Obowiązek alimentacyjny to instytucja rozciągnięta w Polsce daleko poza granice absurdu. Tak naprawdę jedynym pewnym sposobem na uwolnienie się od zobowiązania jest śmierć: własna albo beneficjenta. Nie musi tak jednak być. Alimenty na czas określony z góry przez sąd byłyby o wiele lepszym rozwiązaniem od konieczności aktywnego domagania się zmiany orzeczenia.
Utrzymywanie byłej żony do końca życia nie jest czymś sprawiedliwym
Przepisy kodeksu rodzinnego i opiekuńczego zawierają bardzo szeroki zakres zastosowania obowiązku alimentacyjnego. Obejmuje on nie tylko rodziców i dzieci, ale także innych krewnych. Co gorsza, w Polsce mamy do czynienia z dość absurdalnymi rozwiązaniami w rodzaju alimentów na wnuki albo na utrzymywanie byłego małżonka. Największy problem z obowiązkiem alimentacyjnym jest jednak to, że obowiązuje on w zasadzie w nieskończoność. Ściślej mówiąc: można się uwolnić od zobowiązania jedynie poprzez aktywne uzyskanie zmiany orzeczenia przez sąd.
Teoretycznie istnieje oczywiście kilka przypadków, gdy obowiązek alimentacyjny rzeczywiście ustaje z mocy prawa. Możemy na przykład umrzeć. Zgodnie z art. 139 przywołanej wyżej ustawy zobowiązanie nie przechodzi na naszych spadkobierców. Sam zobowiązany też może umrzeć. Alimenty są w końcu świadczeniem ściśle związanym z konkretną osobą i jako takie nie podlegają dziedziczeniu.
W przypadku wspomnianych już alimentów na byłego małżonka zawarcie nowego związku małżeńskiego przez beneficjenta wygasza ciążący na nas obowiązek z mocy prawa. Wynika to wprost z treści art. 60 §3 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego. Przy czym warto tutaj wspomnieć o bardzo prostym sposobie, by uniknąć utraty tych dodatkowych środków pieniężnych. Wystarczy nie wychodzić w nowym związku poza bezpieczny status konkubinatu.
Wspomniałem wyżej o możliwości zmiany orzeczenia przez sąd. Istnieją dwa przepisy, które dopuszczają taką możliwość. Pierwszy to art. 138. „W razie zmiany stosunków można żądać zmiany orzeczenia lub umowy dotyczącej obowiązku alimentacyjnego.” Przykładem może być utrata pracy będąca mocnym argumentem za obniżeniem wysokości zasądzonych alimentów. Tak naprawdę kluczowym przepisem będzie jednak art. 144¹ o nieco bardziej specyficznym zakresie zastosowania.
Zobowiązany może uchylić się od wykonania obowiązku alimentacyjnego względem uprawnionego, jeżeli żądanie alimentów jest sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Nie dotyczy to obowiązku rodziców względem ich małoletniego dziecka.
Wada takiego rozwiązanie jest łatwa do dostrzeżenia. Musimy nie tylko domagać się zmiany dotychczasowego rozstrzygnięcia, ale jeszcze przekonać sąd, że nasze żądanie jest słuszne. Druga strona z całą pewnością będzie nam to utrudniać na wszelkie możliwe sposoby. Wniosek nasuwa się sam: o wiele lepszym rozwiązaniem byłyby alimenty na czas określony.
Alimenty na czas określony eliminują prawie wszystkie problemy związane z tą instytucją
Jak miałoby to działać? Odpowiedź jest do bólu wręcz prosta. Sąd nakładając na kogoś obowiązek alimentacyjny, z góry określałby, w którym momencie ten wygaśnie. W przypadku alimentów zasądzanych na dzieci pierwszą oczywistą granicą byłoby ukończenie przez nie osiemnastego roku życia. Warto jednak zauważyć, że w grę wchodzi jeszcze możliwość kontynuowania nauki na studiach. Tyle tylko, że w Polsce praktycznie wszystkie studenckie benefity kończą się wraz z ukończeniem 26 lat. Rozsądnie byłoby po prostu doliczyć do 18 lat typowe 5 lat na ukończenie studiów magisterskich.
Alimenty na czas określony w przypadku byłego małżonka, jeśli już ta instytucja koniecznie musi istnieć, powinny być dużo krótsze. Ich celem nie powinno być przecież zapewnienie rozwiedzionemu małżonkowi środków do utrzymania przez całe życie, ani nawet ukaranie małżeńskiego winowajcy dożywotnim ciężarem finansowym. Sprawiedliwe byłoby raczej przekazywanie środków w swego rodzaju okresie przejściowym, w którym beneficjent przystosowałbym się do nowych realiów finansowych. Rozsądek podpowiada więc okres 3-5 lat.
Jest raptem jeden przypadek, w którym alimenty na czas określony mogłyby się nie sprawdzić. Mam na myśli obowiązek utrzymywania znajdujących się w niedostatku rodziców przez dzieci na starość. Wszyscy zdajemy sobie chyba sprawę z tego, że system emerytalny będzie sobie coraz gorzej radził z zapewnieniem godnej wysokości świadczeń. Takich przypadków będzie w końcu coraz więcej. Kryzys demograficzny w Polsce przecież trwa w najlepsze i nic nie wskazuje na odwrócenie tego trendu.
Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by ograniczyć bezterminowość obowiązku alimentacyjnego wyłącznie do najbardziej kontrowersyjnych przypadków. Niedostatek krewnych i byłych partnerów w teorii powinien mieć charakter przejściowy. Chodzi przecież o wsparcie członka rodziny, albo byłego małżonka, dopóki ten nie stanie na nogi. Alimenty nie powinny stanowić kary nakładanej na kogoś, kto nie popełnił żadnego przestępstwa ani nie naruszył żadnego przepisu prawa.