Partnerzy serwisu:
Gospodarka Państwo

Państwowe dopłaty do wszystkiego przynoszą więcej szkody niż pożytku

Rafał Chabasiński
25.08.2024
Państwowe dopłaty do wszystkiego przynoszą więcej szkody niż pożytku

Babciowe okazało się pretekstem dla samorządów do podniesienia opłat za żłobki. Koszalin wcale nie był jedyny. Jak się skończył Bezpieczny Kredyt 2 proc., pamiętamy wszyscy. Za laptopy dla czwartoklasistów jednak musiało zapłacić państwo. Przykłady można by mnożyć. Element wspólny jest dość jasny: państwowe dopłaty do wszystkiego, co przyjdzie politykom do głowy, kończą się problemami.

Wygląda na to, że nawet sensowne świadczenie socjalne można wyeksploatować poza granice zdrowego rozsądku

Trzeba przyznać, że Babciowe to mimo wszystko nowa jakość w polskiej polityce socjalnej. To znaczy: mamy do czynienia ze świadczeniem, które po raz pierwszy od dawna nie sprowadza się wyłącznie do rzucania pieniędzmi w elektorat. Państwowe dopłaty do żłobków i opieki bardzo się pod tym względem różnią od na przykład trzynastej i czternastej emerytury, czy 800 Plus będącego w zasadzie gwarantowanym dochodem podstawowym przyznawanym na dziecko.

Tyle pochwał. Jak to zwykle w Polsce bywa, nawet dobry pomysł politycy są w stanie zepsuć. Tym razem winni są samorządowcy, którzy wpadli na jakże sprytny pomysł. Skoro państwo dopłaca do żłobków, to przecież można podnieść opłatę o wysokość dopłaty. W teorii rodzice nic nie tracą, a państwowe pieniążki spływają prosto do budżetów gmin.

Problem polega na tym, że ktoś po prostu musiał okazać się zbyt pazerny. Padło na Koszalin, którego radni postanowili podnieść opłaty w taki sposób, by rodzice musieli dorzucić o kilkadziesiąt złotych więcej, niż musieliby teraz. Zakładając oczywiście, że korzystają oni z istniejących dopłat oferowanych przez ZUS albo rodzinnego kapitału opiekuńczego. Jak się łatwo domyślić, zrobiła się z tego ogólnopolska awantura. Włodarzom Koszalina postanowiła zaś natrzeć uszy zarówno wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej Aleksandra Gajewska, jak i ich macierzysta partia w postaci Koalicji Obywatelskiej.

Koszalin nie był jednak jedyny. Podobne podwyżki, choć jedynie do maksymalnej kwoty Babciowego, przewidziała Częstochowa. Można śmiało założyć, że dokładnie tak samo postąpią inne polskie samorządy. Tymczasem sprawa wcale nie jest tak neutralna dla budżetów gospodarstw domowych, jak by się wydawało na pierwszy rzut oka.

Drastyczny wzrost opłat za żłobek może oznaczać, że część rodziców rzeczywiście zapłaci więcej niż przed wprowadzeniem tego programu. Nie w każdej gminie dojdzie przecież do spektakularnej interwencji na najwyższym szczeblu. W skrajnych przypadkach może się okazać, że będą musieli wyłożyć sami cała kwotę. Wszystko przez wadę konstrukcyjną Babciowego. Jeśli żłobek przekroczy granice chciwości i zażyczy sobie więcej niż 2200 zł miesięcznie, to rodzice po prostu nie dostaną dopłaty.

Babciowe zatapia pazerność niektórych samorządów, dotowane kredyty hipoteczne są z góry skazane na porażkę

Państwowe dopłaty do najróżniejszych rzeczy dość często kończą się w podobny sposób. Najbardziej drastycznym przykładem ostatnich lat jest z pewnością program Bezpieczny Kredyt 2 proc. Dotowane kredyty mieszkaniowe z pewnością ucieszył deweloperów i banki. Osoby, które zdążyły z nich skorzystać dostatecznie szybko, również wymiernie zyskały. Dlaczego użyłem sformułowania „dostatecznie szybko”? Otóż pieniądze od państwa przyniosły skokowy wzrost cen mieszkań w tych częściach Polski, w których Polacy faktycznie chcą mieszkać.

Prawdę mówiąc, taki obrót sprawy nie zaskoczył chyba nikogo, być może z wyjątkiem polityków forsujących teraz Kredyt na start. Skutki dopłat do kredytów hipotecznych zazwyczaj są jednoznacznie negatywne także poza granicami naszego kraju. Przynoszą wzrost cen, wcale nie dają deweloperom większego impulsu do budowania większej ilości nieruchomości mieszkalnych w metropoliach. Problemem jest w końcu dostępność działek, a nie brak chęci na zarabianiu na towarze, który i tak znakomicie się sprzedawał. Przynajmniej do momentu, w którym ceny wymknęły się spod kontroli.

Przykłady można by mnożyć. Inne państwowe dopłaty również mają skutki uboczne. O ile nie można obwiniać 500 Plus i 800 Plus za kryzys inflacyjny, o tyle stanowią ogromne obciążenie dla budżetu państwa. Ten dzisiaj trzeszczy w szwach. Do tego wisi nad nami problem z nadmiernym deficytem i zauważalnym wzrostem zadłużenia. Niektórzy uważają co prawda, że to nie jest aż taki problem. Warto im jednak przypomnieć, że pożyczki trzeba jednak spłacać, co jest problematyczne, gdy przychodzi dekoniunktura i cykl podwyżek stóp procentowych.

Państwowe dopłaty do różnych egzotycznych rzeczy to najczęściej po prostu PR-owe zabiegi polityków

Laptopy dla uczniów miały zostać sfinansowane z Krajowego Planu Odbudowy. Okazało się jednak, że będzie musiał za nie zapłacić budżet państwa. Chyba nikt w Polsce nie ma pojęcia, po co naprawdę przeprowadzano akcję kupowania komputerów czwartoklasistom, którzy i tam mają albo własne urządzenia, albo przynajmniej smartfony. Przynajmniej zjawisko wystawiania ich w lombardzie było dość niskie.

Bon Turystyczny niby spełnił swoją funkcję ożywiania turystyki po pandemii. Można się jednak zastanowić, czy nie miał on przypadkiem wpływu na cykl podwyżek cen w miejscowościach turystycznych w ostatnich paru latach. Trzynasta i czternasta emerytura, jakkolwiek będące w jakimś stopniu pożytecznym uzupełnieniem składkowego systemu emerytalnego, były przede wszystkim przedwyborczymi łapówkami.

Także potencjalnych dopłat można się przyczepić w podobny sposób. Przykładem może być pomysł partii Razem, by rozdawać wszystkim studentom po 1000 zł miesięcznie. Można się spodziewać nie tylko obciążeń budżetowych, ale także wzrostu czynszów i cen w miejscowościach akademickich.

Wszystkie wspomniane państwowe dopłaty mają jeszcze jedną cechę wspólną. Służą przede wszystkim pokazaniu, że oto politycy jednak dali obywatelom coś namacalnego. Jak nauczył nas przykład 500 Plus, daje to lepszy rezultat PR-owy niż zmniejszenie jakiejś daniny poprzez na przykład ulgę albo zwolnienie. Za państwowe pieniądze kolejne rządy pudrują sobie wizerunek. Rzeczywisty pożytek z tego typu zabiegów często jest dość ograniczony. Być może czas najwyższy stwierdzić: co za dużo, to niezdrowo.