Uparte forsowanie obniżenia składki zdrowotnej dla przedsiębiorców to festiwal żenady godny Kredytu na start

Firma Państwo Podatki Dołącz do dyskusji
Uparte forsowanie obniżenia składki zdrowotnej dla przedsiębiorców to festiwal żenady godny Kredytu na start

Obniżanie składki zdrowotnej dla przedsiębiorców wymknęło się spod kontroli. Teraz mamy już cztery projekty zmian. Każde liczące się w obecnej koalicji stronnictwo ma własny. Spośród nich połowa jest zupełnie bez sensu, a jeden jest obiektywnie niekorzystny dla prowadzących działalność gospodarczą. Tymczasem czas płynie. Może lepiej byłoby już było nie zmieniać nic poza likwidacją największych absurdów?

Każda partia koalicji rządzącej ma swój własny pomysł, z czego każdy ma unikalny zestaw poważnych wad

Chyba dla nikogo nie było zaskoczeniem, że składka zdrowotna przedsiębiorców stanie się przedmiotem ogólnonarodowej debaty. W końcu Polski Ład wiele w tej kwestii namieszał. Teoretycznie koncepcja jednolitej stawki dla wszystkich niezależnie od ich sytuacji zawodowej brzmiała całkiem rozsądnie.

Problem polegał na tym, że uniemożliwianie przedsiębiorcom odliczenia własnej składki od podatku dochodowego boleśnie uderzyła ich po kieszeniach. Jakby tego było mało, dało o sobie znać zwyczajowe legislacyjne partactwo poprzedniej ekipy rządzącej. Stąd takie pomysły jak obowiązek odprowadzania składki zdrowotnej od sprzedaży środków trwałych przedsiębiorstwa. Później do tego doszło pospieszne łatanie ustaw z powodu zrozumiałej wściekłości wyborców. Pojawiło się więc całkiem sporo wyjątków od wspomnianej zasady.

Jak to teraz rozwiązać? Obniżanie składki zdrowotnej dla przedsiębiorców jeszcze przed wyborami parlamentarnymi stanowiło priorytet dla trzech partii wchodzących dzisiaj w skład koalicji rządowej. KO obiecało powrót do systemu ryczałtowego w swoim konkrecie nr 34 ze swojej słynnej listy 100 konkretów. Sprawa była także niezwykle ważna dla Trzeciej Drogi. Dotyczy to zarówno Polski 2050, jak i PSL-u.

Nie sposób równocześnie nie zauważyć, że ulgowe traktowanie przedsiębiorców względem pracowników stanowi sól w oku Lewicy, która również współtworzy koalicję. Ma również mocny powód, by chcieć się odegrać na „liberałach” i „konserwatystach” w postaci spraw światopoglądowych uparcie blokowanych przez PSL.

Wspominam o genezie całego zamieszania głównie dlatego, że od wyborów pojawiają się coraz to nowe pomysły na obniżenie składki zdrowotnej dla przedsiębiorców. W całym tym chaosie coraz trudniej się połapać. Równocześnie niektóre koncepcje przedstawiane przez poszczególne partie polityczne sugerują poddanie w wątpliwości zdrowy rozsądek ich autorów. Teraz mamy cztery główne pomysły w obrębie samej tylko koalicji. O dziwo parcie do szybkiej reformy jest na tyle mocne, że można je porównać chyba tylko z oślim uporem w sprawie Kredytu na start. Tymczasem poczekanie do 2026 r. wydaje się dużo rozsądniejsze.

Obniżanie składki zdrowotnej dla przedsiębiorców nie powinno być niesprawiedliwe i zabójcze dla budżetu NFZ

Pomysł na obniżenie składki zdrowotnej dla przedsiębiorców zaprezentowany przez Ministerstwo Zdrowia i Ministerstwo Finansów jest prosty. Prowadzący działalność gospodarczą co do zasady płaciliby 9 proc. od 75 proc. obowiązującego w danym roku minimalnego wynagrodzenia. Liniowcom naliczane byłoby dodatkowe 4,9 proc. od nadwyżki po przekroczeniu progu podwojonej średniej krajowej. Dla ryczałtowców ten próg wynosiłby czterokrotność przeciętnego wynagrodzenia. Od nadwyżki płaciliby o 3,5 proc. wyższą składkę.

Polska 2050 trzyma się swojego pomysłu, w myśl którego mielibyśmy zryczałtowane stawki pogrupowane w trzech progach przychodowych. Stawki wynosiłyby odpowiednio 4 proc., 7 proc. i 9,4 proc. średniej krajowej.

Propozycja PSL jest dość zachowawcza. Ludowcy chcą po prostu powrotu do składki zdrowotnej na starych zasadach, sprzed wprowadzenia Polskiego Ładu. Oznaczałoby to składkę zdrowotną w wysokości 9 proc. dochodów, z czego przedsiębiorcy mogliby odliczyć 7,75 proc. w rozliczeniu rocznym od podatku PIT.

Jest wreszcie Lewica, która proponuje rozwiązanie mi bliskie, czyli zastąpienie systemu składkowego pełnoprawnym podatkiem zdrowotnym. Wynosiłby on 9 proc. dla podatników zarówno PIT, jak i CIT.

Lepiej już wstrzymać się o rok z reformami, niż ryzykować powtórkę z chaosu Polskiego Ładu

Każda z tych propozycji ma swój własny zestaw wad. Rozwiązanie ministerialne jest skandalicznie nieuczciwe względem pracowników, których składka zdrowotna wynosi 9 proc. ich dochodów. Nawet zarabiający minimalne wynagrodzenie odprowadzaliby wyższe składki od swoich szefów. Nie byłbym sobą, gdybym nie wspomniał znowu o dobrowolnym ubezpieczeniu zdrowotnym, które oferuje jeszcze mniej korzystne warunki i realnie jeszcze wyższą stawkę, o ile ktoś zarabia poniżej waloryzowanej co kwartał średniej krajowej.

Plan Polski 2050 na obniżenie składki zdrowotnej rozbija się o astronomiczne koszty w budżecie NFZ sięgające co najmniej 25-30 mld zł rocznie. Rewolucja zaproponowana przez Lewicę byłaby w oczywisty sposób niekorzystna dla przedsiębiorców względem stanu obecnego. Tak naprawdę najlepiej chyba wypada pomysł PSL-u, który powiela wady propozycji ministerialnej, ale przynajmniej w mniejszym stopniu.

Prawdziwy problem tkwi jednak nie w samych propozycjach leżących na stole, ale w niezdolności koalicji do wybrania jakiejś spójnej strategii. Nie ma się co oszukiwać: droga legislacyjna w tej kadencji parlamentu jest raczej powolna. Jak właściwie rządzący chcieliby przeprowadzić jakiekolwiek obniżenie składki zdrowotnej dla przedsiębiorców od 1 stycznia 2025 r.?

Już teraz musimy pominąć obiecane półroczne vacatio legis. Połowa roku jest już dawno za nami. Do nowych sposobów rozliczania składek muszą się przygotować nie tylko księgowi, ale także urzędnicy, księgowi i biura rachunkowe. Pospieszna reforma klecona na kolanie może przynieść dokładnie taki sam rezultat jak Polski Ład: kompletny chaos prawny. Może lepiej byłoby tego uniknąć, porzucić reformatorski zapał i jedynie wyeliminować ten absurd ze środkami trwałymi? W ten sposób może i nie naprawimy zbyt wiele, ale przynajmniej też niczego ważnego nie zepsujemy.

Jeśli już koniecznie chcemy coś zmieniać i nie jesteśmy gotowi na konstytucyjne urzeczywistnianie zasad sprawiedliwości społecznej i równości wobec prawa, to chyba najlepiej byłoby wybrać wariant PSL-u. Przynajmniej wiemy, że ten jakoś w polskich realiach już funkcjonował.