WizzAir do pasażerów za granicą: macie tu voucher na 5 euro, nie wydajcie wszystkiego od razu, widzimy się za dwa dni

Transport Zagranica Dołącz do dyskusji
WizzAir do pasażerów za granicą: macie tu voucher na 5 euro, nie wydajcie wszystkiego od razu, widzimy się za dwa dni

Opóźnienia samolotów to rzecz niestety normalna. Można nawet stwierdzić, że trochę do tego przywykliśmy. Nie jest to jednak powód, aby pasażer miał nie być odpowiednio dobrze potraktowany i poinformowany o zaistniałej sytuacji.  Niestety, po raz kolejny mogło być co najmniej „trochę” lepiej.

Wymarzony powrót

We wtorek napisał do nas czytelnik, który poinformował o sytuacji, która zaszła na lotnisku na Teneryfie. Sprawa dotyczy rejsu Teneryfa-Warszawa Okęcie liniami WizzAir z dnia 2 września. Samolot miał wystartować o godzinie 16:20 czasu lokalnego. Miał – to słowo kluczowe. Pogoda była idealna, w tym samym czasie samoloty nieustannie startowały i lądowały. Niestety nie samolot WizzAira.

Bez konkretnych informacji opóźnienie stawało się coraz większe. Po kilku godzinach bezsensownego stania w kolejce węgierski przewoźnik rozdał pasażerom voucher na pięć euro i zalecił poszukania noclegu na najbliższą noc – oczywiście wszystko na własną rękę. Uwięzionym na lotnisku pozostało jedynie czekać na wiadomości przez aplikację lub sms.

Podróżujący otrzymali informację o przełożeniu lotu na godzinę ósmą rano następnego dnia. Lot jednak nie doszedł do skutku. Pojawiła się informacja, że wylot nastąpi o godzinie dwunastej. Tak się również nie stało. Później – godzina dziewiętnasta. Również się nie udało.

Wyjątkowe sytuacje się zdarzają

Nikt nie ma co do tego wątpliwości. Największym zarzutem, który można kierować do linii lotniczych to brak zdecydowanej i jednoznacznej informacji. Kilkukrotne zmienianie terminu odlotu w przeciągu jednej doby to co najmniej słaba i niepoważna praktyka. Fakt rozdania voucherów przemilczę.

Czy dla linii lotniczych pod względem wizerunkowym, jak i dla wygody pasażerów nie byłoby lepsze poinformowanie o zaistniałej sytuacji z większym wyprzedzeniem? Tym bardziej, że pasażerowie jeszcze w dzień odlotu (według rozkładu) koczowali bez najmniejszego sensu kilka godzin na lotnisku.

Ostatecznie lot doszedł do skutku, ale dopiero następnego dnia ok. godziny 21:40. Podróżujący wylądowali w Warszawie o 3:30 w środę. Planowo mieli być o 22:55 w poniedziałek. Ponad 28,5 godziny różnicy. Przynajmniej przewoźnik przekazał pasażerom, że mogą ubiegać się o reklamację…

Znowu!

Po raz kolejny słyszymy o sytuacji, w której pasażerowie zostali potraktowani w sposób co najmniej odbiegający od standardów, których moglibyśmy oczekiwać od europejskiego przewoźnika. Nie chodzi tu o sam fakt opóźnienia, ale sposób komunikacji z pasażerami. Chaos informacyjny, brak konkretnych wyjaśnień. Kilka dni temu w niemieckich mediach głośno było o locie Lufthansy, który został odwołany w słoneczny, bezchmurny dzień z przyczyn… pogodowych.

W sierpniu WizzAir także dał o sobie przypomnieć. Tym razem we znaki dał się niestety słynny już overbooking. Na lotnisku w Rzymie utknął czternastolatek, któremu co prawda zapewniono pewną rekompensatę i zaproponowano następny lot, ale miał się on odbyć za… tydzień.

Okazuje się jak bardzo ważną rzeczą jest znajomość przysługujących nam w takich sytuacjach praw. Nie bójmy się o nie walczyć. Dostęp do informacji, korzystanie z przysługujących nam udogodnień, czy składanie reklamacji to nigdy nic złego.

Aktualizacja (8.09, 16:55)

Z informacji podanych przez pasażerów opisywanego lotu dowiedzieliśmy się, że WizzAir wbrew wcześniejszym zapewnieniom odrzuca wnioski reklamacyjne. Przyczyną ma być fakt, iż lot opóźnił się ze względów pogodowych. Nieładnie…