Telemarketerom już nikt nie ufa. To akurat dobrze

Praca Prywatność i bezpieczeństwo Dołącz do dyskusji
Telemarketerom już nikt nie ufa. To akurat dobrze

Telemarketerzy od lat niezmiennie wydzwaniają do klientów i namawiają ich do zakupu określonych produktów i usług – z różnym skutkiem. Jednak obecnie sytuacja telemarketerów jest na tyle zła, że aż dziw bierze, że jeszcze ktokolwiek chce się w to bawić. Po pierwsze – obecnie zdajemy sobie sprawę, że zanim coś kupimy, najlepiej porównać cenę u różnych dostawców. Po drugie – telemarketing to idealna przykrywka do różnego rodzaju oszustw i wyłudzeń.

Aż dziw bierze, że jeszcze ktokolwiek bawi się w telemarketing

Kilkanaście lat temu telemarketerzy stanowili często filar działu sprzedaży – rozmowy telefoniczne były podstawą kontaktu z klientem, a i efekty sprzedaży były całkiem dobre. Niestety dla telemarketerów (i z korzyścią dla całej reszty) sytuacja od tego czasu diametralnie się zmieniła. Obecnie prawie nikt nie decyduje się na rozmowę w telemarketerem, bo to (najczęściej) strata czasu, gdyż produktu, czy usługi i tak nie kupimy w ten sposób.

Praca w telemarketingu to naprawdę ciężki kawałek chleba. Setki połączeń każdego dnia, nie każde połączenie kończy się przyjemnie – potencjalni klienci często są niemili, opryskliwi, rzucają wulgaryzmami i mają określone roszczenia. W niektórych przypadkach telemarketer musi mierzyć się z odpowiedzią na pytanie „skąd macie mój numer”, a następnie z wyuczoną formułą „chcę skorzystać z prawa do zapomnienia, proszę o usunięcie mojego numeru z bazy danych”. Oczywiście najczęściej nie ma pojęcia co z tym fantem zrobić, często nawet nie wie, skąd dokładnie wzięły się w jego wykazie rozmów do zrealizowania dane numery telefonów.

Telemarketerzy na wszelki wypadek są traktowani jak oszuści

Oczywiście za takie podejście do telemarketerów jest odpowiedzialna nieodpowiednia polityka firm, które za wszelką cenę starają się pozyskać dane osobowe potencjalnych klientów, a także oszuści, którzy bardzo chętnie podają się za przedstawicieli fikcyjnych (lub prawdziwych) firm. W pierwszym przypadku dane osobowe klientów (takie jak imię, nazwisko, miejsce zamieszkania, nawet region, w którym ktoś mieszka, adres mailowy, czy informacje o preferencjach zakupowych) są cenne. Nie tylko dana firma może z nich skorzystać, dane takie można również (nie zawsze legalnie, ale Polak potrafi) sprzedać.

W drugim przypadku doszliśmy do czasu, że jeżeli nie znamy rozmówcy od kilku lat, a w dodatku nie mamy pewności, że to faktycznie z nim rozmawiamy (tak, numer, z którego się dzwoni, również można sfałszować), zwyczajnie nie powinniśmy ufać w żadne słowo, które usłyszymy. Jest to często problem dla osób starszych, które zostały wychowane w zaufaniu do drugiego człowieka, jednak liczne kampanie medialne i spływające informacje o osobach, które straciły duże pieniądze, sprawiają że nawet seniorzy niechętnie rozmawiają przez telefon z nieznajomymi.

Telemarketer chce pracować, jednak najczęściej nie ma na czym

I tutaj dochodzimy do swoistego absurdu – powszechnie wiadomo, że telemarketing już się nie sprawdza (z wyjątkiem sytuacji, kiedy klient sam poprosi o kontakt ze strony danej firmy, lub gdy telemarketer kontaktuje się z firmami, chcąc umówić spotkanie), więc firmy raczej nie powinny stawiać na ten sposób komunikacji z klientem indywidualnym. Każdy więc, kto dzwoni i zadaje pytania lub oferuje określone produkty, jest na wszelki wypadek traktowany, jak potencjalny oszust.

I trzeba stwierdzić, że to prawidłowe podejście. Każdy może zdobyć czyjś numer i zadzwonić, przedstawiając się na przykład jako sprzedawca z firmy fotowoltaicznej. Często firmy takie oferują sprzedaż i montaż paneli fotowoltaicznych oraz pomp ciepła, a także pomoc w uzyskaniu na ten cel dofinansowania. I tu pojawia się problem – często padają pytania o dochody, a także o to, z kim się mieszka. Być może faktycznie dzwoni ktoś, kto chce nam sprzedać określoną usługę (pytanie jednak, czy w korzystnej cenie), ale równie dobrze może dzwonić potencjalny złodziej, który chce sprawdzić, ile osób mieszka w domu, albo czy osoba starsza, która z nim rozmawia, ma rodzinę, która w razie czego może szybko udzielić jej pomocy przy próbie oszustwa.

Nieufność jest więc w pełni uzasadniona – a telemarketerzy (i firmy, które ich zatrudniają), powinni mieć tego świadomość. Wszystkie więc telefony, wiążące się z pytaniami (nawet z pozoru nieszkodliwymi, na przykład o województwo, w którym się mieszka) powinny być traktowane z odpowiednim dystansem i wzbudzać podejrzenia. Nawet niewinna rozmowa może wiązać się z tym, że potencjalny oszust nieco nas pozna i będzie wiedział, jak wzbudzić zaufanie przy kolejnej (oczywiście z innego numeru, z ramienia innej „firmy” i z bardziej szczegółowymi pytaniami).

Smutny los telemarketerów

Jak podaje portal wynagrodzenia.pl mediana zarobków telemarketerów to ok. 4500 złotych brutto, czyli niewiele więcej niż wynosi najniższa krajowa. Nie są to powalające zarobki, jednak przeglądając oferty pracy, znajdujemy zaskakująco dużo rekrutacji na stanowiska z tym związane. I pojawia się pytanie, o co w tym wszystkim chodzi. Być może telemarketing sprawdza się przy pozyskiwaniu klientów w starszym wieku (głównie chodzi o seniorów). Polscy seniorzy jednak nie są ani szczególnie otwarci na taki kontakt (ponieważ coraz więcej z nich jest uświadomionych na temat zagrożeń), ani przesadnie zamożni. Tak więc telemarketing to syzyfowa praca, a nie zajęcia marzeń.

Sami zainteresowani takim zajęciem powinni uważać – pracując z danymi osobowymi, przyjmują na siebie odpowiedzialność. Zarobki raczej tej odpowiedzialności nie wynagradzają, więc większość ofert tego typu powinna raczej wzbudzić czujność, niż chęć natychmiastowego podjęcia pracy.