Wygląda na to, że spotkała nas prawdziwa plaga kradzieży w Polsce. W ubiegłym roku było ich aż o 12 tys. więcej niż w 2021 r. Policja mówi, że kradniemy niemal wszystko, ale niekoniecznie motywacją jest bieda czy trudna sytuacja życiowa.
Jak podaje „Rzeczpospolitej” Komenda Główna Policji, w zeszłym roku zanotowano w Polsce prawie 250 tys. pospolitych przestępstw. Wśród nich 124 tys. stanowiły kradzieże – a to o ponad 10 proc. więcej niż w 2021 r.
Teoretycznie można to tłumaczyć coraz bardziej skomplikowaną sytuacją gospodarczą – chociażby spowodowaną inflacją oraz kryzysem energetycznym. Okazuje się jednak, że niekoniecznie jest tak, że w Polsce kradnie się towary pierwszej potrzeby.
Plaga kradzieży w Polsce. Ze sklepów znikają… luksusowe alkohole i perfumy
Rzecznik policji insp. Mariusz Ciarka wyjaśnia „Rz”, że rośnie przede wszystkim liczba kradzieży sklepowych. „Rozumiemy, że ceny towarów rosną. Jednak zadziwiające jest to, że zabierane bez płacenia w kasie są głównie alkohole i drogie kosmetyki” – opowiada Ciarka. I podkreśla, że biorąc to wszystko pod uwagę, trudno wyjaśniać plagę kradzieży rosnącą biedą.
Co również niepokojące, policja zauważa, że szybko rośnie liczba młodych, którzy wynoszą coś ze sklepów. Rzecz jasna zdarzają się i kradnący emeryci. Na przykład w Ostrowcu Świętokrzyskim 70-latka wyniosła kilkanaście razy kosmetyki z lokalnej drogerii. Ostatecznie wartość tych artykułów oszacowano na 2,7 tys. zł. Najczęściej, jak wyjaśnia KGP, kradzieże nie są jednak zbyt spektakularne. Często się zdarza, że złodzieje za część towarów normalnie płacą przy kasie, ale część pakują bezpośrednio do torby, bez płacenia oczywiście. Metoda prosta, a poza tym zawsze można się tłumaczyć, że „to przez przypadek”. Tylko raz można uniknąć w ten sposób odpowiedzialności, ale za drugim razem „patent” już raczej nie przejdzie. Inną kategorią są ultragłupie kradzieże, a i tych nie brakuje.
Rzecz jasna łatwiej kraść w wielkim mieście, gdzie sklepy są na każdym rogu. Pod tym względem nie dziwi fakt, że najwięcej kradzieży jest w Warszawie – w zeszłym roku było ich 20,7 tys. – o niemal 2 tys. więcej niż w 2021 r. Mniej jest kradzieży na przykład na Podlasiu, choć niepokojące jest to, że ich liczba wzrosła aż o 20 proc. w ubiegłym roku.