Samochody elektryczne to przyszłość motoryzacji. Teraźniejszość jednak nie jest tak różowa zielona, jak ją malują fani Tesli. Okazuje się bowiem, że samochody elektryczne wcale nie są tak ekologiczne, jak się wszystkim wydaje.
Samochody elektryczne, czy tego chcemy czy nie, są przyszłością motoryzacji. Są szybkie, są ciche, nie emitują szkodliwych gazów cieplarnianych, ich popularyzacja zmniejszy problem smogu w wielu miastach. Do tego, tak po prostu, są gadżetem – takim iPhonem motoryzacji. Gadżetem dużym, drogim, ale coraz popularniejszym, nawet w Polsce coraz częściej możemy spotkać futurystyczne Tesle, nie wspominając o niebędących już ekstrawagancją samochodach hybrydowych.
Samochody elektryczne i ekologia niekoniecznie idą w parze – przynajmniej obecnie
Jednym z głównych atutów samochodów elektrycznych ma być ich ekologiczność. Skoro taki samochód podczas jazdy nie wydziela spalin, to jest przyjazny środowisku, prawda? Okazuje się jednak, że rzeczywistość jest nieco bardziej skomplikowana. Wystarczy bowiem sprawdzić, jaki jest wpływ samochodu na środowisku od początku, tj. od produkcji, aż po utylizację. I wtedy okazuje się, że nowoczesne samochody z silnikami spalinowymi niekoniecznie stoją na straconej pozycji. Ba, mogą być… bardziej ekologiczne (emitować mniej dwutlenku węgla) niż niektóre popularne samochody elektryczne – z Teslą na czele.
Patrick McGee na łamach Financial Times przygotował infografikę stanowiącą omówienie badań opublikowanych przez słynną uczelnię MIT (źródło):
Jak widać, okazuje się, że Tesla wcale nie jest taka „bezemisyjna”, jak się wydaje (choć warto zauważyć, że do porównania użyto najmocniejszej wersji Tesli Model S). Przede wszystkim różnicę widać podczas produkcji samochodu, co nie powinno specjalnie dziwić. Wyprodukowanie akumulatorów, zawierających wiele metali (których wydobycie nie ma wiele wspólnego z ekologią), czy – co za niespodzianka! – wytworzenie energii elektrycznej niezbędnej do zasilenia pojazdu, to elementy, które nie są uwzględniane przy powierzchownej ocenie ekologiczności samochodu. Do tego warto zauważyć np. takie drobnostki, jak szybsze zużycie klocków hamulcowych, spowodowane większą masą pojazdów. Baterie przecież swoje ważą.
Nie oznacza to oczywiście, że samochody elektryczne to humbug. Warto jednak spojrzeć na powyższe dane i zastanowić się, czy aby na pewno atencja, z jaką do samochodów elektrycznych podchodzą politycy zapewniający im np. darmowe parkowanie w centrach miast czy ulgi podatkowe przy zakupie, jest właściwa. Może po prostu ulgi podatkowe na samochody (co samo w sobie ma sens, w końcu warto zadbać o popularyzację nowoczesnych, przyjaznych środowisku samochodów) lepiej uzależnić nie tylko od rodzaju napędu?