Szanowne Jeronimo Martins Polska, właściciele znanej i lubianej sieci Biedronka. Witam Was w skromnych progach Bezprawnika.
Postanowiłem, że wygospodarujemy ten niewielki fragment naszej internetowej przestrzeni, by zrobić Wam szkolenie z tego, jak powinniście prawidłowo prezentować ceny w swoich sklepach. Proszę się niepokoić – zrobię to za darmo. I od razu doprecyzuję, bo widzę zmieszanie na waszych twarzach. Kiedy Bezprawnik podaje cenę „za darmo” oznacza to, że faktycznie coś jest za darmo, a nie dopiero jak weźmiecie komplet szkoleń lub wylegitymujecie się kartą „Mój Bezprawnik”. Miłe uczucie, prawda? Lekcję pierwszą mamy zatem za sobą.
Przypomnę też pokrótce, dlaczego się ze sobą spotykamy, skąd w ogóle ta inicjatywa zajęć wyrównawczych dla tak znakomitych przedsiębiorców z odnoszącej sukcesy sieci Biedronka. Otóż ludzie w całej Polsce zaczynają dostawać szału. Godny potępienia marketing, mylący skonfundowane staruszki wszedł Wam za bardzo w codzienność biznesową do tego stopnia, że ostatnio to już nawet sprawnie poruszający się po świecie konsumenci coraz bardziej mają problem z prawidłowym dokonywaniem zakupów w Waszych sklepach. Sygnalizowałem Wam to zresztą już półtora roku temu w tekście „Ktoś powinien zbesztać Biedronkę za te ceny„, niestety nikt nie zbeształ i tylko się rozbestwiliście. Od tego czasu sprawa zaczęła być coraz bardziej drażniąca dla mnie, ale i narzekających przybywa.
Przypominam też, że w mojej ocenie to co robicie, w naturalny sposób narusza prawa konsumenta i przeczy wymogom, które nakłada na Was rozporządzenie w sprawie uwidaczniania cen towarów i usług. Dlatego też w nadziei, że UOKiK w końcu rozwiąże ten problem pozwalam sobie założyć, że nie wynika on ze złej woli, a jedynie chwilowego zagubienia. Dlatego dziś pokażemy Wam jak wyglądają dobrze prezentowane ceny i jakich błędów w Biedronce unikać.
Jak prawidłowo prezentować ceny?
Przyjmijmy, że sprzedajecie w swoim sklepie kawę, która kosztuje 29,99 złotych za 1 słoiczek (tyle zapłaci za niego niczego nieświadoma staruszka). Oto pożądany, preferowany, może nawet jedyny słuszny sposób prezentacji ceny takiego produktu.
„A co jeżeli mamy promocję na zakupy hurtowe” – pyta pan kierownik z dalszej części sali. Świetne pytanie. Zdradzę Panu, tak zupełnie między nami, sekret. Klienci uwielbiają promocje. Kochają gdy można zaoszczędzić, nawet jeśli wiąże się to z zakupami w hurcie. Nie ma nic złego w takich ofertach, jeżeli tylko informacja o promocji odbywa się w taki sposób, by każdy bez większego wysiłku był w stanie ustalić ile kosztuje jeden słoiczek kawy.
Jak nie prezentować cen w Biedronce?
Po pierwsze, nie możecie Państwo informować o cenie, wychodząc z założenia, że wszyscy mają Wasze karty, aplikacje, programy lojalnościowe i paszport Polsatu. Wiele osób ich nie posiada, albo posiada, ale zgubiło. Albo nie chce im się wyciągać telefonu z kieszeni, rozładował im się, ukrywają się przed żoną. Jest jeszcze jakieś 57 mądrych i głupich powodów, dla których nie wszyscy Polacy mają Wasze karty i aplikacje, a ponieważ jesteście Biedronką, a nie Makro w latach 90., to powinniście prezentować swoje ceny takimi, jakie one są dla wszystkich, a nie tylko dla wybranych.
Po drugie, jak już wspomniałem, nie jesteście Makro. Nie każdy przychodzi do Was po zakupy hurtowe. Jak ktoś chce sobie kupić jeden napój, a nie cztery, to w dobrym tonie byłoby go chociaż czytelnie poinformować ile ten napój kosztuje. Dziś każecie, o ile w ogóle, doszukiwać się tych informacji drobnym drukiem w zalewie wszelkiego spamu i innych zupełnie zbędnych dla nas łamigłówek.
Po trzecie. No właśnie, te łamigłówki. Czy wy jesteście normalni? Robicie doktoraty z ustawiania towaru na półkach sklepowych i definiowania zakupów, w których kierujemy się impulsem, a potem wywieszacie nam płachty promocyjne z pięcioma różnymi cenami, a my mamy sobie wybrać i obliczyć tę jedną, pod którą ewentualnie się kwalifikujemy. Jesteście sklepem, macie oznaczać cenę towaru i go po niej sprzedawać, a nie organizować Kangura w każdej gminie.
Po czwarte. To ostatnio Rafał o tym pisał, ja jeszcze tego nie widziałem na własne oczy, ale to jest naprawdę petarda. Pani to sama wymyśliła czy kolega pomagał? Poważnie, wywalacie na półkę ośmiopak papieru toaletowego, po czym piszecie ludziom ile kosztuje jedna rolka? A może ludzie powinni w tej sytuacji rozrywać Wam ten papier i podchodzić z rolkami do kasy? Technicznie rzecz ujmując byłoby to nawet adekwatne przyjęcie waszej oferty w postaci tych nieporadnych karteczek. Dla zdrowia własnego i Waszych klientów raz jeszcze apeluję o powrót do konserwatywnej polityki oznaczania ceny.
Mam nadzieję, że moje szkolenie przyniesie pozytywne rezultaty, nie poruszyłem jeszcze tematu zakupów na wagę, bo to jest troszkę osobne uniwersum różnych dziwnych praktyk w sklepach Biedronka. Jednak małymi kroczkami i do tego dojdziemy.