Gazeta.pl znowu w oparach absurdu. Facet wyrzuca lampę za 500 zł, bo się okazała podróbką takiej za 2000 zł i się jej boi

Społeczeństwo Technologie Dołącz do dyskusji (76)
Gazeta.pl znowu w oparach absurdu. Facet wyrzuca lampę za 500 zł, bo się okazała podróbką takiej za 2000 zł i się jej boi

Ktoś kiedyś zapytał w sieci co sądzimy o Gazecie Wyborczej. Odpisałem mu, że to miejsce, w którym jednego dnia najlepsze dziennikarstwo prasowe w Polsce potrafi się spotkać z tym najgorszym.

Gazeta.pl to nie Gazeta Wyborcza, ale blisko.

U Piotra w kuchni wisi czarna lampa. – Już niedługo, bo czekam na inną, tym razem oryginalną – mówi. Ta nie była tania – kosztowała 500 złotych. Nie przypuszczał, że za taką ceną stoi ordynarna podróbka. Nie wiedział też, że gdzieś tam w sieci znajduje się warty cztery razy tyle oryginał.

Takimi słowami piórem pani redaktor naczelnej Oli Długołęckiej wita nas artykuł w serwisie Kobieta w ramach Gazeta.pl.

Cały artykuł jest generalnie jednym wielkim lamentem na temat tego, że ludzie nie chcą kupować designerskich mebli za kupę pieniędzy, tylko zamiast tego kupują tanie podróbki. Sam nie wiem zresztą na ile mówimy o podróbkach w sensie „plagiat”, a na ile o tym, że meble są do siebie po prostu podobne, gdyż artykuł wymiennie operuje obydwoma pojęciami, a z punktu widzenia prawa autorskiego jest to jednak diametralna różnica.

Bardzo rozczaruję tutaj wszystkich, którzy oczekiwali, że naczelny Bezprawnika jest osobą o wyrafinowanym guście. Niestety nie jestem, a pomimo sukcesywnego wzrostu zarobków i statusu życiowego, Kebab King wydaje mi się tak samo dobrym miejscem na obiad, co i jego protoplaści 15 lat temu. Wybaczcie zatem drodzy esteci, że meble prezentowane w artykule Gazeta.pl budzą raczej moje rozbawienie, niczym mebelki z kącika dziecięco w McDonaldsie w Kutnie w 1997 roku, niż uznanie dla stylu, designu i oryginalnej formy. Przypomina mi się taki program Kuby Wojewódzkiego, w którym na jednej kanapie zasiedli Łukasz Jemioł i Hubert Urbański. Gwiazda „Milionerów” pod koniec programu nie wytrzymała i zrugała swojego partnera z kanapy słowami „ty po prostu szyjesz ciuchy”.

Jednak nie o mojej architektonicznej ignorancji i pogardzie dla tych pretensjonalnych form sztuki będziemy rozmawiać, bo to w gruncie rzeczy nie ma najmniejszego znaczenia. Pogadajmy o hipokryzji gazeta.pl.

Gazeta.pl znowu w oparach absurdu

Różnica pozostaje jednak zasadnicza – jakość. Joanna musiała po dwóch latach użytkowania wymienić u tapicera materiał, którym obite były fotele. Przynajmniej raz na pół roku walczy z rozklejającymi się nóżkami, które nie wytrzymują przeciążeń. Piotr podejrzliwie patrzy na swoją lampę, bo ma poczucie, że nie wie, kto ją zrobił, z jakich materiałów, jakimi farbami pomalował.

Błagam, niech ktoś tego Piotra z tą jego nieoryginalną lampą za 500 złotych dobije, bo nie mogę czytać jak się męczy. Dalej artykuł wprawdzie wyjaśnia, że zdaniem brytyjskich celników 35% produktów z Chin jest niebezpiecznych dla zdrowia. Mówimy jednak o ludziach, którzy są w stanie dobić fotele w pół roku, a to pozwala podejrzewać, że i bez oparów mają problemy zdrowotne.

Oczywiście, jeśli ktoś tym projektantom z górnej półki kradnie pomysły na meble, narusza prawo, nie chcę znowu słyszeć od jakiejś meblowej pani Marysi Sadowskiej, że nie mam poszanowania dla artystów. Pozywać, wygrywać, zarabiać. Trzymam kciuki. Nie trzymam za to kciuków za bohaterów artykułu, którzy wydają się postaciami wyrwanymi ze slapstickowej komedii. Nie wiem co mam myśleć o samym tekście, który tej postawie wedle mojego zrozumienia przyklaskuje.

Pretensjonalny, oderwany od rzeczywistości artykuł o ludziach kupujących drogie meble od projektantów, dostających drgawek, kiedy dowiedzą się, że dywanik w ich łazience nie jest oryginalny i kłóci się z wizją artysty, został opublikowany w serwisie uprawiającym współczesną, masową pogardę dla kapitalizmu. W serwisie, który przez lat swoją publicystykę opierał m.in. na lewicowym felietoniście Rafale Wosiu (autorowi tysiąca i jednej złotej myśli na temat wyzyskujących polskich przedsiębiorców) czy na innych akcjach społecznych, które w swoim prywatnym kajeciku dzielę tylko na te głupie i bardzo głupie.

Historia lampy za 500 złotych, która okazała się podróbką lampy za 2000 złotych, raczej opisana jako punkt wyjścia do słuszności rozważań, a nie absurd godny potępienia, wprowadza nas do nie mniej pretensjonalnego tekstu w serwisie, który parę miesięcy wcześniej wypowiedział swoistą wojnę grodzonym osiedlom. W serwisie, który głośno lamentował, że klasa wyższa odgradza się od biedniejszych i jak bardzo jest to niemoralne. Serwisie, który płakał nad tym, że klasa średnia wysyła swoje dzieci do prywatnych szkół.

Moja teoria jest taka. Gazeta.pl skończyły się tematy, a w redakcji nie chcą już wymyślać fikcyjnych bohaterów i fikcyjnych historii na potrzeby oscarowych reportaży. Więc ktoś tam sobie w redakcji wpadł na to, że wyprodukuje nowe pokolenie „dzbanów” z lampkami za 2000 złotych, by kilka miesięcy później móc załamywać ręce nad polską burżuazją, a poparcie dla 500+ (gdy tylko program przestanie być narzędziem władzy z obozem rządzącym) argumentować elitami, dla których to równowartość podrabianej lampki ze śmietnika.