Sklepy z najtańszymi produktami, raczej dla mniej zamożnej części społeczeństwa. Do tego opinia fatalnego pracodawcy, żerującego tak naprawdę na wyzysku pracowników. Z tym wszystkim jeszcze Biedronka kojarzyła się jakieś kilka lat temu. Gdy porównamy tamtą Biedronkę sprzed lat z Biedronką dzisiejszą, to różnica jest wręcz nieprawdopodobna. Dziś asortyment sieci coraz mniej różni się od oferty hipermarketów, a dyskonty stały się miejscami, w których można zarobić na kasie naprawdę przyzwoite pieniądze. Do tego za sprawą hitów takich jak "Słodziaki", sieć pokazała, że całkiem nieźle radzi sobie z marketingiem.
Wygląda na to, że sieć chce jednak pójść jeszcze dalej. Restauracje Biedronki to wcale nie żart.
Restauracje Biedronki. Prezes zapowiada
Dodaje też, że sieć chce w najbliższych latach powinniśmy otwierać 100-150 nowych sklepów rocznie.
Sprawdź polecane oferty
Allegro 1200 - Wyciągnij nawet 1200 zł do Allegro!
Citi Handlowy
IDŹ DO STRONYTelewizor - Z kartą Simplicity możesz zyskać telewizor LG!
Citi Handlowy
IDŹ DO STRONYRRSO 20,77%
Restauracje Biedronki? Na pierwszy rzut oka ten pomysł może wydawać się niedorzeczny. Ale tak naprawdę nie powinien nikogo dziwić.
Po pierwsze, jak już zaznaczyliśmy, rynek polskich dyskontów ewoluuje w kierunku premium. Czemu tak się stało? Pewnie dyskonty rozwijały się trochę wraz z Polakami. Kilkanaście lat temu nie byliśmy zbyt zamożnym narodem - nie mieliśmy zbyt wielu środków, ale i oczekiwania nie były najwyższe. I w ówczesne zapotrzebowania Biedronka trafiła idealnie - oferując tanie produkty, choć niezbyt dobrej jakości.
Ale Polacy stawali się z roku na rok coraz zamożniejsi - i coraz więcej wymagali. Z czasem więc dyskonty rozszerzały swoją ofertę i krewetki czy ośmiorniczki w Biedronce już nikogo nie dziwią.
Jednak chcemy więcej - już nawet mrożone krewetki nam nie starczają, więc trzeba dawać klientom więcej świeżych produktów. Jeśli Polak nie znajdzie ich w dyskoncie, to pewnie pójdzie do jakieś modnej knajpy za rogiem - i Pedro Soares Dos Santos doskonale zdaje sobie z tego sprawę.
Restauracje Biedronki. Dyskonty walczą o marżę
Oczywiście Biedronka mówiąc o "restauracjach" chce upiec jeszcze więcej pieczeni na jednym ogniu. Coraz powszechniejsze stają się w końcu zakupy internetowe - również te spożywcze. Sieć ma u nas ponad 2800 sklepów, więc boom na takie e-zakupy to dla niej olbrzymie zagrożenie. Musi więc zawczasu pomyśleć o tym, jak ściągnąć do swoich punktów coraz bardziej wygodnych klientów - i jedzenie na wynos może być tu ciekawym pomysłem.
Jest jeszcze jeden argument, który zapewne wziął prezes Jeronimo Martins. Dyskonty to był przez lata biznes, który opierał się na wysokiej sprzedaży i niskich marżach. To się kręciło długo, ale w czasach rosnących zarobków taki model biznesowy jest coraz bardziej skomplikowany. Nawet więc dyskonty muszą poszukiwać czegoś, na czym po prostu będą więcej zarabiać. A danie na wynos zapewni Biedronce znacznie wyższą marżę niż na przykład sześciopak taniej wody mineralnej w promocji.
Trzeba też pamiętać, że restauracje Biedronki to wcale nie jest pomysł, na który nikt wcześniej nie wpadł. Swego czasu na hot-dogach postanowił zarabiać Orlen - i zaczął mocno promować swoje przekąski. Później tą drogą poszła również sieć Żabka.
Ciekawe, czy prezes sieci mówiąc o "restauracji" ma na myśli hot-dogi, czy Biedronka ma być znacznie bardziej premium niż Orlen i Żabka...