Oddasz swój bilet autobusowy? Złamiesz regulamin

Gorące tematy Codzienne Dołącz do dyskusji
Oddasz swój bilet autobusowy? Złamiesz regulamin

Akcje społeczne w rodzaju „Podaj bilet” nasilają się zwłaszcza w odpowiedzi na wzrost cen komunikacji publicznej. Często są „zemstą” za podwyżki, ale mogą też być przejawem ludzkiej życzliwości. Przyglądamy się tej sprawie decydując, czy cały proceder jest zgodny z prawem.

System pozwalający zaoszczędzić pieniądze i zrobić potencjalnie dobry uczynek jest banalny w swojej prostocie. W myśl jego działania, pasażer kasujący w autobusie bilet jednorazowy, powinien przy wychodzeniu z pojazdu podać go następnemu wsiadającemu. Dzięki temu, obdarowana osoba będzie mogła bezpłatnie przejechać aż do końca trasy lub, jeżeli wysiądzie wcześniej, po raz kolejny przekazać ten sam bilet.

Mogłoby się zdawać, że takie działanie ma same plusy. Ogranicza się przez to zużycie papieru, podróżni mniej płacą, a do tego wzrasta poziom ludzkiej życzliwości. Biorący udział w akcji tłumaczą, że wykupują możliwość przejazdu na całej trasie, tzn. od jednej „pętli” do drugiej, więc jeśli nie w pełni wykorzystują ten przywilej, mogą przekazać to prawo komuś innemu. Podobnie w przypadku niepełnego wykorzystania biletów czasowych, swoje działania uzasadniają tym, że mają opłacony konkretny okres na przejazd i jeśli nie zużyją go w pełni, mogą pozwolić „na swoim czasie” jechać innej osobie.

Problem pojawia się wtedy, kiedy zorientujemy się, że ktoś na tym procederze traci. Jest to zarząd komunikacji odpowiedni dla danego miasta. Mniejsza ilość skasowanych biletów to spadające przychody. Aby wyrównać te braki, spółki takie jak MZK czy ZTM mogą radzić sobie podnosząc ceny przejazdów. Paradoksalnie, w odpowiedzi na takie podwyżki, pojawiają się kolejne akcje w rodzaju „Podaj bilet”, które ogłaszane są m.in. na Facebooku. W ten sposób koło się zamyka.

Czy następuje tu łamanie prawa? Zdecydowana większość przewoźników w swoim wewnętrznym regulaminie ma zapis mówiący o zakazie przekazywania biletów innym pasażerom. Nie przestrzegając go, niestety łamiemy prawo, nawet mając jak najlepsze intencje. Do tego, jeśli przy tego typu działaniu zauważy nas kontroler biletów, może nałożyć na nas karę odpowiednią do ustalonej w przepisach firmy obsługującej daną komunikację.

Pamiętajmy, że bardzo często jeśli ktoś za pomocą „sprytnego” procederu zyskuje pieniądze, to ktoś inny je traci. W tym wypadku uszczuplanie budżetu firm takich jak MZK może odbić się na wszystkich pasażerach. Choć opisywane akcje społeczne wydają się przejawami uprzejmości, należy mieć na uwadze dewizę „po pierwsze – nie szkodzić” i nie działać na szkodę przewoźnika poprzez łamanie jego regulaminu.