63 osoby objęto procedurą wydalenia z kraju, 13 już deportowano, 10 wyjechało dobrowolnie, a kolejne 30 wpisano na czarną listę Schengen. To oznacza zakaz wjazdu nie tylko do Polski, ale do całej wspólnej strefy europejskiej.
Czytaj też: Ukraińcy deportowani za swoje zachowanie na Stadionie Narodowym mają od razu trafić na front wojny
Deportacja to nie jest działanie przyjemne, ani miłe, ani tym bardziej pozbawione dramatyzmu
Dla kilkunastu młodych mężczyzn, których wyekspediowano do ojczyzny, może to oznaczać de facto powołanie na front. A front na Ukrainie – powiedzmy to wprost – to dziś często wyrok śmierci albo kalectwa. Polskie państwo ma tego świadomość. I mimo to decyduje się na takie kroki.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Czy to cynizm? Nie, to właśnie realizm państwowy. Racja stanu wymaga, by sygnał był jasny: Polska nie jest miejscem, w którym można korzystać z gościnności, a jednocześnie łamać prawo, demolować i zakłócać porządek publiczny. Miliony obywateli Ukrainy znalazły u nas schronienie. Większość z nich żyje spokojnie, pracuje, wysyła dzieci do szkół i nie sprawia problemów.
Ale także ta większość wymaga ochrony przed mniejszością, która swoim zachowaniem mogłaby zniszczyć ich reputację i zasiać nieufność wobec wszystkich.
Warto to mocno podkreślić: deportacja garstki awanturników to tak naprawdę inwestycja w bezpieczeństwo i komfort życia milionów porządnych imigrantów. Bo jeśli opinia publiczna w Polsce zacznie kojarzyć Ukraińców z przemocą, bałaganem czy nieposzanowaniem prawa – cierpieć będą ci, którzy niczemu nie zawinili.
Czytaj też: Prezydent wetuje 800 Plus dla niepracujących Ukraińców. Chodzi o uratowanie Polski przed Braunem
Państwo nie może działać wyłącznie w kategoriach emocji i litości
Musi działać w kategoriach interesu ogólnego. Każdy, kto jest „gościem” – jak słusznie powiedział minister Kierwiński – musi pamiętać, że gościnność nie oznacza bezkarności. To nie jest przywilej, który można dowolnie nadużywać.
Paradoks polega na tym, że twarde deportacje są w istocie najlepszą gwarancją tego, że Polska pozostanie krajem gościnnym. Jeśli bowiem pokażemy, że nie pozwolimy na chaos i łamanie prawa, to większość obywateli będzie gotowa nadal akceptować obecność setek tysięcy uchodźców i migrantów w naszym otoczeniu.
Deportacja to tragedia dla jednostki, ale zarazem konieczny warunek spokoju dla wspólnoty. Historia uczy, że jeśli państwo odpuszcza drobne wybryki, to w końcu płaci za to znacznie wyższą cenę – nie tylko polityczną, ale przede wszystkim społeczną.
Niektórzy mówili, że rząd pogrozi deportacjami, a konsekwencji ostatecznie nie będzie. Jak widać, bardzo się pomylili, bo rząd w tej kwestii działa bardzo sprawnie i stanowczo.