Za nami pierwsza niedziela objęta zakazem handlu. Sklepy zostały zamknięte na cztery spusty – pomijając te korzystające z licznych wyjątków, jakie przewiduje ustawa. Niektórzy obsługują tylko podróżnych, inni po prostu dostarczają towar zamówiony dzień wcześniej ze sklepowego magazynu. W jeszcze innych sklepach za ladą staną właściciele. Przy pewnej stacji benzynowej pojawił się nawet sklep mięsny.
Dopiero się okaże, jakie będą długofalowe skutki niedziel wolnych od handlu. Faktem jest, że wejście w życie tej regulacji okazało się nie być jakąś katastrofą. Głównym argumentem podnoszonym przez zwolenników zakazu jest chęć zapewnienia pracownikom sektora handlowego wolnego czasu, który ci mogliby spędzić ze swoimi rodzinami oraz zagwarantowania im prawa do odpoczynku po całym tygodniu pracy. W związku wejściem w życie ustawy, Państwowa Inspekcja Pracy takiej możliwości nie może zapewnić swoim inspektorom.
Inspektorzy Państwowej Inspekcji Pracy nie chcą pracować w wolne od handlu niedziele
Aby zakaz handlu w niedzielę nie okazał się martwym przepisem, ktoś musi zająć się kontrolowaniem handlowców, czy aby nie prowadzą oni w ten dzień działalności niezgodnej z przepisami ustawy. Należy się zresztą spodziewać, że wiele przedsiębiorstw będzie chciało zakaz w jakiś sposób obejść. Inspektorzy Państwowej Inspekcji pracy z takiego obrotu sprawy zadowoleni nie są i wcale do pracy w niedzielę się nie garną. Jak podaje Buissness Insider, Związek Zawodowy Pracowników PIP wyraźnie sprzeciwia się stałej i zinstytucjonalizowanej pracy w niedziele. Skierował w tej sprawie pismo do Głównego Inspektora Pracy.
Związkowcy wskazują w nim na to, że ustawa o Państwowej Inspekcji Pracy na pracę w niedziele pozwala jedynie w wyjątkowych przypadkach. Przytaczają również szereg problemów zdrowotnych, na które narażeni są pracujący w weekendy. Zaliczyć do nich można między innymi dolegliwości bólowe, mięśniowo-szkieletowe, bezsenność i problemy psychosomatyczne. Co więcej, praca taka ma, zdaniem Komisji Krajowej związku, negatywne konsekwencje dla życia rodzinnego pracownika oraz niebezpiecznie współgra z nadużywaniem alkoholu oraz podwyższonym ciśnieniem tętniczym.
Siłą rzeczy, Związek Zawodowy Pracowników PIP argumentuje, że kontrolerzy tej instytucji nie są jakąś „inną”, w domyśle: gorszą, kategorią pracowników. Im również należy się odpoczynek w weekendy. Nie ma się w tym wypadku co dziwić. Wszelkie argumenty dotyczące się pracowników handlu pasują również do zatrudnionych w innych sektorach gospodarki. Oni w końcu również mają rodziny, z którymi chcieliby spędzić czas. Im także należy się wypoczynek po całym tygodniu ciężkiej pracy.
Przepisy ustawy o PIP nie pozwalają z wyjątkowej sytuacji zrobić cotygodniowej praktyki
Art. 58 ustawy o Państwowej Inspekcji Pracy, na który powołują się Związkowcy, jest pod tym względem jednoznaczny. Jego ustęp trzeci stanowi wyraźnie, że w tej instytucji praca w nocy, w weekendy i święta jest możliwa jedynie w wyjątkowej sytuacji. Dwóch niedziel w miesiącu, docelowo wszystkich, nie da się nijak określić mianem „wyjątku.” Zakaz handlu, wymagający systematycznych kontroli, wyraźnie nie przystaje do realiów tej ustawy. Co więcej, absolutnie zabronione jest kierowanie do pracy w weekendy pracownic w ciąży. Pracownicy PIP opiekujący się dziećmi do lat ośmiu muszą wyrazić na taki wyjątek zgodę. Zgodnie z ustępem czwartym, za pracę w niedzielę pracownikowi przysługuje dzień wolny w następnym tygodniu.
Ustawodawcy mają teraz twardy orzech do zgryzienia. Z jednej strony zawsze mogą po prostu zmienić ustawę o Państwowej Inspekcji Pracy tak, by niedzielne kontrole przestały być w tej instytucji czymś wyjątkowym. Z całą pewnością takie rozwiązanie nie przypadłoby do gustu związkowcom z PIP. Danie za wygraną nie wchodzi najpewniej w grę – bo to naraziłoby rządzących na gniew pomysłodawców ustawy, czyli NSZZ „Solidarność.” Biorąc pod uwagę, że ta najchętniej zobaczyłaby jeszcze ostrzejsze regulacje, ten związek zawodowy prawdopodobnie oczekiwałby jak największej ilości kontroli.
Zakaz handlu w niedzielę od początku wzbudzał kontrowersje. Nie należy oczekiwać, żeby w tym względzie coś miało się w najbliższym czasie zmienić. Jak zwykle w takich wypadkach bywa, rządzącym zabrakło wyobraźni, by przewidzieć wszystkie skutki wprowadzanej regulacji. Z wyjątkiem może konieczności kolejnych zmian w prawie, by w końcu wszystko poszło zgodnie z intencją pomysłodawców. Pytanie tylko, czy to w ogóle możliwe?