Kilka spraw. Po pierwsze – czy to dobrze, że NBP walczy lub przynajmniej informuje o tym, że kryptowaluty są bardzo ryzykownym źródłem inwestycji kapitału? W mojej ocenie tak.
My nawet nie musimy teoretyzować. Wszyscy doskonale pamiętamy Amber Gold, które wydawało się tak samo piękne, jak nierealne. Przede wszystkim jednak wszyscy pamiętamy co stało się potem – histeria, obwinianie Bogu ducha winnego rządu, darcie szat. Ludzie nie potrafią obchodzić się ze swoimi pieniędzmi i trzeba dmuchać na zimne.
Przykład z piramidą finansową jest poniżej pasa? Dobrze, niech będą waluty. Kredyty frankowe i frankowicze. Ludzie nazaciągali ogromne zobowiązania w walucie, z którą nie mieli żadnych powiązań. Ich jedynym źródłem nadziei było to, że Szwajcaria nadal będzie produkowała pyszną czekoladę, świetne zegarki, dobre scyzoryki i stabilną walutę. Frank zdrożał i znów rozpoczęła się fala pretensji i roszczeń względem Państwa.
Nic zatem dziwnego, że instytucja państwowa, bo taką jest Narodowy Bank Polski, dmucha na zimne w kwestii kryptowalut. Mamy lata praktycznych historii, udowadniających, że spora część Polaków nie umie się obchodzić z pieniędzmi, a kiedy już źle nimi rozporządzi, to winy gotowa jest szukać wśród polityków i urzędników, ale na pewno nie u siebie.
Skoro więc mówimy o kryptowalutach, to mnie zupełnie nie dziwi, że NBP dmucha na zimne i ostrzega. Kryptowaluty to w najlepszym wypadku (np. Bitcoin) ziemia nieznana. W najlepszym wypadku, ponieważ popularnego Bitcoina naśladuje już cała masa pseudokryptowalut, które naprawdę w najmniejszym stopniu nie różnią się od piramidy finansowej (jak rodzą się piramidy finansowe – polecam film Król Polki, który od paru tygodni jest dostępny w Netflix – nie jest to dzieło wybitne, ale pokazuje gdzie prowadzi zachłanność, na dodatek z mocno zaakcentowanym akcentem Polski).
Kryptowaluty kryptoreklamą zwalczaj
W serwisie Wykop.pl pojawiła się odpowiedź na wniosek o udostępnienie informacji publicznej, gdzie NBP przyznaje się do wydania blisko 100 000 złotych na kampanię dotyczącą „walut” (cudzysłów NBP) wirtualnych. Pieniądze powędrowały do Google, Facebooka oraz agencji Gamellon sp. z o. o.
W ocenie wykopowiczów z agencją związany jest youtuber Marcin Dubiel, który w ostatnich miesiącach opublikował film w bardzo negatywny sposób nastawiony do problemu kryptowalut. Internauci trafnie zauważają jednak, że w żaden sposób nie został oznaczony komercyjny charakter przedsięwzięcia, choć prawdopodobnie jest to film realizowany za pieniądze NBP. Tak między innymi sugerują komentarze na Wykopie i rzeczywiście – pokrywałoby się to z treścią informacji samego banku.
Polskie prawo w kilku różnych miejscach nakłada na twórcach internetowych obowiązek informowania o tym, że dany utwór ma charakter reklamowy. Podejrzewam, że przez 3 lata na Bezprawniku spadły nam kampanie o równowartości naprawdę bardzo solidnego samochodu z górnej półki, ponieważ upierałem się, by były oznaczone stosowną informacją w kategorii „akcja komercyjna”. Reklamodawcy twierdzili, że jasne, rozumieją, po czym wybierali serwisy lub youtuberów o mniej wyrazistym kompasie moralnym, co oczywiście było wobec nas nieuczciwe. Czasem tematy, które sam wymyślałem, widziałem w innych portalach – bez stosownych oznaczeń.
NBP, kryptoreklama, kryptowaluty
Przede wszystkim nieuczciwe jest to jednak wobec widowni, która ma prawo zostać poinformowana o tym, że dany materiał to nie są działania tak zupełnie spontaniczne. Lub nawet są, bo reklamujący może w 100 procentach wierzyć w promowaną ideę. Ale i tak zostały opłacone. Wychodzę z założenia, że dobry materiał komercyjny obroni się sam. YouTube od roku umożliwia dodanie informacji- dosłownie jednym kliknięciem – że film zawiera płatną promocję. Wprowadzono specjalne mechanizmy do tego, a jednak twórcy nie decydują się na takie działania.
UOKiK jakiś czas temu za nieoznaczoną reklamę ukarał 13 tysiącami złotych Express Bydgoski oraz Dziennik Toruński. Podejrzewam, że gdyby śledzić tego typu przypadki w samym tylko serwisie YouTube lub na Instagramie (#znanamarkaobuwia #zzaskoczenia), urząd musiałby zaopatrzyć się w zupełnie nowe „skrzydło” z urzędnikami. Jeśli jednak prawdą jest, że w tym wypadku za kampanią stał Narodowy Bank Polski, a i tak zabrakło stosownych oznaczeń (oraz interwencji w tej sprawie ze strony NBP), to choć nie jest to bezpośrednio wina banku, jest mi naprawdę przykro, że instytucje państwowe nie chcą wymuszać stosowania prawa.
Chyba, że NBP kryptowalut nienawidzi tak bardzo, że cel uświęca środki?