Zakupy w Polsce
Zaopatrzenie się w produkty pierwszej potrzeby w Polsce jest naprawdę bardzo łatwe. Jeśli mieszkasz w większym mieście, to bardzo możliwe, że w promieniu kilku, kilkunastu minut na piechotę znajduje się Żabka. Jeszcze kilka lat temu powiedziałbym, że sytuacja nie wygląda kolorowo na wsi. Owszem, nadal daleko do ideału, ale zdecydowanie imponuje rozwój sieci sklepów Dino. W końcu jej target to właśnie obszary wiejskie, małomiasteczkowe. Jednocześnie trzymam kciuki za ekspansję na Wilanów. Konkurencja chyba jeszcze konsumentom nie zaszkodziła.
I to rzeczywiście działa. Wiemy, czego się spodziewać w takiej Żabce. Nawet jeśli ceny nie są najlepsze na rynku, i tak chętnie tam chodzimy. Bo wiemy, że to sprawdzone źródło. Nie zaskoczą nas godziny otwarcia – niemal każdy sklep jest otwarty tak samo. Jest aplikacja, przez którą zgarniemy jakieś promocje, odbierzemy bonusowe produkty. Nawet zjemy coś na ciepło. Wszystko w jednym miejscu, jest szybko, wygodnie, coraz częściej nie potrzebujemy nawet kasjera, bo są kasy samoobsługowe albo po prostu Żabki Nano.
Za granicą nie jest to oczywiste
Nie jestem fanem wypoczywania nad basenem przy all-inclusive. Dla mnie wakacje muszą wiązać się ze zwiedzaniem, zanurzeniem się w kulturze pewnego kraju. Bardzo często wyżywiam się zatem na własną rękę, więc „trochę” sklepów się już na wakacjach naszukałem. Tak jak zjedzenie śniadania, obiadu, kolacji nie jest oczywiście problemem, w końcu w turystycznych miejscowościach jest zatrzęsienie restauracji, to inaczej robi się, gdy chcemy np. dokupić przysłowiową butelkę wody późnym wieczorem.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Zapomnijmy o Żabce, zapomnijmy o Stokrotce, zapomnijmy o Dino i innych tego typu sieciówkach. Z rozpoznawalnych sieci małych, „szybkich” sklepów, która przychodzi mi do głowy, to np. Carrefour Express lub Carrefour City. W żadnym mieście nie spotkałem jednak takiej częstotliwości jego występowania, co Żabek w Polsce. W takiej Hiszpanii mamy niby supermarkety Dia, jednak jest ich zdecydowanie mniej niż takich Żabek. Ze Stanami Zjednoczonymi niektórym może skojarzyć się sieć 7-Eleven, jednak on również wypada blado, bo w takim wielkim kraju istnieje zaledwie 9300 sklepów. Dla porównania, w Polsce mamy ok. 11 tysięcy Żabek.
Tajemnicze sklepy
Przede wszystkim w Hiszpanii i we Włoszech najbardziej zatęskniłem za Żabką. W dużych miastach znajdziemy tam wysyp bliżej nieokreślonych „Mini Marketów” prowadzonych do późnych godzin nocnych najczęściej przez imigrantów z Azji. Nic złego mnie w nich nie spotkało, wszystkie produkty były jak najbardziej ok – tym bardziej, że takie zakupy zazwyczaj ograniczały się do kupienia wody.
Nie jest jednak rzeczą oczywistą, że zapłacimy w takim sklepie kartą. Jeśli jesteście palący, to bardzo możliwe, że dostaniecie spod lady paczkę papierosów bez banderoli. I to się normalnie dzieje, klient płaci, dostaje to, co chce, sprzedawca zarabia. Jednocześnie doskonale rozumiem osoby, które czują się niepewnie robiąc zakupy w takich miejscach. Trzeba mieć jednak z tyłu głowy, że „tak już jest”, i zapewne nic się nie zmieni.
Kraje śródziemnomorskie niezmiennie kojarzą mi się z pewną „spontanicznością” gospodarczą, która przede wszystkim dotyczy właśnie handlu. Czy można to romantyzować i usprawiedliwiać? Nie będę obiektywny odpowiadając na to pytanie, bo jestem prawdopodobnie największym fanem Hiszpanii w całej redakcji. Prawda jest taka, że wiele tego typu praktyk w Polsce by po prostu nie przeszło.