Jak wypełnić klimatyczne zalecenia Brukseli i zredukować emisję gazów cieplarnianych? Irlandia ma bardzo sprytny plan: wystarczy zabić krowy. Tamtejszy Departament Rolnictwa zaleca pozbycie się 200 tysięcy krów w ciągu trzech lat. Wszystko po to, by spełnić wyśrubowane założenia Europejskiego Zielonego Ładu.
Irlandia chce zabić krowy dlatego, że ich produkty przemiany materii zawierają szkodliwy dla klimatu metan
Nie jest żadną tajemnicą, że nie jestem entuzjastą klimatycznej nadgorliwości organów Unii Europejskiej. Nie dość, że Europa boryka się teraz z kryzysem inflacyjnym i spowolnieniem gospodarczym, to jeszcze cała reszta świata ma unijne próby „liderowania” głęboko gdzieś. W szczególności dotyczy to trzech największych emitentów na świecie: Chin, Stanów Zjednoczonych i Indii. W swoim przekonaniu utwierdzam się tym bardziej, im bardziej radykalne są nowe pomysły na redukcję emisji gazów cieplarnianych. Dość dobrym przykładem jest najnowszy sprytny plan irlandzkiego Departamentu Rolnictwa.
Jak podaje Portal Spożywczy, tamtejsze władze doszły do wniosku, że będą miały problem z realizacją założeń pakietu Fit for 55. Teoretycznie państwa członkowskie Unii Europejskiej powinny do 2030 r. ograniczyć rozmiary swoich emisji o 55 proc. względem stanu z 1990 r. Jeżeli Irlandia czegoś nie zrobi, to przekroczy cele klimatyczne. Na przeszkodzie stoi jej między innymi rolnictwo.
W Polsce lubimy śmiać się z problemu „pierdzących krów”, jednak ten w rzeczywistości jest całkiem poważny. Jednym z produktów przemiany materii ssaków jest zawarty w gazach metan. Jego obecność w atmosferze wyjątkowo wręcz sprzyja ocieplaniu się klimatu naszej planety. Tak się składa, że krowi układ trawienny generuje naprawdę sporo gazów, w tym także właśnie metanu. Na tyle dużo, że w pewnym momencie nasz Orlen chciał pozyskiwać biopaliwo od krów. Równocześnie zapotrzebowanie ludzkości na mięso, nabiał, skóry i inne produkty odzwierzęce sprawia, że hodujemy jakieś 1,5 miliarda sztuk bydła.
Jaki więc sprytny plan wymyśliła sobie Irlandia? Rozwiązanie problemu krowich gazów jest bardzo proste: zabić krowy. W tym przypadku ma chodzić o plan zlikwidowania 200 tysięcy sztuk była w ciągu trzech lat. Miałoby to kosztować 640 milionów dolarów, czyli jakieś 2,8 miliarda złotych. Pozwoliłby rolnictwu zmniejszyć emisje gazów cieplarnianych o 25 proc. w ciągu siedmiu lat.
W Polsce na szczęście nikomu nie przychodzi do głowy redukowanie stad bydła w imię budowy klimatycznej utopii
Obecnie w Irlandii hodowanych jest ok. siedmiu milionów sztuk bydła. To więcej niż ludzka populacja tego państwa. W tych siedmiu milionach zawiera się liczba 1,55 mln krów mlecznych. Nie trzeba być geniuszem matematycznym, by dostrzec, że coś się w tych wyliczeniach nie zgadza. Niezależnie od tego, w jaki sposób podejść do problemu, 200 tys. krów nijak nie pokrywa tych 25 proc. emisji. Można się więc spodziewać, że jeśli pierwsza akcja rzeczywiście przyniesie jakiś spadek emisji, to poszłyby za nią kolejne.
Nic więc dziwnego, że irlandzcy rolnicy niepokoją się planami swojego rządu. Władze chcą w końcu zabić krowy, które do nich należą i które stanowią dla nich ważny środek produkcji. Jak informuje niemiecki Der Spiegel, hodowcy domagają się dwustronnych rozmów z rządem i systemu rekompensat finansowych. Zaznaczają również, że nie ma mowy o wdrażaniu jakichkolwiek programów redukcji stad, które nie opierałyby się o całkowitą dobrowolność.
Rzeczywiście, władze przymierzają się do zaoferowania rolnikom ok. 3000 euro za krowę. Tym samym budżet operacji miałby wynosić na ok. 200 milionów euro rocznie. Irlandzkim planom uważnie przygląda się Francja, która szacuje udział hodowli bydła na 11,8 proc. krajowych emisji gazów cieplarnianych. W Polsce nikt nie ma planów domagania się od rolników redukcji stad bydła. Hodowcy jednak już teraz obawiają się ingerencji w rynek ze strony organów Unii Europejskiej.
Co jednak z krowami? Można śmiało postawić tezę, że w Irlandii los zwierząt nikogo za specjalnie nie obchodzi. Być może w tym tkwi błąd. Stanowczo zbyt mało się mówi o wpływie, jaki realizacja wszelkiej maści utopijnych planów będzie miała na zwierzęta hodowlane. Dotyczy to nie tylko redukcji emisji gazów cieplarnianych poprzez redukcję liczby zwierząt. Ten sam efekt miałoby przecież zaprzestanie hodowli w ogóle.