Minimalna emerytura w 2025 roku wynosi 1878,91 zł brutto, a prognozowana na 2026 waloryzacja podniesie ją zaledwie do około 1971. Ciągle trudno nazwać to realną ochroną przed ubóstwem, wziąwszy pod uwagę fakt, że minimum egzystencji dla jednoosobowego gospodarstwa domowego pracowniczego w 2024 roku Instytut Pracy i Spraw Socjalnych ustalił na 949,89 zł miesięcznie, a dla jednoosobowego emeryckiego – 902,39 zł.
Płaca minimalna gwarantuje godne życie, a minimalna emerytura nawet tego nie zapewnia
Idea płacy minimalnej narodziła się po to, by chronić ludzi przed skrajną biedą. Pod koniec XIX wieku pracownicy – w tym kobiety i dzieci – pracowali ponad siły, często po kilkanaście godzin dziennie, za wynagrodzenia, które nie pozwalały godnie żyć. Związki zawodowe zaczęły domagać się ustalenia kwoty, poniżej której żaden pracodawca nie mógłby zejść.
Pierwszą płacę minimalną wprowadzono w 1894 roku w Nowej Zelandii. Miała ona zagwarantować warunki pozwalające na normalne funkcjonowanie, a nie jedynie biologiczne przetrwanie. Ponad 120 lat później minimalna emerytura nie dorównuje płacy minimalnej, wynoszącej w Polsce w 2025 roku 4666 zł brutto. A przecież emeryt wcale nie jest gorszy od człowieka w wieku produkcyjnym – poza tym swoje już przepracował.
Jeśli, przynajmniej teoretycznie, historycznie i dla potrzeb statystycznych, przyjmujemy płacę minimalną jako wyznacznik godnego życia, to dlaczego tej godności odmawiamy części emerytów ciężko pracującym przez lata za niewielkie wynagrodzenie? Odpowiedź jest prosta: bo w grę wchodzą co najmniej setki milionów zł potrzebnych do zasypania luki. Aczkolwiek zamiast powiedzieć wprost, że państwo potrzeby emerytów odstawia na boczny tor, ponieważ nie ma na nie pieniędzy, politycy różnych opcji mamią seniorów kolejnymi obietnicami, które nawet jeśli się spełnią, będą kroplą w morzu.
Przypomnijmy, że po marcowej waloryzacji minimalna emerytura w wysokości zaledwie 1878,91 zł brutto – ponad dwukrotnie mniej niż płaca minimalna – przysługiwała około 400 tys. osób. Ponadto w czerwcu ponad 541 tys. emerytów pobierało świadczenia niższe od minimalnej emerytury – jest to możliwe, gdy emeryt nie ma wymaganego stażu ubezpieczeniowego. Średnia wysokość emerytury pobieranej w wysokości niższej od minimalnej wynosiła w ubiegłorocznym grudniu niespełna 1128 zł. Ogółem w 2024 roku w Polsce mieliśmy 9,38 mln emerytów i rencistów.
Emerytura nie chroni przed wysokimi kosztami życia
Emeryci niekoniecznie mają niższe wydatki niż ludzie młodzi, bo chociaż odpadają im koszty dojazdów do pracy czy utrzymania dzieci, to zastępują je inne wydatki: na leki i regularne wizyty u specjalistów oraz rehabilitację, na koszty dostosowania mieszkania do potrzeb zdrowotnych, na transport – bo wielu seniorów z powodu ograniczonej mobilności musi korzystać z taksówek.
Co więcej, emeryt ponosi pełne opłaty za mieszkanie, gdyż często jest samotny i nie dzieli ich już z pracującymi domownikami, a inflacja najmocniej uderza właśnie w podstawowe produkty i usługi, z których trudno zrezygnować. Świetnym przykładem jest żywność. Jak poinformowała agencja ASM SFA, średnia wartość koszyka zakupowego w październiku zwiększyła się w relacji miesiąc do miesiąca o 2,48 zł, do poziomu 325,51 zł. Suma jest wynikiem analizy cen przykładowego koszyka zakupowego (40 produktów w 13 sieciach), w którym znajdują się najpopularniejsze artykuły FMCG z podstawowych kategorii, jak: nabiał, mięso, wędliny i ryby, napoje, słodycze itp.
Z danych GUS-u przeanalizowanych przez Business Insidera wynika, że typowy emeryt na jedzenie i napoje bezalkoholowe wydaje miesięcznie około 563 zł, a na rachunki: związane z użytkowaniem mieszkania – 431 zł, zdrowiem – 161 zł i z transportem – 142. W restauracjach i hotelach seniorzy zostawiają średnio 65 zł miesięcznie, podobną kwotą dzielą się regularnie np. z wnuczkami. Na środki do higieny osobistej i napoje alkoholowe, wyroby tytoniowe i używki oraz edukację wydają łącznie niewiele ponad 100 zł. Niecałe 100 zł wydają na rekreację oraz kulturę i niespełna 50 zł na odzież i obuwie. Skala potrzeb emerytów wcale nie jest drastycznie mniej rozległa niż ludzi młodszych. Po prostu kwoty są dużo niższe z racji mniejszego kapitału do dyspozycji. Emeryt też chciałby „zaszaleć”, ale często nie ma za co. Wspólnym jarzmem pokoleniowym okazują się nawet kredyty.
Kredyty nie opuszczają nawet na emeryturze
Według raportu Komisji Nadzoru Finansowego dotyczącego sytuacji banków w 2023 roku skala ryzyka związanego z kredytami gospodarstw domowych była większa, niż mogłoby się wydawać. Przeszło 45 proc. mieszkaniowych kredytów udzielonych ogólnie przez badane banki ma okres spłaty sięgający wieku emerytalnego kredytobiorcy. W najczarniejszym scenariuszu oznacza to portfel o wartości blisko 200 mld zł, który będzie spłacany przez osoby teoretycznie nieaktywne zawodowo.
Co więcej, 31,1 proc. tych kredytów udzielono, zakładając koszty życia na poziomie minimum socjalnego lub niższym. A 64,9 proc. – przy założeniu nieprzekraczania 1,5-krotności minimum socjalnego. Banki nadal więc operują fikcyjnymi kosztami utrzymania, co przypomina sytuację z raportów z 2016 roku, gdy w Warszawie dało się wyżyć rzekomo za 700 zł miesięcznie.
Seniorzy grają w drugiej lidze Polaków
Zderzenie powyższych danych z realiami życia polskich seniorów pokazuje, jak daleko od siebie są tabele statystyczne i wydatki w osiedlowym sklepie. Chociaż mamy programy wspierające emerytów, w praktyce większość z nich żyje nie dzięki systemowi, lecz pomimo niego.
Chociaż w 2024 roku o 903,2 mln zł zmalało łączne zadłużenie seniorów, a uwolnić się od zaległości częściowo pomogły trzynastka i czternastka, problemy finansowe starszych ludzi nadal są poważne. Jak informował KRD na początku 2025 roku, większość zadłużonych seniorów stanowią kobiety – jest ich 155,8 tys., przy 140 tys. mężczyzn. Panowie odpowiadają za łączny dług w wysokości 2,98 mld zł; panie mają do spłaty razem 2,67 mld zł.
Minimalne świadczenia pozostają daleko za minimalnym wynagrodzeniem, a rosnące z roku na rok koszty życia przy skromnej waloryzacji ciągle utrzymują dystans między tym, co państwo uznaje za godne życie, a tym, ile godne życie naprawdę kosztuje. W efekcie wielu starszych Polaków funkcjonuje tak, jakby należało do drugiej kategorii obywateli.