W ostatnich latach obserwujemy znaczny wzrost popularności roślin doniczkowych. Nasze domy, tarasy, a także miejsca pracy zazieleniają się okazami pochodzącymi z najróżniejszych stron świata. Wiele z nich kosztuje po kilka lub kilkanaście złotych, jednak ceny tych rzadszych egzemplarzy sięgają nawet kilku tysięcy. Co zrobić, jeśli zainwestujemy, a roślina po paru dniach zgubi wszystkie liście albo uschnie? Czy można reklamować żywe rośliny?
Jakiś czas temu mój redakcyjny kolega pisał na łamach „Bezprawnika” o tym, jak wygląda reklamacja psa lub kota. Oczywiście zachęcam do przeczytania artykułu na ten ciekawy temat. Ja natomiast, specjalnie dla tych, którzy nie są jeszcze gotowi na czworonożnego pupila i zdecydowali się póki co na opiekę nad mniej nieprzewidywalnym bytem, poruszę kwestię reklamacji roślin.
Nie zawsze umierają z naszej winy!
Może zdarzyć się sytuacja, że ktoś kupi w sklepie florystycznym piękną, wcale nie najtańszą roślinkę i mimo że po przyniesieniu do domu postawi ją w odpowiednio nasłonecznionym miejscu, a także zastosuje się do wszelkich wytycznych przekazanych przez sprzedawcę, roślina nie przeżyje tygodnia.
Oczywiście bywa też tak, że ludzie są przekonani, iż wszystko zrobili dobrze, a nie pamiętają na przykład o tym, że kwiat po kupnie pół dnia stał w nagrzanym samochodzie, kilkukrotnie był przestawiany z kąta w kąt lub narażony na przeciągi albo pyły. Warto więc mieć na uwadze, że rośliny są ze swej natury bardzo delikatne i już takie czynniki, jak wskazane powyżej, mogą im zaszkodzić.
Jednak nie zawsze to, co się dzieje złego z roślinami, wynika z naszej winy. Zdarzają się też błędy po stronie producentów i sprzedawców. Nawet jeśli roślina nie umarła, to możliwe, że po przywiezieniu jej do domu dostrzeżemy niepożądane uszkodzenia mechaniczne albo przebarwienia, które z pewnością kwiatek miał już przed kupnem. I co wtedy?
Czy można reklamować żywe rośliny?
Na pytanie o to, czy można reklamować żywe rośliny, należałoby odpowiedzieć twierdząco. Niestety takie sformułowanie to za mało. Bo choć przepisy Kodeksu cywilnego mówią o tym, że sprzedawca odpowiada za wady fizyczne towaru, które zostaną stwierdzone przed upływem dwóch lat od dnia wydania rzeczy kupującemu (art. 568 §1), to w przypadku żywych roślin, wszystko będzie rozbijać się o kwestie dowodowe.
Na niektórych forach i serwisach znajdziemy informację, że w ogóle nie warto reklamować roślin doniczkowych, ponieważ szanse uzyskania zwrotu kosztów są nikłe.
Ja jednak sądzę, że jeśli jesteśmy przekonani o braku zaniedbań z naszej strony, to można, a nawet trzeba, skorzystać z prawa reklamacji towaru. Zwłaszcza, że jeśli kupujący jest konsumentem, to w terminie roku od wydania rzeczy obowiązuje domniemanie, że wada lub jej przyczyna istniała już w chwili wydania rzeczy. Również w stosunku do roślin.
Konstrukcja art. 556(2) k.c. przerzuca więc ciężar dowodu na sprzedawcę. W przypadku, gdy we wskazanym okresie nabywca zareklamuje roślinę z tytułu rękojmi, to przedsiębiorca będzie musiał udowodnić, że wada nie istniała w momencie przekazania rośliny kupującemu.
Od momentu złożenia przez kupującego oświadczenia gwarancyjnego, sprzedawca powinien ustosunkować się do niego w terminie 14 dni kalendarzowych. Brak odpowiedzi będzie równoznaczny z uznaniem reklamacji za uzasadnioną.
Więcej na temat samej procedury reklamacji i możliwych żądań można znaleźć w artykule, którego tematem są obowiązki sprzedawcy z tytułu rękojmi.
Skąd sprzedawca będzie wiedział z czyjej winy wynikła wada?
Już wiemy, czy można reklamować żywe rośliny. Równie ciekawa jest natomiast kwestia, w jaki sposób przedsiębiorca będzie badał to, skąd wynikła wada i po czyjej stronie leży odpowiedzialność za nią.
Przedsiębiorcy prowadzący sklepy i centra florystyczne są specjalistami w swojej dziedzinie. Powinni oni posiadać wiedzę, pozwalającą na rozstrzygnięcie tych kwestii. Dodatkowo często sprzedawcy porównują reklamowaną roślinę z innymi (tego samego gatunku, pochodzącymi z tej samej dostawy) – co pozwala oszacować, czy to klient popełnił błąd w przechowywaniu lub pielęgnacji, czy też np. cała dostawa była obarczona pewnymi wadami.
Jak widać, rozstrzygnięcie reklamacji w przypadku żywych roślin nie jest prostą sprawą. Co więcej, ryzyko jej nieuwzględnienia jest w takiej sytuacji na pewno większe, niż gdy chcemy na przykład oddać uszkodzone buty, torebkę, czy telefon. Uważam jednak, że zawsze warto korzystać ze swoich praw i jeśli uważamy, że roślina uległa uszkodzeniu nie z naszej winy, po prostu spróbować ją zareklamować, tak jak inne towary.