Czy ateista może nie obchodzić w Polsce Wielkanocy? Oczywiście – przynajmniej na razie. Ale czy może przyjść w świąteczne dni do pracy? Nie, w końcu dzień ustawowo wolny od pracy. Może więc warto porozmawiać o tym, żeby ludzie mieli wolne, kiedy im pasuje, a nie kiedy wskazuje na to dominująca w kraju religia?
Czy ateista może po prostu pójść do biura w Wielkanoc albo inne święto religijne? Krótka odpowiedź brzmi: nie, nie może. Po prostu dni wolne są ustawowo regulowane i tak się składa, że należy do nich zarówno pierwszy, jak i drugi dzień Wielkanocy.
Są oczywiście wyjątki, pracować mogą odpowiednie służby, w miejscu zatrudnienia mogą się pojawiać też ci, którzy „pracują w ruchu ciągłym, przy pracy zmianowej, przy niezbędnych remontach”. Większość jednak do pracy pójść nie może.
Wielkanoc ateistów. Pewnie i tak się cieszą z wolnego, ale to nie jest clou sprawy
Jaka jest zatem Wielkanoc ateistów? Znam ich całkiem sporo, ba, sam się do nich zaliczam. I szczerze powiem, że uwielbiam atmosferę tych świąt, możliwość spotkania się z rodziną i to, że są to dni wolne (choć dla freelancera ma to akurat mniejsze znaczenie). Podobnie myśli większość moich znajomych ateistów. Ale co z tymi, którzy wcale nie chcą świętować? Może są jedynymi ateistami w rodzinie i akurat chętnie by popracowali, bo w te dni nie mogą spędzić czasu inaczej, jak biorąc udział w święcie religijnym?
Jest też coś w tym niesprawiedliwego, że wolne musi być akurat wtedy, kiedy życzy sobie tego religijna większość. Zaciekawiłem się, czy ktoś mógłby postawić na swoim i na przykład zdecydować się na pójście do pracy w Wielkanoc i wywalczyć sobie wolny dzień kiedy indziej. Zadzwoniłem do dwóch adwokatów, specjalizujących się w prawie pracy. Ich reakcją było zaskoczenie. – Nigdy nie spotkałem się z taką sprawą i nie sądzę, bym kiedykolwiek się spotkał – powiedział mi jeden z nich. I trudno się dziwić – tak stanowi w końcu ustawa. I nawet gdyby ktoś się bardzo uparł, to raczej by nie wywalczył sobie prawa do przyjścia do pracy w Wielkanoc.
Wielkanoc ateistów. A może by tak skończyć z narzuconymi świętami?
W 2018 roku mamy 13 dni wolnych od pracy. Aż osiem z nich to święta religijne, dodatkowo w jednym dniu mamy zarówno święto państwowe, jak i religijne (15 sierpnia to zarówno Święto Wojska Polskiego, jak i Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny). Można powiedzieć, że to duża przesada, że większość dni wolnych w świeckim w końcu kraju to święta kościelne. Nie wspominając nawet o niedzielnym zakazie handlu, który przecież jest w dużej mierze efektem kościelnego lobbingu.
Ateistom pewnie się to nie podoba, ale można wysunąć kontrargument – skoro w Polsce taką większość stanowią chrześcijanie, to trzeba im umożliwić świętowanie swoich świąt.
Ale może lepiej byłoby wprowadzić po prostu 13 dodatkowych dni wolnych dla każdego, ale aby każdy mógł sobie wybrać ich termin? Wszyscy ci zaangażowani w życie religijne zapewne by wybierali wolne właśnie w kościelne święta. Ale nie byłoby przymusu – chcę iść w Wielkanoc do pracy, to sobie idę, ale wolne biorę na przykład we wtorek po świętach. Wilk syty, owca cała.
Oczywiście w obecnym klimacie politycznym takie wezwania mają prawo zaistnieć tylko w felietonie świątecznym. Ale władza się pewnie kiedyś zmieni, ba, może nawet kiedyś lewica zacznie rządzić. Wtedy warto będzie porozmawiać poważnie o takich propozycjach.