Ile może dostać ofiara błędu medycznego? Ministerstwo Zdrowia proponuje do 100 tys. zł za śmierć bliskiej osoby. Do 200 tys. zł za zakażanie, nieprawidłowo przeprowadzony zabieg czy złą diagnozę. Od stycznia przyszłego roku ma zacząć działać Fundusz Kompensacyjny.
Ile może dostać ofiara błędu medycznego?
Jak najszybszego utworzenia Funduszu Kompensacyjnego domagał się w swoim ostatnim wystąpieniu w Sejmie były Rzecznik Praw Obywatelskich, Adam Bodnar. Zwracał uwagę na liczbę zgonów w pandemii. Nie wiemy, ile osób zmarło z powodu źle działającego systemu opieki medycznej. Ministerstwo Zdrowia skierowało do konsultacji projekt ustawy o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta. Ten projekt wprowadza wiele zmian. Jedną z nich jest dwustopniowy system przyznawania rekompensat za błędy medyczne. Nie dotyczy to sytuacji, w których poszkodowany pacjent lub jego bliscy idą do sądu. Ta ścieżka ma być szybsza niż postępowanie sądowe. Ma też być korzystniejsza dla poszkodowanych niż postępowania przeprowadzane dziś w wojewódzkich komisjach do spraw orzekania o zdarzeniach medycznych.
Rekompensaty zmalały
Od nowego roku oceną czy rekompensata się należy i w jakiej kwocie zajmie się zespół przy Rzeczniku Praw Pacjenta. To on ostatecznie ustali ile może dostać ofiara błędu medycznego. Od decyzji zespołu można będzie się odwołać. Konsultowana ustawa obniżyła górną kwotę rekompensat. Dziś, teoretycznie, za śmierć pacjenta bliscy mogą dostać 300 tys. zł. W przypadku błędu medycznego, który nie miał tak dramatycznego skutku rekompensata może wynieść do 100 tys. zł. Teoretycznie, bo w praktyce zdarzały się propozycje rekompensat wynoszące… 1 zł. Projekt rządowy, poza górną granicą rekompensaty, przewiduje też dolną. W przypadku zakażenia biologicznym czynnikiem chorobotwórczym, uszkodzenia ciała lub rozstroju zdrowia – od 2000 do 200 tys. zł. Rekompensata za śmierć pacjenta ma wynieść od 20 000 zł do 100 tys. zł. Czy taka kwota za śmierć bliskiej osoby może być akceptowalna? Na pewno nie dla wszystkich. Kancelarie, które specjalizują się w sprawach błędów medycznych, chwalą się, że w przypadku pozostawienia w ciele pacjenta narzędzia chirurgicznego można uzyskać nawet 150 tys. zł rekompensaty. Za śmierć pacjenta – 300 tys. zł, a za omyłkowe usunięcie narządu – 600 tys. zł.
Szybciej, ale z pułapkami
Co ma być zachętą dla poszkodowanych, by zamiast do sądu zgłaszali się do Rzecznika Praw Pacjenta? Niewielki koszt. Opłata za złożenie wniosku wynosi 300 zł. Zachęcać ma też krótki czas załatwiania sprawy. Rzecznik na wydanie decyzji o przyznaniu świadczenia kompensacyjnego i jego wysokości lub o odmowie przyznania rekompensaty ma 3 miesiące. Uzyskanie pozytywnej decyzji ma też zagwarantować pacjentowi łatwy dostęp do potrzebnego leczenia. Pacjent ma mieć koordynatora w NFZ, który ma mu w tym pomóc.
Radź sobie sam
Niestety nie wiadomo dlaczego ustawodawca pozbawia poszkodowanych możliwości reprezentowania ich przed zespołem RPP przez profesjonalnych pełnomocników. Pacjent jeśli nie chce lub nie może występować sam, może uczynić pełnomocnikiem tylko kogoś z bliskich. To rozwiązanie na pewno nie miało na uwadze dobra pacjenta. Projekt ustawy zastawia na poszkodowanych pułapki, w które łatwo wpaść. Przykładem jest przepis, według którego wnioskodawca, który zrezygnuje ze świadczenia proponowanego przez Rzecznika, musi w ciągu 14 dni od daty otrzymania pozytywnej decyzji złożyć oświadczenie o swojej rezygnacji. Jeśli tego nie zrobi, to zrzeka się wszelkich roszczeń o odszkodowanie „w zakresie szkód, które ujawniły się do dnia złożenia wniosku”. Powinno być odwrotnie. Miejmy nadzieję, że ten przepis się nie utrzyma. Teraz wygląda na to, jakby autorzy projektu liczyli na błąd poszkodowanego, który przecież przyczyni do jego jeszcze większej krzywdy.