Jak (nie) pomagać powodzianom? Podpowiadamy, co możesz zrobić i na kim lepiej się nie wzorować

Państwo Społeczeństwo Środowisko Dołącz do dyskusji
Jak (nie) pomagać powodzianom? Podpowiadamy, co możesz zrobić i na kim lepiej się nie wzorować

Sytuacja na południu Polski staje się coraz trudniejsza. W wielu miejscach woda osiąga podobny, lub nawet wyższy poziom niż w 1997 roku. Media obiegła już informacja o pierwszych ofiarach śmiertelnych. Niestety nawet ludzka tragedia to dla wielu osób szansa na polityczną rozgrywkę. Jak możesz realnie pomóc powodzianom? I z kogo lepiej nie brać przykładu?

Coraz gorsze wieści

Niezależnie, czy prognozy spełniły się w mniejszym lub większym stopniu, to katastrofa dzieje się na naszych oczach. Niestety. Południe Polski doświadcza ekstremalnych sytuacji – w kilkanaście godzin spadło tam tyle deszczu, ile normalnie przez kilka miesięcy. Wpisy jednostek OSP, w których mówią, że dały z siebie wszystko, ale jednocześnie przepraszają, bo to i tak nie okazało się wystarczające, wyjątkowo mocno chwytają za serce.

Tak, niestety w wielu miejscach człowiek poniósł porażkę z żywiołem. Jeszcze bardziej przygnębiający jest fakt, iż fala kulminacyjna na Odrze ma nadejść dopiero 17 września. To dopiero początek walki – odbudowa tego, co zostało zniszczone, nie zakończy się za tydzień, miesiąc, czy nawet rok. W niektórych przypadkach może nie nastąpić nigdy. Zdjęcia pozawalanych domów to nie fikcja. W dobie postępu technologicznego, bezradność człowieka wobec niszczycielskiego żywiołu czasami wydaje się zaskakująca i nie pozostawia bez refleksji.

Jak pomagać?

Apele o pomoc można znaleźć w internecie na każdym kroku. Potrzeba rąk do pracy. Prośby o wsparcie wystosowują jednostki OSP, samorządowcy – brakuje nie tylko worków z piaskiem, ale również wody pitnej czy materiałów higienicznych.

W sieci zostały już uruchomione zbiórki, na które można wpłacać pieniądze – wsparcie dla powodzian zadeklarowało m. in. siepomaga.pl, pomagam.pl, czy Caritas Polska.

Heroizm służb ratowniczych, czy samych mieszkańców południa Polski, którzy robią wszystko, aby ochronić siebie, bliskich, i swój dobytek już teraz zapisuje się kartach historii. Jeśli chcesz, ale nie wiesz, jak możesz im pomóc, pytaj również w mediach społecznościowych. Znajdziesz tysiące postów o tematyce powodziowej, gdzie nawet „przypadkowy internetowy przechodzień” udzieli informacji.

Jak nie pomagać?

Nie jestem zaskoczony jednak inną rzeczą – ludzkie tragedie również stały się miejscem walk politycznych. Było tak cztery lata temu w trakcie pandemii, dwa lata temu w momencie eskalacji konfliktu na Ukrainie, to dlaczego ma nie być i teraz? W końcu każda sytuacja jest odpowiednia, by komuś „dowalić”.

Rozgrywa się prawdziwy dramat, ale to nie przeszkadza w serwowaniu swojej taniej i bezczelnej propagandy. Żerowanie na ludzkiej tragedii dla zdobycia kilku lajków? Jak najbardziej. Myślisz, że nie da się powiązać kwestii powodzi, Wojsk Obrony Terytorialnej i jednej z obecnych partii rządzących? Oczywiście, że się da – i to na jednym telewizyjnym pasku. Na stronie internetowej nie gorzej, bo  ujrzysz „piękny” nagłówek z informacją, że inny rząd nie doprowadziłby do takiej katastrofy. Co powiesz na polityka z regionu dotkniętego powodziami, który jednocześnie bryluje w telewizji w na drugim końcu Polski i zarzuca swoim przeciwnikom, że za mało robią i ponoszą odpowiedzialność za dziejący się kataklizm? Również się da.

Oberwało się również prezydentowi. Zamiast być w miejscach dotkniętych powodziami, uczestniczył w zaplanowanych uroczystościach dożynkowych w Warszawie. Niech zgadnę – gdyby nie uczestniczył, to usłyszelibyśmy, że uchyla się od swoich obowiązków, pomaga powodzianom na pokaz albo niepotrzebnie tam przyjechał.

Z kolei krytyka premiera nie dotyczyła tylko jego decyzji ws. przygotowań na nadejście i walki z żywiołem. Niektórzy postanowili, że idealnie będzie przyczepić się do jego kurtki za kilka tysięcy złotych, którą założył rzekomo po to, aby upokorzyć powodzian.

Na takie zachowania mam jedną, krótką poradę – jeśli chcesz pomóc, to najpierw zastanów się, czy milczenie nie byłoby lepsze.

Gdzie my jesteśmy?

Wystarczy tylko usiąść, złapać się za głowę i się zastanowić – do jakiego punktu „debaty” my właściwie dotarliśmy? Dlaczego dla tak wielu ludzi pierwszym odruchem nie jest solidarność i chęć niesienia pomocy, a obsmarowanie przeciwnika politycznego w poście na X (Twitterze)?

„Przez osiem ostatnich lat…” – to chyba najlepszy argument części działaczy i zwolenników partii rządzących po 2015 roku. Można odnieść wrażenie, że jedna strona zarzuca, że ich następcy nie zdołali wpłynąć na warunki pogodowe. Po drugiej stronie da się słyszeć głosy, które oskarżają poprzedników o nieprzygotowanie infrastruktury, która byłaby w stanie zmieniać pogodę.

Czy w przypadku niszczycielskich huraganów ludzie będą wypominać sobie, że nie jesteśmy wyposażeni w potężny wentylator, który będzie w stanie zawrócić wiejący wiatr? Chyba znam odpowiedź na to pytanie.