Mieszkają w dwupokojowym mieszkaniu z wielkiej płyty. Mogliby wziąć kredyt, jednakże boją się drastycznych zmian na rynku nieruchomości, o których słyszy się od dłuższego czasu. W mediach przebąkuje się o podniesieniu stóp procentowych, co może zaowocować wzrostem transzy ewentualnego kredytu. A co, jeśli któreś z nich zachoruje lub straci pracę? W rezultacie magazynują oszczędności w nadziei na przypływ odwagi i rynkowe okazje, które mogą prędko nie nadejść. A oszczędności są zresztą coraz mniej warte, bo polityka rządu rozpędza inflację.
Po drugiej stronie są bohaterowie wczorajszego artykułu, który mignął mi bodajże na Onecie. To Frankowicze. Zapamiętałem z tamtego tekstu jeden istotny, kluczowy fakt. Otóż 30% wszystkich Frankowiczów stanowiły rodziny, w których dochód na jedną osobę wynosił 1000 złotych. Rodzina z dwójką dzieci zarabiała po 2000 złotych na głowę, a następnie poszła do banku i dostała kredyt. W obcej walucie.
Obce waluty mają to do siebie, że ich kurs jest zmienny i podatny na różne wydarzenia na świecie. Dolar w 2000 kosztował 4,60 zł. W 2005 już 3,30 złotego, w 2008 2,11 złotego, a dziś kosztuje 3,82 zł. Wprawdzie frank szwajcarski cechował się wyjątkową stabilnością, ale nie zmieniało to faktu, że nadal jest zagraniczną walutą, ze wszystkimi jej zagrożeniami.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Kredyty we frankach były tańsze od tych w złotówkach. Wiele osób uznało, że w takim razie podejmą ryzyko i wezmą we frankach i będą się modlili o stabilną Szwajcarię przez najbliższe lata. Wiele osób deklaruje się jako ateiści walutowi i brali drożej, ale za to w walucie, w której na co dzień zarabiają.
Jeszcze więcej osób - mam wrażenie - postanowiło sprytnie pójść do kredytowego kasyna i wziąć kredyt we frankach, a kiedy na swojej prywatnej loterii przegrali krzyczą dziś do mnie, do ciebie, do rządu lub do twojego banku, drogi czytelniku, "to skandal, zróbcie coś z tym".
Otóż pomoc frankowiczom jest niemoralna i niesprawiedliwa
Jest mi bardzo przykro, bo mam świadomość, że dla wielu osób problemy z frankami spowodowały kłopoty finansowe, a może nawet poczucie niepewności co do dalszego bytu.
Nie możemy im jednak pomagać, ponieważ w pierwszej kolejności byłoby to nieuczciwe wobec tych wszystkich inteligentnych i zaradnych ludzi, którzy przez lata spłacali droższe kredyty - często na przykład kupując 2 pokoje zamiast 3, mieszkanie zamiast domu itd.
Jakby tego było mało w rozmaitych postulatach pojawiają się koncepcje, które dodatkowo ich za tę przezorność ukarzą. Bo jeśli pomóc ma rząd, to przecież z publicznych podatków i pieniędzy, które powinny zostać wydane na wszystkich ludzi, a nie tylko frankowych ryzykantów. Jeśli do pomocy zmusimy banki, to przecież będą musiały te pieniądze odzyskać. Na przykład z pieniędzy ludzi, którzy teraz dopiero chcą wziąć kredyt w złotówkach.
Frankowicze dobrze wiedzieli co robią, mieli tylko jedno zadanie - rozumieć czym jest kredyt w obcej walucie. Nie godzę się na to, byśmy dziś płacili za ich hazardowe upodobania.