Ksiądz bił w dzwony ile wlazło. Skargami sąsiadów się nie przejmował

Nieruchomości Prawo Dołącz do dyskusji (14)
Ksiądz bił w dzwony ile wlazło. Skargami sąsiadów się nie przejmował

Cztery lata. Tyle trwała batalia mieszkańców małego miasteczka z proboszczem. Powodem było bicie dzwonów. Nie dość, że biły bardzo głośno, to jeszcze od godz. 8 rano do 21 każdego dnia. Mieszkańcom dokuczał hałas. Prosili księdza, by zmniejszył liczbę uderzeń i poziom hałasu. Kapłan był na prośby głuchy. W końcu został ukarany sporym mandatem i nie może już bić w dzwony bez poszanowania praw mieszkańców. Jak poradzić sobie z głośnym sąsiadem?

Jak poradzić sobie z głośnym sąsiadem?

Ta historia zdarzyła się w małym toskańskim miasteczku Coverciano. Ksiądz Leonardo Guerri 200 razy dziennie uderzał w dzwony, hałasując przy tym tak, że stało się to uciążliwe dla mieszkańców. Gdy nie pomogły prośby o uciszenie oraz listy do kurii, ludzie sięgnęli po przepisy. Ściągnęli inspektorów ochrony środowiska, by ci zmierzyli poziom hałasu. Okazało się, że mieszkańcy mają prawo czuć się udręczeni hałasem dzwonów. Liczba decybeli przekraczała dopuszczalne normy. Na odchodne inspektorzy ukarali krnąbrnego proboszcza 2 tys. euro kary. Wydali też decyzję, nakazując księdzu by bił w dzwony ciszej i tylko kilka razy dziennie. Przy tej okazji włoskie media przypomniały o liście kardynała Giuseppe Batori. Arcybiskup Florencji zalecał w nim, by parafie w jego archidiecezji ograniczyły bicie w dzwony, aby, jak podaje PAP, „unikać wystawiania poczucia pobożności chrześcijańskiej na ciężką próbę”.

W Polsce też dzwonią

Toskańska historia nie jest pierwszą i z pewnością nie ostatnią, w której spór sąsiedzki dotyczy za głośno bijących dzwonów. W Polsce też mamy takie przypadki. Dwa lata temu poznańscy inspektorzy ochrony środowiska za przekroczenie dopuszczalnej normy poziomu hałasu ukarali parafię na Wildzie. Mandat 300 zł miał taką moc, że wyłączył dzwony całkowicie.

W Rybniku sytuacja aż tak się zaogniła, że strony spotkały się w Sądzie Najwyższym. Tu, w obronie księdza ukaranego przez Sąd Rejonowy 200 zł mandatem wystąpił minister sprawiedliwości i prokurator generalny, Zbigniew Ziobro. Złożył kasację do Sądu Najwyższego. Ten wyrok uchylił i księdza uniewinnił. Nie dlatego, że poziom hałasu był w normie, bo nie był, co potwierdziły badania. Powodem była klasyfikacja czynu przez Sąd Rejonowy. Otóż uznał on księdza winnego popełnienia wybryku. Sędziowie SN uznali, że bicie w dzwony, nawet zbyt głośno, wybrykiem nie jest. Sąd Rejonowy oceniając zachowanie księdza, jako wybryk wywiódł to zapewne wprost z Kodeksu wykroczeń, który w art. 51 przewiduje karę dla osoby, która, między innymi, krzykiem „lub innym wybrykiem” zakłóca spokój.

Wolność w swoim domku jest ograniczona

Kościół, z punktu widzenia przepisów, regulujących dopuszczalne poziomy hałasu traktowany jak zakład przemysłowy, jak zakład przemysłowy. Musi przestrzegać norm, jak każdy inny. Czasami, jak w na przykład w Gnieźnie, wystarczy telefon do proboszcza z Urzędu Miasta z informacją o skargach mieszkańców, by problem ucichł. A czasami trzeba kilkuletniej batalii sądowej. Obojętnie kto jest naszym sąsiadem ma obowiązek tak korzystać ze swojej nieruchomości, by nie utrudniać korzystania z nieruchomości sąsiednich. Uciążliwy hałas jest utrudnieniem.

Na wokandy trafiają sprawy o różne immisje sąsiedzkie. Nie ma tu nic do rzeczy pora dnia czy nocy. Hałasujący w ciągu dnia często reagują na uwagi sąsiadów, że przecież nie jest to pora ciszy nocnej. W polskim prawie nie ma pojęcia ciszy nocnej. W związku z tym myślenie, że w ciągu dnia można hałasować do woli jest całkowicie błędne. Może się skończyć mandatem, a nawet sprawą w sądzie. Są kancelarie prawne, które specjalizują się w uzyskiwaniu odszkodowań za immisje sąsiedzkie, w tym właśnie, nadmierny hałas. Nie tylko w Polsce staje się on kością niezgody pomiędzy sąsiadami. Nawet głośna spłuczka u sąsiadów może skończyć się sporem sądowym