Przez ostatnie lata Polakom żyło się coraz lepiej. 500+, trzynaste emerytury, wielkie kredyty… Słowem – konsumowaliśmy na potęgę. Wygląda jednak na to, że właśnie to się kończy. Prezes największego banku mówi to wprost: dobre czasy mamy za sobą. A teraz będzie trudniej o kredyt. Znacznie trudniej.
Ostatni kryzys sprzed kilkunastu lat Polska przeszła całkiem nieźle – zwłaszcza na tle całego zachodniego świata. Jednak tym razem prognozy ekonomistów nie są już tak optymistyczne. Nie tylko nie staniemy się „zieloną wyspą”, ale pewnie będziemy musieli zupełnie zmienić swój styl życia.
„Czas beztroskiego konsumeryzmu w Polsce się skończył” – powiedział wprost polskiemu Business Insiderowi Zbigniew Jagiełło, prezes PKO BP. Co miał na myśli?
Trudniej o kredyt. Szef PKO nie pozostawia złudzeń
„Dalsze potrzeby konsumpcyjne, na takim poziomie, jaki był przed kryzysem, nie będą mogły być kontynuowane” – wyjaśniał szef PKO BP. Dodał, że „zagrożone są przychody Polaków”, choć podkreślił, że póki co trudno ocenić tego skalę.
Skoro prezes wielkiego banku ma tak pesymistyczne wizje, to można mieć pewność, że o kredyt będzie trudniej. Zresztą, Jagiełło tu też nie owija za bardzo w bawełnę.
„Ograniczamy wielkość kredytu gotówkowego. Będziemy ściślej weryfikować sytuację osób, które się o takie kredyty ubiegają” – powiedział w wywiadzie. I zaznaczył, że PKO BP zaostrzy kryteria oceny zdolności kredytowej dla starających się o hipoteki.
Prezes PKO mówi dalej, że „czas prosperity się kończy”, a recesja jest prawdopodobna jeszcze w 2020 roku.
Być może to wszystko nie brzmi tak szokująco. Wystarczy przecież wyjrzeć za okno, by się przekonać, że nasza gospodarka po prostu stoi. Jednak słowa prezesa banku mają swoją moc. Zresztą, trudno sobie wyobrazić rosnącą konsumpcję bez kredytów. A tych będzie, jak mówi Jagiełło, teraz coraz mniej.
Przez niemal ostatnie trzy dekady Polska rozwijała się bez przerwy – jako jeden z niewielu krajów na świecie. Nawet światowe zawirowania nas omijały. Wygląda jednak na to, że będziemy musieli teraz zaciskać pasa. Oczywiście – będzie to miało swoje pozytywy. Pewnie wyhamuje inflacja, pewnie mieszkania będą tańsze. Jednak co z tego, skoro nie będzie nas na nie stać, a dostępność do kredytów będzie coraz bardziej ograniczona. Może więc ci, co kupili mieszkania przed wybuchem epidemii, nie zrobili wcale tak złego interesu.