Około godziny trwała w niedzielę blokada Orlenu w okolicach Bielska-Białej. Akcję zorganizowało kilkunastu kierowców, którym auta jednocześnie „zepsuły” się na dojeździe do stacji. Czy w czasie, gdy litr Pb 95 kosztuje już w wielu miejscach nawet 8 złotych, takie historie zaczną zdarzać się częściej? Niewątpliwie wśród ludzi zaczyna narastać frustracja.
Blokada Orlenu w Bielsku-Białej
Dziś mówimy o ośmiu złotych za litr, ale wszyscy zdajemy sobie sprawę, że ta karuzela pędzi jak szalona i będzie tylko gorzej. W końcu Orlen wymienia wyświetlacze na niektórych stacjach tak, żeby przy cenie paliwa zmieściła się „jedynka” z przodu. Trudno się dziwić, że nastroje wśród kierowców zaczynają eskalować, bo dla wielu tak drogie paliwo jest po prostu nie do udźwignięcia.
W niedzielę, w samo południe, Orlen w Bielsku-Białej nagle przestał wydawać paliwo. Dlaczego? Bo do stacji podjechało kilkanaście aut, które unieruchomiły dojazd do dystrybutorów. Kierowcy podnieśli maski samochodów i zaczęli tłumaczyć, że albo coś się w nich zepsuło, albo dojechali „na oparach” i nie starczyło na te ostatnie kilka metrów. – Podejrzewam że może być problem ze skrzynią bo mam automat i mogła się zablokować. Można spróbować przepchać auto ale jest ciężkie – mówił jeden z kierowców w rozmowie z portalem Bielsko.info.
Inny kierowca tłumaczył, że przez drogie ceny tankuje minimalne ilości paliwa, dlatego nie starczyło mu oparów, by dociągnąć do dystrybutora. Kolejny powiedział, że najwidoczniej w tym miejscu zgromadziła się „jakaś zła energia”. Oczywiście wszystko to trzeba traktować z przymrużeniem oka, bo kierowcy chcieli po prostu pokazać, że z takimi cenami paliw nie da się długo funkcjonować. Bo auta szybko się „naprawiły” jak tylko na miejsce przyjechała wezwana przez pracowników Orlenu policja.
Takich akcji będzie więcej?
Rządzący przekonują, że choć ceny są zawrotne, to wciąż w Polsce są jedne z najtańszych paliw w Europie. I oczywiście w liczbach bezwzględnych mają rację. Ale jak zobaczymy sobie, że w Niemczech czy Wielkiej Brytanii, gdzie zarobki są znacznie wyższe niż u nas, kierowcy płacą 1-2 złote więcej, to łatwo zrozumieć co jest źródłem frustracji kierowców właśnie nad Wisłą. Prawda jest brutalna – paliwo jest drogie wszędzie, ale tylko w niektórych krajach, między innymi w Polsce, wysokie ceny stanowią naprawdę poważne zagrożenie dla naszych domowych budżetów. I to pomimo tego, że wciąż obowiązuje niższy VAT na paliwo.
Często bywa tak, że jedna akcja – szczególnie szeroko odnotowana przez media (a tak jest w tym przypadku) – zaczyna rozlewać się na inne miasta. Nie jest wykluczone, że w najbliższych tygodniach czekać będą nas różne formy protestu kierowców przytłoczonych „ósemką” (a może i dziewiątką!) na stacjach. I to w czasie, gdy akurat politycy PiS zostali wysłani na objazd kraju. Ciekawe czy, tak jak to było w sobotę przed partyjną konwencją, będą w trasie robić sobie zdjęcia na Orlenie tak, żeby nie pokazać cen.