Co jakiś czas słyszymy o jakimś przypadku zwyrodnialca, który w okrutny sposób pastwił się nad zwierzętami. Takie historie budzą zrozumiały sprzeciw wśród Polaków i chęć wymierzenia sprawcy sprawiedliwego odwetu. Tylko w którym miejscu taka sprawiedliwość się zaczynia i gdzie się kończy? Być może lepszym podejściem byłoby to czysto pragmatyczne: kara za znęcanie się nad zwierzętami powinna być możliwie surowa.
Skoro zaostrzono kodeks karny, to pojawiła się możliwość na podwyższenie kar za przestępstwa wobec zwierząt
„Stwierdzono uszkodzenie nerwów łapy, co skutkować może koniecznością amputacji. Liczne rany cięte brzucha i grzbietu, przeciętą powiekę, uszkodzoną gałkę oczną oraz połowicznie odcięty język.. Kot został również mocno uderzony w głowę i, ze względu na zmiany neurologiczne, jego stan musiał zostać ustabilizowany przed podjęciem dalszych kroków.” Dlaczego? Bo zwierzę zabrało swojemu właścicielowi plasterek boczku. Wygląda na to, że kolejny zwyrodnialec postanowił z zupełnie absurdalnych powodów wyżyć się na stosunkowo bezbronnym zwierzęciu.
Od wielu dekad w przestrzeni publicznej przewija się temat podwyższenia kar za okrucieństwo wobec zwierząt. Zazwyczaj staje się on głośny wtedy, gdy media opiszą przypadek kolejnego degenerata. Niestety obowiązująca ustawa o ochronie zwierząt zawiera przepisy, których treść nie satysfakcjonują większości opinii publicznej. Mowa o art. 35 ust. 1, 1a oraz 2 przywołanego aktu prawnego.
1. Kto zabija, uśmierca zwierzę albo dokonuje uboju zwierzęcia z naruszeniem przepisów art. 6 ust. 1, art. 33 lub art. 34 ust. 1–4 podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
1a. Tej samej karze podlega ten, kto znęca się nad zwierzęciem.
2. Jeżeli sprawca czynu określonego w ust. 1 lub 1a działa ze szczególnym okrucieństwem podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
Perspektywa trzech albo pięciu lat pozbawienia wolności teoretycznie powinna na potencjalnych sprawców działać trzeźwiąco. A jednak takie przypadki powtarzają się z zadziwiającą wręcz częstotliwością. Dlaczego? Przede wszystkim górna granica zagrożenia karą nie sprawia, że sędziowie automatycznie wydają takie wyroki. Pobłażliwość sądów wobec sprawców jest w przypadku okrucieństwa wobec zwierząt znanym problemem. Przy czym warto pamiętać, że działają oni jedynie w granicach prawa. Trudno mieć do nich pretensje, że treść ustaw odbiega od ideału.
Drugi problem jest dużo bardziej trywialny. Nawet jeśli ustawodawca zwróciłby swoją uwagę na dolną granicę zagrożenia karą, to pozostaje czynnik ludzki. Nie ma się co oszukiwać: jeżeli ktoś jest w stanie dopuścić się takich czynów, to nie jest osobą zdrową na umyśle. Kara za znęcanie się nad zwierzętami nie będzie więc zbyt skuteczną formą prewencji.
Kara za znęcanie się nad zwierzętami chroni przed zwyrodnialcami przede wszystkim innych ludzi
Z pewnością znajdą się osoby, które zaraz podniosą argument, że kara za znęcanie się nad zwierzętami nie powinna być zbliżona do przestępstw popełnianych na ludziach. Prawdę mówiąc, jakkolwiek emocje podpowiadają daleko posunięty populizm penalny, tak mogę się z tym zgodzić. Jesteśmy jednak w dość interesującym momencie. Tak się bowiem składa, że poprzedni rząd drastycznie podwyższył kary za co brutalniejsze przestępstwa przeciwko życiu, zdrowiu i wolności seksualnej. Pole manewru w sprawach zwierząt nam się znacząco poszerzyło.
Drugi popularny argument przeciwko zaostrzeniu takich kar sprowadza się do stwierdzenia „to tylko zwierzę„. Rzecz jednak w tym, że kara za znęcanie się nad zwierzętami służy przede wszystkim ludziom. W końcu co powstrzymuje ludzi gotowych odciąć żywej istocie kawałek języka za plasterek boczku przed zaatakowaniem człowieka? Odpowiedź jest dość oczywista: strach przed konsekwencjami w postaci surowej kary.
Jeśli ktoś dopuszcza się takich okropieństw, to nie ma się co oszukiwać: wiele nie brakuje. Wielu brutalnych przestępców swoją „karierę” zaczynało od dręczenia zwierząt. Tym samym rozsądnym wydaje się postulat, by takie osoby dość szybko izolować od reszty społeczeństwa, zanim ich ofiarą stanie się człowiek. Ma to wręcz swój dwojaki cel.
Jeżeli wierzymy w terapię i resocjalizację tego typu zaburzonych osobników, to im szybciej zostaną oni nim poddani, tym lepiej dla wszystkich. Jeśli takiej wiary nam brakuje, to pozostaje nam sama izolacja oraz wspomniany już strach przed karą. Skoro groziłaby ona za znęcanie się nad zwierzętami, to tym należy się obawiać tej wymierzanej „za człowieka”.
Pobłażliwość w przypadku okrucieństwa wobec zwierząt nie opłaca się niezależnie od wyznawanych poglądów na temat ich praw. To trochę jak ze ściganiem różnego rodzaju drogowych wybryków w rodzaju jazdy na podwójnym gazie z ogromną prędkością i zakazem prowadzenia pojazdów. Nie bez powodu spodziewamy się uznania zabójstwa drogowego za osobne przestępstwo. Zawsze to bezpieczniej bez takich sprawców na wolności.