Skarbówka nie próżnuje i intensywnie poszukuje każdej możliwej złotówki, która mogłaby posłużyć na załatanie poszatkowanego budżetu. Ten został bardzo nadszarpnięty populistycznymi obietnicami rządu. To oznacza, że wszyscy krętacze powinni mieć się na baczności, bo organy administracji zabrały się łatanie dziur systemu.
Kilka lat temu głośno było o ofensywie, jaką ZUS wypowiedział przedsiębiorcom, którzy przenieśli swoje biznesy do Wielkiej Brytanii, aby w ten sposób zaoszczędzić na składkach ZUS. Wzywano do odpowiedzi na bardzo szczegółowe pytania oraz podparcia ich konkretnymi dokumentami, takimi jak rachunki za prąd, bilety na komunikację, paragony i wszystko, co mogłoby udokumentować, że przedsiębiorca faktycznie prowadzi działalność na wyspach.
Wydaje się, że cała sprawa nieco przycichła, choć w żaden sposób nie zraziła naszych biznesmenów. Od niedawna ta metoda znowu powróciła do łask, ze względu na wojnę, jaką rząd wytoczył wszelkim przejawom nadmiernych optymalizacji podatkowych. Tym razem pytającym są Urzędy Skarbowe, a na celownik ponownie trafili przedsiębiorcy – krętacze. Organy administracji skarbowej wzywają nawet drobnych przedsiębiorców, którzy założyli spółki w Wielkiej Brytanii i zadaje im bardzo szczegółowe pytania odnośnie ich działalności. Przegrana w tym swoistym pojedynku oznacza konieczność zapłaty zaległego podatku, odsetek i oczywiście kary.
Optymalizacja podatkowa w Wielkiej Brytanii to żadna optymalizacja
Cały ten proces był potocznie określany mianem biedaoptymalizacji. Rosnąca liczba brytyjskich przedsiębiorców, którzy działalność prowadzili tylko i wyłącznie w Polsce wzbudzała coraz większe zainteresowanie naszego fiskusa. Tajemnicą poliszynela było to, że takie działanie ma na celu tylko i wyłącznie oszukanie pozostałych rodaków, którzy wysokie składki ZUS i podatki płacili w kraju. Przed wakacjami Ministerstwo Finansów wydało nawet specjalny komunikat, w którym wymieniał jakie okoliczności uważa za zachowanie podejrzane.
Możemy oburzać się na praktyki urzędników, mówiąc, że ich ofiarami najczęściej padają drobni przedsiębiorcy, którzy zarabiają relatywnie niewielkie pieniądze. Nie zapominajmy jednak o tym, że kilku takich przedsiębiorców oznacza niższe wpływy z podatków czy składek ZUS. Te pieniądze już bezpośrednio przekładają się na usługi publiczne, edukacje, służbę zdrowia czy ubezpieczenie zdrowotne. Tak samo, jak w przypadku wszystkich prób wyłudzenia zasiłków z ZUS, które tak wiele razy opisywaliśmy na łamach Bezprawnika – mocno kibicujemy urzędnikom. Oby kontrolowali jak najczęściej.