Polacy masowo wymierają. To wielka zagadka dla naszych polityków

Państwo Społeczeństwo Dołącz do dyskusji
Polacy masowo wymierają. To wielka zagadka dla naszych polityków

Prawie 4,5 miliona – o tyle według danych GUS zmniejszyć ma się ludność Polski do 2050 roku. Kryzys demograficzny w Polsce będzie coraz poważniejszy, ale problem dotyczący malejącej liczby urodzeń i starzejącego się społeczeństwa dotyka także wiele państw na świecie. Wydaje się, że nie go rozwiążą politycy, choćby oferowali przyszłym rodzicom niezliczoną liczbę ulg.

Kryzys demograficzny w Polsce – ubywa nas w bardzo szybkim tempie

W najnowszym raporcie dotyczącym ludności Polski Główny Urząd Statystyczny stwierdził, że weszliśmy właśnie w fazę kolejnego kryzysu demograficznego. Co więcej, w najbliższym czasie nie należy spodziewać się zmiany sytuacji, a GUS straszy nawet wpadnięciem w pułapkę niskiej płodności, z której trudno będzie wyjść na prostą. Efekt będzie taki, że do 2050 roku liczba Polaków zmniejszy się o 4,4 miliona.

Największy wpływ na spadek ludności będzie mieć wysoka umieralność. W podeszły wiek wchodzić będą bowiem osoby urodzone w czasie wyżu demograficznego z drugiej połowy lat 50 ubiegłego wieku. Z kolei obecni 30 i 40-latkowie będą już w wieku emerytalnym. Tym samym przeciętny Polak będzie kojarzony z osobą po 50-stce. Mediana wieku ludności w naszym kraju będzie bowiem kształtować się na poziomie 52 lat.

Problem ze spadkiem liczby ludności dotyka wszystkich

Nie jest oczywiście tak, że coraz mniejsza liczba urodzeń do rosnącej ilości zgonów to problem tylko naszego kraju. Śmiało można bowiem powiedzieć, że przed wzywaniem demograficznym stoi zdecydowana większość rozwiniętych krajów na świecie. Jeśli chodzi o Europę to od niemal pół wieku z demografią walczą Włosi. Pod koniec 2020 roku znaleźli się oni na trajektorii załamania liczby ludności.

We Francji dzieci rodzi się najmniej od drugiej wojny światowej. Podobne liczby zwiastujące kryzys demograficzny w Polsce notujemy z resztą obecnie w naszym kraju, gdy weźmiemy pod uwagę ostatnie 12 miesięcy. Sytuacja nie wygląda lepiej w Hiszpanii, gdzie obecnie notuje się jeden z najniższych wskaźników dzietności na całym świecie. W innych miejscach na świecie krajobraz rysuje się bardzo podobnie. W USA w 2020 roku ogólny wskaźnik płodności był najniższy w całej historii kraju.

Nawet w Chinach, które wciąż są najludniejszym państwem na świecie, liczba urodzeń spada od kilku lat z rzędu. Na gigantycznej krzywej spadkowej jest Japonia. To kraj kwitnące wiśni jeden z pierwszych krajów wysoko rozwiniętych będzie musiał zmierzyć się z konsekwencjami kryzysu demograficznego. Jakie będą reakcje rządów poszczególnych państw trudno przewidzieć, jednak już wiadomo, że obecne metody polegające na prowadzeniu polityki prorodzinnej nie przynoszą żadnych efektów.

To nie polityka, a styl życia ludzi decyduje o demografii

Trudno zaprzeczyć, że obecny model zmierzający do zachęcania młodych ludzi do posiadania dzieci zupełnie się nie sprawdza. W większości europejskich krajów można bowiem liczyć na spore dodatki, zniżki czy ulgi podatkowe związane z utrzymywaniem potomstwa. Pomimo tego liczba Europejczyków coraz mocniej spada. Jak pokazuje skrajny przykład Chin nawet tam zniesienie zakazu posiadania więcej niż jednego dziecka, nie rozwiązało problemu malejącej liczby urodzeń.

Jak wskazuje prof. Jennifer Sciubba w swojej publikacji „8 Billion and Counting: How Sex, Death, and Migration Shape Our World”, polityka nigdy nie będzie odgrywać kluczowej roli w decyzji ludzi o posiadaniu potomstwa. Choćby nie wiadomo jak rozwijać politykę prorodzinną w kraju, na końcu i tak decyzję podejmują przyszli rodzice. Jak się okazuje rzadko biorą oni pod uwagę potencjalne korzyści fundowane przez państwo. Znacznie większy wpływ mają czynniki ekonomiczne, kulturowe, a także religijne.

Co więc można zrobić by rozwiązać problem i poradzić sobie ze skutkami kryzysu dotykającymi chociażby rynek pracy? Przede wszystkim państwa powinny dążyć do zwiększenia wieku emerytalnego. W obecnych czasach najzwyczajniej w świecie nie stać nas na tak szybkie rozpoczynanie pobierania świadczeń z ZUS. Eksperci wskazują też, że niezbędna jest odpowiedzialna polityka migracyjna mogąca rozwiązać problem z brakującymi miejscami pracy w poszczególnych rejonach świata. Dobrze pokazał to przykład uciekających przed wojną Ukraińców, których polski rynek wchłonął w bardzo szybkim tempie.

Rządy powinny też po prostu skupić się na rozwoju własnej gospodarki. To dzięki niej bezpieczeństwo ekonomiczne obywateli i firm, w których pracują będzie stopniowo wzrastać. A skoro ludzie będą się bogacić to nie potrzebują już szeregu zachęt w postaci świadczeń socjalnych, gdyż sami o zadbają o siebie i swoje przyszłe potomstwo. Poza wspomnianymi czynnikami niewiele da się zrobić. Trzeba więc bardziej poświęcać czas, energię i środki na próbę przystosowania do nowej sytuacji demograficznej, która z upływem lat będzie nam coraz mocniej doskwierać.