Wypadek jedynego Polaka w F1 to był jeden z najbardziej dramatycznych momentów w najnowszej historii sportu. Dramatycznych, nie „dramatycznych”, jak występy polskich piłkarzy. Jednak wygląda na to, że była osoba, która się z tego cieszyła. Morawiecki o Kubicy mówił na niesławnych „taśmach Sowy”. Była ulga, bo nie musiał sponsorować najszybszego Polaka. To na pewno wpadka premiera, choć widać, że odrobił lekcje z PR kryzysowego.
Nie chcę, k…a, pięć dych co roku płacić. Sp…laj – tak miał mówić ówczesny prezes Morawiecki o Kubicy, a konkretnie o jego wypadku.
I dalej – Na szczęście złamał rękę, raz, drugi – dodawał ówczesny szef banku BZ WBK. Kolejne „taśmy Sowy” ujawnił właśnie Onet – i premier powinien się właśnie spalać ze wstydu. Oczywiście pewnie się nie spala, bo korporacyjni/polityczni killerzy często specjalnie dużo uczuć nie mają – ale to już osobna kwestia.
Mateusz Morawiecki o Kubicy. Ale o co tu chodzi?
Być może z perspektywy roku 2018 nie do końca się to czuje, ale w okolicach początku obecnej dekady Robert Kubica był najwybitniejszym polskim sportowcem. Osiągał sukcesy jako kierowca F1. Na przykład sezon Formuły 1 w 2010 r. zakończył na 8. miejscu w klasyfikacji generalnej. Zdarzało mu się stawać na podium, choć jako kierowca Renault raczej nie należał do pierwszego sortu tego sportu. Aby tak się stało, musiałby się przenieść do któregoś z najlepszych teamów. Na przykład do Ferrari. I, jeśli wierzyć plotkom (niejako właśnie potwierdzanym na taśmach), był bardzo bliski tego transferu. Wszystko zniwelował jednak jego wypadek z lutego 2011 roku na rajdzie Ronde di Andora. Nie był to przy tym wyścig F1, a rajd, na którym Kubica jechał podrasowaną fabią.
Było wtedy naprawdę blisko tragedii, ale Kubica jakoś się z tego wygrzebał. Nie po raz pierwszy zresztą, bo wypadków miał sporo (o tym też Morawiecki wspominał). Skończyło się na poważnej kontuzji ręki, ale do profesjonalnego ścigania się F1 Kubica już nie wrócił. Kariera jednego z najwybitniejszych sportowców może się na tym nie zakończyła, ale z pewnością ostro wyhamowała. Byli tacy, którzy, krytykowali Kubicę, że rozmienia się na drobne – w końcu dlaczego wybitny kierowca F1 ściga się fabią? Nikt się jednak z wypadku Kubicy nie cieszył. Przynajmniej tak się wydawało.
Morawiecki o Kubicy. Ale co miał do tego prezes BZ WBK?
No właśnie? Co to ma wspólnego z obecnym premierem? Morawiecki o Kubicy u Sowy mówił w 2013 r. – razem z ustawionymi, ówczesnymi przyjaciółmi, na przykład szefem PGE Krzysztofem Kilianem. Morawiecki był wówczas szefem banku BZ WBK, banku już wówczas należącego do Santander. A Santander sponsorował team Ferrari. I tu wracamy do rozmowy;
Obecna u Sowy zastępczyni Kiliana, Bogusława Matuszewska, dopytywała Morawieckiego, czy Santander sponsoruje Ferrari. Prezes BZ WBK opowiada, że w teamie jeżdżą takie gwiazdy, jak Fernando Alonso i Lewis Hamilton (jeśli chodzi o Hamiltona, to prezes banku się pomylił – on był związany z McLarenem, choć występował w reklamach Santandera).
I właśnie wtedy Morawiecki odpowiedział; – miał być jeszcze Kubica, ale na szczęście złamał rękę raz, drugi… Ponoć Morawiecki nie jest w politycznym świecie znany z empatii. Słuchając kolejnych „taśm Sowy” chyba trzeba przyznać, że w tych plotkach sporo musi być prawdy…
Morawiecki o Kubicy, Kubica u Morawieckiego. Tak się reaguje na PR-owy kryzys
Premiera można za wiele krytykować, ale cała sytuacja z Kubicą też dowodzi, że Morawiecki całkiem nieźle umie reagować na medialne kryzysy.
Kierowca po publikacji taśm opublikował na Instagramie zdjęcie ze spotkania z premierem. I do tego podpis „No hard feelings i jedziemy dalej!”. Kubica ponoć spotkał się też z prezesem PKN Orlen. Ponoć też polski gigant rozważa sponsorowanie Kubicy, co może pomóc mu wrócić do F1.
Twist jak w serialu Netflixa, ale to właśnie tak się robi dzisiaj skuteczny PR.