Rząd rozpoczyna walkę z pornografią. Dostawcy internetu będą mieć nowe obowiązki

Prywatność i bezpieczeństwo Rodzina Technologie Dołącz do dyskusji
Rząd rozpoczyna walkę z pornografią. Dostawcy internetu będą mieć nowe obowiązki

Rozpoczyna się walka rządu z pornografią, do której dostęp mają dziś również najmłodsi użytkownicy internetu. Powstał projekt ustawy, która nakłada na jego dostawców serię nowych obowiązków. Ma to doprowadzić do zmniejszenia liczby kontaktów polskich dzieci z nieodpowiednimi treściami. Wciąż jednak główna odpowiedzialność będzie ciążyć na rodzicach.

Walka rządu z pornografią

Internet to absolutnie największa na świecie kolekcja porno, do którego dostęp ma właściwie każdy z nas. Niestety również dzieci, które w coraz młodszym wieku dostają do ręki smartfony, otwierające im dostęp do świata, również tego zdecydowanie niepożądanego. Kolejne kraje próbują wprowadzać nowe rozwiązania pozwalające uchronić je przed nieodpowiednimi treściami. To zwykle rozwiązania skomplikowane i trudne do wdrożenia. Ale to nie oznacza, że nie należy próbować. Dlatego swoją próbę podejmuje właśnie polski rząd.

Powstał zatem projekt ustawy o ochronie małoletnich przed dostępem do treści nieodpowiednich w internecie. Będzie on poddany konsultacjom, więc jego kształt być może zostanie jeszcze zmieniony, ale nieruszony będzie zapewne jego trzon. A zakłada on serię nowych obowiązków, jakie zostaną nałożone na dostawców sieci. Kluczowy jest jeden: wprowadzenie przez nich bezpłatnego, skutecznego i prostego w obsłudze mechanizmu pozwalającego na blokadę pornografii. Tak aby każdy rodzic, również ten nie do końca obeznany cyfrowo, mógł łatwo odciąć dziecięcego smartfona czy laptopa od dostępu do stron tylko dla dorosłych.

Kolejne obowiązki dostawców internetu wynikają z obowiązku podstawowego. Chodzi o podejmowanie przez nich działań promocyjnych swojej usługi, mającej chronić dzieci przez pornografią oraz następnie zaraportowanie tego do rządowych instytucji. Minister do spraw cyfryzacji miałby też uprawnienia kontrolne wobec tych firm. Jeśli nie wywiązywałyby się one na przykład z tego, by narzędzie do blokady porno w sieci udostępnić za darmo, spotykałyby je za to kary. I to dotkliwe, bo sięgające nawet 3 procent przychodu za poprzedni rok danego przedsiębiorstwa.

Czy ta ustawa rozwiąże problem?

Chyba nie ma co nawet dyskutować co do zasadności tego projektu. Wszak problem kontaktu najmłodszych z pornografią narasta z roku na rok i bez odpowiednich narzędzi nie da się go chociaż zastopować, a może i ograniczyć. Dlatego należy kibicować temu projektowi w realizacji jego podstawowych założeń. Co do ewentualnych kontrowersji, to budzić może je fakt, iż posiadający uprawnienia kontrolne minister do spraw cyfryzacji miałby wgląd w rejestr użytkowników, którzy na takie blokady pornografii się zdecydowali, ale też tych którzy postanowili z nich nie skorzystać. To, podobnie jak wiele innych powstających ostatnio rejestrów (jak choćby ten słynny dotyczący ciąż) może budzić wątpliwości co do zachowania naszego prawa do prywatności. Miejmy jednak nadzieję, że zostaną one rozwiane podczas procesu konsultacji społecznych ustawy.