Koleżance kończyło się paliwo w samochodzie, ale nie zjechała na stację benzynową, bo to Orlen, a ona nie będzie wspierać PiS-u.
Utożsamianie Polski z PiS-em jest dopuszczalne w grze politycznej na przykład w korytarzach Parlamentu Europejskiego, jednak zupełnie nie rozumiem czemu tej tendencji poddają się też obywatele. Wybieranie amerykańskiej stacji benzynowej zamiast rodzimego Orlenu tylko ze względów politycznych, sprawia, że w ostatecznym rozrachunku krzywdzimy samych siebie.
Niestety, ta tendencja daje się we znaki już od kilkunastu miesięcy i nie chodzi wyłącznie o tankowanie.
Duża grupa przeciwników obozu władzy (w mojej ocenie słusznie) z tygodnia na tydzień zamienia się w przeciwników Polski (w mojej ocenie niesłusznie). Są to środowiska polityczne, ale też środowiska medialne, coraz bardziej niechętnie nastawione do rodzimych wartości, instytucji, a nawet interesów.
Stały czytelnik Bezprawnika zna moje zdanie w tej sprawie. Niestałemu wyjaśniam. Rządy PiS są absolutnie katastrofalne w niemalże każdym aspekcie ich sprawowania: ośmieszono ustrój państwa, który obronił się po przerażającej katastrofie, w której zginął sam Prezydent, a nie potrafił się obronić przed Stanisławem Piotrowiczem i Julią Przyłębską. Zrujnowano naszą politykę międzynarodową i to zrujnowano ideowo, nawet nie w celu uzyskania konkretnych korzyści. Media publiczne zamieniono w przemysł niskojakościowej propagandy rodem z magazynów, które kioskarze wstydzą się trzymać na wystawie. Macierewicz. Szyszko. Legislatywa upokarzająca swoją naiwnością i bezsensownością. Mógłbym tak, niestety, długo. I to skupiając się na kwestiach wyłącznie obiektywnych, łaskawie milcząc jak, jako liberał, cierpię widząc etatystyczną koncepcję państwa PiS-u.
Na złość PiS-owi odmrozić sobie uszy
Skoro już ustaliliśmy, że PiS nie ma mojego poparcia ideowego, praktycznego oraz nawet czysto ludzkiego, chciałbym jednak z głębokim niepokojem wyrazić sprzeciw przeciwko postawie podejmowania antypaństwowych inicjatyw przez zwolenników opozycji. Nawet chemioterapia ma swoje granice i nie powinna prowadzić do obcinania kończyn.
Prawdopodobnie, gdyby nie klasyczna pisowska partanina na etapie legislacyjnym oraz rujnowanie polskiej polityki zagranicznej przez Witolda Waszczykowskiego, cała sytuacja nie miałaby miejsca. Doszło jednak do otwartego konfliktu dyplomatycznego z Izraelem, którego sam fakt prowadzenia nie leży w interesie Polaków. Już od jakiegoś czasu w opinii publicznej zaczyna pojawiać się niebezpieczny trend, by zinstytucjonalizowany i głęboko zideologizowany niemiecki system mordowania Żydów w czasie II Wojny Światowej, wrzucać do jednego worka z grupką kryminalistów, również polskiego pochodzenia, którzy byli ścigani nawet przez polskie prawo.
To, co w ostatnich dniach działo się w mediach oraz dyplomacji, bacznie obserwowane na arenie międzynarodowej, mogło i nadal może mieć o wiele poważniejsze konsekwencje, niż wielu osobom się wydaje. Możemy być świadkami swoistej redefinicji historii, a w nowej wersji Polaków obarczy się winą za II Wojnę Światową oraz za holocaust. Polska władza, polska opozycja, polskie media, a nawet polska opinia publiczna swoimi reakcjami na zaistniałą sytuację i skutecznością podejmowanych działań odpowiadają przed historią i przed naszymi potomkami, którym pewnego dnia ktoś wprost może przypisywać odpowiedzialność, również finansową, za czyny, których nie tylko oni się nie dopuszczali, ale też nie dopuszczali się – przynajmniej masowo – ich przodkowie.
A tymczasem przeglądam wypowiedzi polityków i dziennikarzy z mediów jawnie opozycyjnych i ja tam momentami widzę żal. Autentyczne rozżalenie, że Polacy tych Żydów to tak za specjalnie nie mordowali, a jak mordowali, to że były tylko incydenty. Że tak nie bardzo za co jest posypać głowę popiołem, jest trochę kwestionowanej literatury Grossa i kilka sloganów. A przecież, gdyby tylko się dało, to tak pięknie zabolałoby to polityków i wyborców PiS-u. Dumnych, płaczących przy hymnie. Niezdrowo zakochanych w ojczyźnie. O jak fajnie byłoby im zrobić na złość i udowodnić, że Polacy nie tacy fajni. Nic to, że jest to kompletnie sprzeczne z tzw. racją stanu.
Przecież to są poważne rzeczy. Działy marketingu dużych firm byłyby gotowe zapłacić wielką kasę za rzeczy, które robicie za darmo. I to tylko na złość PiS-owi.
Gdyby rząd był sprawny, cała sytuacja pewnie by się nie wydarzyła. Nawet gdyby Platforma Obywatelska jakimś cudem przygotowała ustawowego bubla podobnego pokroju, to Izrael nie miałby odwagi wdawać się w spór z silnym liderem swojego regionu, cenionym w Unii Europejskiej. Obecnie Polska jest słaba i samotna na arenie międzynarodowej, a sytuacja sprzed kilku dni pokazuje, że taka słabość ma swoją cenę. Inne państwa starają się tę słabość wykorzystywać do rozgrywania swoich interesów i narzucania swojej wizji świata. Tak jak już wielokrotnie przestrzegałem, płacimy właśnie cenę za nieporadnego pana od San Escobar oraz całe jego środowisko.
PiS przeminie. Nie wiem czy w najbliższych wyborach, następnych, w drodze rewolucji hipsterów z Placu Zbawiciela czy w drodze powstania ludzi zniecierpliwionych bylejakością władzy. I wtedy nagle może się okazać, że zostaniemy z bardzo słabą Polską, którą przez ostatnie lata rujnowała nie tylko władza, ale nawet my sami – na złość husarii z internetu i „Kaczorowi”.