Niektórzy policjanci cieszą się z propozycji zmian w procedurze wykroczeniowej, bo „skończy się rumakowanie”. Z całym należnym wam szacunkiem – nie jesteście sędziami. Często brakuje wam specjalistycznej wiedzy prawniczej i niezależności. Sama znajomość przepisów to niewiele.
Policjant nie jest sędzią
Przypomniała mi się pewna historia – rodem z USA. Można ją sprowadzić do rozmowy szefa policji z sędzią. Ten pierwszy rzekł, że wymiar sprawiedliwości jest jedynie przeszkodą, przez którą wóz (organy ścigania) nie może się odpowiednio rozpędzić. Sędzia w odpowiedzi wyjaśnił mu, że wóz bez hamulca (wymiaru sprawiedliwości) jest po prostu bezużyteczny, niesprawny i stanowi zagrożenie.
W zasadzie do powyższego można sprowadzić wskazywany przez „Wyborczą” entuzjazm niektórych policjantów związany z proponowanymi zmianami w postępowaniu wykroczeniowym.
Odnosząc się do projektu przypomnijmy, że prawodobnie:
- zniknie możliwość odmowy przyjęcia mandatu
- powstanie swego rodzaju obowiązek dowodzenia swojej niewinności (proponowane przepisy nakazują we wniosku ws. odwołania się od mandatu wykazać wszystkie twierdzenia i dowody na ich poparcie, także dot. zaskarżenia mandatu co do winy)
- mandat karny staje się wymagalny z chwilą wydania, sąd będzie mógł na wniosek wstrzymać jego wykonalność
Projekt nowelizacji postępowania w sprawach o wykroczenia wywołał niemałe kontrowersje. Nie dziwię się wcale, że niektórzy policjanci cieszą się z propozycji. Zyskają bowiem potężne narzędzie, dzięki któremu ich pozycja „negocjacyjna” z podejrzanym o popełnienie wykroczenia diametralnie się zmieni.
Decyzja policjanta o nałożeniu mandatu karnego będzie bardziej doniosła. Ponadto stanowić będzie pewną zasadę w procedurze mandatowej – obywatelowi pozostanie jedynie odwołanie się od arbitralnie nałożonej kary. Policjant staje się niewątpliwie tym „silniejszym”, także – wydaje się – na ewentualnym etapie sądowym.
Sędzia nie działa „na rozkaz” i zna prawo (nie przepisy)
Podstawowe szkolenie policjantów z prawa opiera się na absolutnych podstawach prawoznawstwa, a także wykładni relewantnego prawa pisanego. Funkcjonariusze (abstrahuję od prawników w szeregach Policji) doskonale znają się na stosowaniu przepisów prawa, na których „pracują”, zaś nie jest to tożsame z rozległą wiedzą prawniczą.
Funkcjonariusze nie są też niezależni. Są hierarchicznie podlegli, a ponadto podlegają dyscyplinie służbowej (i karom za niewykonanie polecenia „z góry”). Brak szczegółowej wiedzy prawniczej – a także pełnej niezależności – powoduje, że nie wolno oddać w ręce policji (czy urzędnika) uprawnienia do bezwzględnego i wiążącego w skutkach karania. Nowelizacja zakłada właśnie coś takiego poprzez fakt, iż mandat karny byłby wykonalny z chwilą jego nałożenia.
Z tego też względu administracyjne kary pieniężne (natychmiastowo wykonalne) nakładane przez sanepidy w mojej opinii nie spełniają podstawowych wymogów konstytucyjnych, które przewiduje się dla procedury wiążącego karania obywateli. Sytuacja jest analogiczna.
Sprawy wykroczeniowe nierzadko są bardzo skomplikowane. Fakt, że kara jest relatywnie niewielka nie oznacza, że stany faktyczne i prawne nie budzą wątpliwości. Tymi powinien – na żądanie obywatela, któremu przysługuje prawo do sądu – zająć się wyspecjalizowany organ procesowy.
Fakt, pewnie czasem odmowa przyjęcia mandatu podyktowana jest złośliwością. Są też sprawy oczywiste, z których oceną sobie policjanci w zupełności poradzą – pełna zgoda. Ale prawo do sądu jest niemalże święte. Jeżeli obywatel nie chce skorzystać z ułatwienia w postaci mandatu karnego, to należy mu bezwzględnie zapewnić prawo do sądu – i dopiero ten powinien obywatela ukarać.
Prawo do sądu bez konieczności odwoływania się, składania wniosków dowodowych i proszenia sądu o wstrzymanie wykonalności kary.