Od dłuższego czasu wiedzieliśmy, że szykuje się próba wprowadzenia zakazu bezpłatnych staży. Ostatecznie sprawą zainteresowała się nie tylko Komisja Europejska, ale także nasze polskie Ministerstwo Rodziny Pracy i Polityki Społecznej. Zapowiedź przygotowania stosownej ustawy o stażach padła z ust minister Agnieszki Dziemianowicz-Bąk pod koniec lipca. Na początku tego tygodnia mogliśmy poznać pierwsze konkrety propozycji, która być może stanie się obowiązującym prawem.
Trzeba przyznać, że przedsiębiorców oszczędzających na kosztach pracy za pomocą stażystów i praktykantów będą mieli twardy orzech do zgryzienia. Kluczowym elementem ustawy jest rzecz jasna wprowadzenie odpłatności za pracę wykorzystywaną przez takie osoby. Określone zostało nawet minimum wynagrodzenia. Wyniesie ono 35 proc. obowiązującego w danym roku przeciętnego wynagrodzenia. W tym roku to 3062 zł brutto.
Czy to dużo, czy mało? To zależy od tego, jaki wybierzemy sobie punkt odniesienia. Na przykład możemy porównać potencjalne minimum do stypendium stażowego wypłacanego bezrobotnym, które wynosi obecnie 160 proc. zasiłku, a więc 2755,10 zł brutto. Wychodzi mniej-więcej porównywalny rząd wielkości. Możemy również zwrócić uwagę na relację z płacą minimalną. W przyszłym roku wyniesie ona 4806 zł, a więc przytoczona wyżej kwota minimum stanowiłaby ok. 63 proc. najniższej krajowej. Przy czym trzeba pamiętać, że przeciętne wynagrodzenie najprawdopodobniej także wzrośnie w nadchodzących miesiącach. Spodziewałbym się raczej relacji na poziomie ok. 55-60 proc. minimalnego wynagrodzenia.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 20,77%
Naszym punktem odniesienia może być także kwota, którą najczęściej otrzymują polscy stażyści. Wynosi ona 0 zł. Dane resortu pracy przytaczane przez dziennik Fakt sugerują, że jakiekolwiek wynagrodzenie otrzymuje raptem 20 proc. z nich. Jeżeli zaś przedsiębiorcy decydowali się płacić, to najczęściej było to nie więcej niż 1 800 zł. Warto jednak wspomnieć, że w ciągu ostatniego roku mogliśmy dostrzec pewną zmianę podejścia przedsiębiorców i rezygnację z koncepcji oferowania stażystom pracy za darmo.
Jakby tego było mało, wynagrodzenie stażystów będzie oskładkowane tak samo, jak w przypadku zleceniodawców. Obecność limitu wypłaty dla stażysty w wysokości średniej krajowej potraktowałbym raczej jako ciekawostkę.
Z punktu widzenia przyszłych stażystów nowe przepisy to czysty zysk, a dla przedsiębiorców to kolejny wzrost kosztów pracy w Polsce. Zanim jednak z góry stwierdzimy, że rząd znowu chce nam wbić nóż prosto w portfel, powinniśmy rozważyć jeszcze jeden ważny czynnik. Za co właściwie będziemy płacić? Tak się składa, że tutaj również czekają nas poważne zmiany.
Płatne staże mają potencjał, ale równie dobrze mogą się skończyć przysłowiowym wylaniem dziecka z kąpielą
Nikogo chyba nie zdziwi, że umowa strażowa będzie musiała zawierać jasne określenie celów i programu stażu oraz zakres obowiązków naszego stażysty, które powinny być dostosowane do jego potrzeb. Jeżeli ktoś przyjmował stażystów skierowanych przez Powiatowy Urząd Pracy, to z pewnością wie, jak to mniej-więcej powinno wyglądać.
Równocześnie stażysta będzie pracować co do zasady tyle, ile typowy pracownik etatowy: maksymalnie 8 godzin dziennie, do 40 godzin tygodniowo. Przysługiwać mu będzie także prawo do urlopu w wymiarze 1 dnia za każdy przepracowany miesiąc w pierwszym kwartale stażu i 2 dni w następnych. Teoretycznie staż nie powinien przekraczać pół roku poza szczególnie uzasadnionymi przypadkami. Ponownie: mamy do czynienia z rozwiązaniami stosowanymi już teraz wobec stażystów z PUP.
Czy płatne staże w tej formule sprawdzą się w praktyce? Przychodzą mi do głowy dwa scenariusze. Optymistyczny jest taki, że zbliżenie statusu stażysty i pracownika sprawi, że przedsiębiorcy będą się chętniej decydować na taką formę współpracy. Jakim cudem? Wciąż mamy do czynienia z pracą, za którą trzeba płacić mniej, niż wynosi obecnie płaca minimalna. Owszem, stażystę trzeba przyuczyć do jej wykonywania. Nie sposób jednak nie zauważyć, że w przypadku nowego pracownika bardzo często również trzeba to robić. Można się więc spodziewać, że płatne staże staną się formą inicjacji nowych pracowników na zasadzie "najpierw półroczny staż, a później się zobaczy". Trzeba przy tym przyznać, że zainwestowanie w daną osobę konkretnych pieniędzy sprzyja decyzji o jego zatrudnieniu po odbyciu stażu. Warto się w tym momencie zastanowić, czy nie byłoby to nadużycie. Przy umowie na okres próbny przysługuje w końcu minimalne wynagrodzenie w pełnej wysokości.
Równie dobrze wszystko może pójść nie tak i przedsiębiorcy po prostu nie będą zatrudniać stażystów. Nie da się ukryć, że do tej pory duża część staży była traktowana po macoszemu nie tylko przez firmy, ale także samych stażystów. Zlecano im do wykonywania mało istotne czynności, których wykonywanie niekoniecznie przysparzało nowych przydatnych umiejętności, a jedynie odciążało pracowników. Jeżeli więc trzeba by było za to płacić ponad 3 tysiące złotych, to wielu szefów zwyczajnie zrezygnuje. Paradoksalnie może to również stanowić jakiś impuls do rozważenia alternatywy w postaci zatrudnienia pełnoprawnego pracownika.
Płatne staże mogą zauważalnie podnieść ich pomoc i ułatwić młodym ludziom zdobycie pracy po ich ukończeniu. Może się jednak okazać, że wysokość minimalnego wynagrodzenia dla stażystów skutecznie zniechęci przedsiębiorców przed organizowaniem jakichkolwiek staży. Przekonamy się tak naprawdę wtedy, gdy propozycja resortu pracy rzeczywiście wejdzie w życie.