McDonald’s pozywa… Florencję. O 20 mln dolarów, bo nie może otworzyć restauracji na starówce

Gorące tematy Państwo Zagranica Dołącz do dyskusji (282)
McDonald’s pozywa… Florencję. O 20 mln dolarów, bo nie może otworzyć restauracji na starówce

Florencja to jedno z najpopularniejszych, a także najpiękniejszych miast na świecie. Nic dziwnego, że włodarze miasta starają się dbać o zachowanie unikalnego charakteru ścisłego centrum Firenze. I to robią to tak skutecznie, że McDonald’s chce 20 mln $ odszkodowania za brak zgody na otwarcie nowej restauracji.

Florencję rocznie odwiedza około 13 milionów turystów. Jest ich na tyle dużo, że nawet Robert Langdon, uciekając przed tajnymi agentami Światowej Organizacji Zdrowia w filmie Inferno (tutaj recenzja kolegów z sPlay), jest w stanie bez problemu zniknąć w tłumie. Taka liczba turystów nie powinna nikogo dziwić (i to nie tylko dlatego, że Wenecja jest jeszcze bardziej oblegana przez Niemców w klapkach). Wszak mało które miasto może pochwalić się taką liczbą doskonale zachowanych zabytków i dzieł sztuki.

McDonald‚s pozywa Florencję

Nic dziwnego zatem, że tych wszystkich spragnionych i głodnych turystów ktoś chce nakarmić i napoić. Do grona florenckich restauratorów postanowił dołączyć Ronald McDonald’s. Aby jednak otworzyć restaurację na Piazza del Duomo (plac obok głównej katedry), wymagana była zgoda miasta.

Tak, dobrze się domyślacie: Florencja pokazała amerykańskiej korporacji znany, amerykański gest z wykorzystaniem środkowego palca (przynajmniej tak to sobie wyobrażam, choć w rzeczywistości przybrać to musiało formę nudnej decyzji administracyjnej). I zgody nie wydano.

A to dlatego, że obecnie wymagane jest, aby lokale w ścisłym centrum Florencji serwowały wyłącznie dania typowe dla miasta lub regionu Toskanii. Najwidoczniej BigMac, nuggetsy z kurczaka i frytki nie spełniają tych kryteriów. Zasadność odmowy zbada włoski sąd administracyjny, przed którym McDonald’s domaga się również ok. 18 milionów euro odszkodowania. Znając jednak troskę Włochów o zachowanie dziedzictwa kulturowego (a przy okazji – lokalnych miejsc pracy), szanse na wygraną raczej nie są zbyt duże. Notabene, w promieniu 5 minut spaceru od spornego placu, znajduje się kilka placówek sieci fast-foodów.

I, prawdę mówiąc, takie podejście bardzo mi się podoba. Włosi, w przeciwieństwie do Polaków, potrafią dbać o przestrzeń publiczną, dzięki czemu centra ich miast nie są zaśmiecone billboardami. Nawet kolorystyka budynków i elementów dekoracyjnych jest spójna i, po prostu estetyczna. W naszym kraju co prawda powoli świadomość zaczyna się zmieniać, a gminy zyskują większe możliwości w zakresie kreowania przestrzeni publicznej, o czym zresztą pisaliśmy:

Pierwsze gminy przyjmują uchwały reklamowe. Rola prymusa przypadła miastu Ciechanów, która przyjęła pionierską uchwałę. Radni określili zasady dotyczące m.in. odległości reklam od ulic, zakazali umieszczenia reklam na mostach i wiaduktach, a także ustalili, że łączna powierzchnia reklam nie może przekroczyć 20% powierzchni elewacji budynku.

To jednak nieśmiałe początki. A już teraz, spacerując po florenckich uliczkach, polski turysta może się poczuć, jakby włączył nieinternetową wersją AdBlock Plus.

Polskie miasta mogłyby uczyć się od Florencji, jak dbać o przestrzeń publiczną i lokalną przedsiębiorczość. Będą?