwszy przypadek wobec Donalda Trumpa (2019 r.). Trzy poprzednie procedury zakończyły się niepowodzeniem i uniewinnieniem urzędującego wówczas prezydenta. Donald Trump zanotował też jedno prekursorskie osiągnięcie – jako pierwszy Prezydent USA w historii doprowadził do rozpoczęcia procedury impeachmentu wobec siebie dwukrotnie i to w ciągu jednej i tej samej kadencji.

Ewentualny skuteczny impeachment Donalda Trumpa ma nie tylko, wobec bliskiego kalendarzowego wygaśnięcia kadencji, znaczenie symboliczne. Oznacza również, że Donald Trump utraciłby szereg przywilejów przynależnych byłemu prezydentowi, bowiem tak stanowi amerykańskie prawo w odniesieniu do prezydentów karnie usuniętych ze stanowiska. Na jego szczęście dotyczy to jednak przywilejów głównie majątkowych (emerytura, ubezpieczenie zdrowotne, zapewniona powierzchnia biurowa, personel) – a czego jak czego, ale pieniędzy akurat Donaldowi Trumpowi raczej nie brakuje. Zachowałby natomiast prawa do dożywotnej ochrony Secret Service.

Pierwszy krok w kierunku złożenia Donalda Trumpa z urzędu dokonał się w środę wieczorem polskiego czasu, kiedy to Izba Reprezentantów, stanowiąca izbę niższą amerykańskiego parlamentu, przegłosowała stosunkiem głosów 232 do 197 postawienie Prezydenta w stan oskarżenia. Gdybyśmy mieli posłużyć się analogią do polskiej procedury karnej, stanowi to odpowiednik wniesienia do sądu aktu oskarżenia. Co istotne, za rozpoczęciem impeachmentu zagłosowało też 10 polityków republikańskich, choć ich rola nie była kluczowa, gdyż zwykłą większość w tej izbie, niezbędną do rozpoczęcia procedury, i tak posiadają Demokraci. Teraz prowadzone będzie (a w zasadzie – powinno być, ale nie będzie, o czym poniżej) postępowanie dowodowe, a w rolę sądu badającego sprawę oraz wydającego wyrok, wcieli się Senat USA. Możemy powiedzieć, że Senat występuje tutaj w roli odpowiadającej naszemu Trybunałowi Stanu.

W Senacie raczej się nie uda

O ile zwycięstwo Demokratów w niższej izbie parlamentu było niemal pewne, teraz będzie dużo trudniej. Kluczowa jest wymagana większość – 2/3 głosów Senatu. W Senacie panuje obecnie względna równowaga – zasiada w nim 50 senatorów republikańskich, 46 demokratów, 2 senatorów niezależnych (stowarzyszonych z Demokratami) i 2 wakaty (mandaty wkrótce obejmie dwóch senatorów Partii Demokratycznej ze stanu Georgia). Po zaprzysiężeniu senatorów z Georgii (co nastąpi, wg przewidywań, 19 stycznia na najbliższym posiedzeniu Senatu), demokraci uzyskają większość, gdyż w przypadku podziału 50/50 przewagę zapewnia głos przewodniczącego Senatowi wiceprezydenta USA, którym od 20 stycznia 2021 r. będzie Kamala Harris. Do skutecznego impeachmentu wciąż potrzeba będzie jednak wsparcia ze strony 17 senatorów republikańskich. Czy tak się stanie? Pewną prognozę stanowić może odsetek popierających impeachment republikańskich przedstawicieli Izby Reprezentantów – 10 spośród 198, co daje w zaokrągleniu 5%. W przełożeniu na Senat – 5 głosów senatorskich. Zdecydowanie za mało.

Trumpa uratować może też kalendarz. Demokratom bardzo się śpieszy. Do zachowania przedmiotowości postępowania, musi być ono ukończone najpóźniej 20 stycznia 2021 r., kiedy to dojdzie do przekazania władzy Prezydentowi-elektowi, Joe Bidenowi. Najbliższe posiedzenie Senatu będzie natomiast miało miejsce 19 stycznia. Wydanie wyroku przed formalnym zaprzysiężeniem Joe Bidena dzień później, najprawdopodobniej nie jest możliwe ze względów proceduralnych.

Nie ma pewnej odpowiedzi, czy postępowanie o impeachment może być kontynuowane po wygaśnięciu kadencji urzędującego prezydenta. Amerykańskie prawo, oparte na precedensach, nie rozpoznawało takiego przypadku. Jak wynika jednak z wypowiedzi amerykańskich konstytucjonalistów, postępowanie zakończone po wygaśnięciu kadencji nie mogłoby już w każdym razie doprowadzić do złożenia z urzędu sensu stricto, co znacząco ograniczyłoby jego ewentualne skutki. Donald Trump nie utraciłby w takim wypadku przywilejów przynależnych byłemu prezydentowi. Mógłby natomiast otrzymać zakaz kandydowania na jakiekolwiek stanowiska federalne (co wykluczałoby też powtórny start w wyborach prezydenckich).

Co nagle, to po diable

Bez względu na sympatię bądź antypatię wobec urzędującego (jeszcze) Prezydenta USA, stwierdzić należy, że czasu jest bardzo mało. Obawiam się, że w nieunikniony sposób, musi odbić się to na jakości postępowania sądowego. O jakimkolwiek postępowaniu dowodowym możemy zapomnieć. Nie będzie świadków, nie będzie analiz biegłych. Można oczywiście poprzestać na odsłuchaniu szeregu wypowiedzi medialnych Donalda Trumpa z przedmiotowego okresu i poprzestać na stwierdzeniu „koń jaki jest każdy widzi”.  Jednak można by też poświęcić sprawie więcej uwagi i szukać możliwych kontekstów i interpretacji – słowa i składające się z nich wypowiedzi są ze swej natury konstruktami nieostrymi, mającymi potencjalnie wielorakie znaczenia. Warto również byłoby zbadać rzeczywiste związki przyczynowo – skutkowe, między przemowami Trumpa, a działaniami atakujących Kapitol. Tak to odbywa się nie tylko w „ważnych” sprawach, ale też w codziennych procesach sądowych, gdzie kluczowej ocenie podlegają czyjeś wypowiedzi. Tu mamy do czynienia z procedurą największego możliwego kalibru -jej przedmiotem jest pozbawienie urzędu głowy najpotężniejszego (?) państwa świata. To powinno być „zrobione porządnie”.

Obawiam się, że wobec ekspresowego tempa, ewentualne orzeczenie Senatu nie będzie miało nic wspólnego z poszukiwaniem prawdy, a będzie zwykłą próbą sił politycznych, a ewentualny skuteczny impeachment byłby raczej cenzurką wystawioną Donaldowi Trumpowi „za całokształt twórczości”, niż jak to być powinno – karą za konkretne naruszenie. Jak to się rzeczywiście zakończy – przekonamy się zupełnie niebawem.