Mało biznesów miało w czasie pandemii gorszy czas niż restauracje. Jednak minister zdrowia Adam Niedzielski zapewnia, że problemu nie ma. – Gdy jadę do pracy po Nowym Świecie, to nie widzę upadających restauracji – mówił.
Gastronomia w pandemii nie miała lekko – branża była właściwie ciągle zamrożona i mogła przez dużo czasu wydawać tylko dania na wynos.
Nic dziwnego, że lokale gastronomiczne bankrutowały, nawet te znane – na przykład polecana w przewodnikach Michelina krakowska C.K. Dezerter. Inne walczą o utrzymanie, nawet po odmrożeniu branży.
Restauracje może nie są strategiczną częścią polskiej gospodarki – ale na pewno ważną, zatrudniającą dziesiątki tysięcy osób, w dużej mierze młodych. Rząd powinien więc stawać na głowie, żeby takim lokalom pomagać. A jak jest w rzeczywistości?
Minister Adam Niedzielski przekonywał w wywiadzie dla RMF, że problem wcale tak istotny nie jest. Bo gdy przejeżdża limuzyną przez Nowy Świat (reprezentacyjna ulica w Warszawie), to widzi tylko działające knajpy.
Gastronomia w pandemii. Taki mamy klimat (dla biznesu)
Politycy PiS uwielbiają powtarzać, jak to bardzo są blisko zwykłych ludzi i ich problemów. Wielokrotnie powtarzali, że czują Polskę powiatową, niezamożną. W przeciwieństwie do „liberalnej, totalnej opozycji” – oderwanej od rzeczywistości, żyjącej w wielkich miastach.
Czasem jednak politycy partii rządzącej się odkryją – tak, jak to właśnie zrobił Adam Niedzielski. I wtedy wychodzi, że są przynajmniej tak bardzo odklejeni od rzeczywistości, jak ich poprzednicy – a kto wie, może i bardziej.
Minister zdrowia przyznaje, że jego obserwacje świata ograniczają się do widoku z przyciemnianych szyb jego limuzyny – która porusza się zresztą głównie po najbardziej ekskluzywnych częściach stolicy. Choć można docenić Niedzielskiego, że przynajmniej nie udaje skromnego urzędnika. Tak robi na przykład premier Mateusz Morawiecki, który niedawno narzekał, jak to zarabiający 10 tys. zł brutto „bogacze” wykorzystują resztę kraju. Potem wyszło, że rodzina Morawieckich ma prawdopodobnie 40-milionowy majątek (a to i tak według ostrożnych wyliczeń).
Szczerość w życiu bywa dobrą cechą, ale polityce – już niekoniecznie. Przekonał się o tym Włodzimierz Cimoszewicz, który niegdyś wytykał powodzianom, że się nie ubezpieczali. Przekonała się i Elżbieta Bieńkowska, która stwierdziła, że opóźnienia pociągów to normalka, bo „taki mamy klimat”. Ciekawe, czy wypowiedź Niedzielskiego zostanie równie dobrze zapamiętana?