Wydawałoby się, że zasada nieważne co mówią, ważne żeby mówili już dawno odeszła do lamusa. Okazuje się jednak, że pamięć konsumentów jest bardzo krótka i po tygodniu od PR-owej katastrofy pamiętamy zazwyczaj to, że o danej firmie było głośno. Dowodem na to może być… Willa Karpatia.
Czytelnicy Bezprawnika z pewnością pamiętają marketingową katastrofę z początku tego roku, której głównym bohaterem był podhalański pensjonat Willa Karpatia i jego właściciele. Internauta podzielił się historią swojej ciotki, która niezadowolona z pobytu w ośrodku wystawiła negatywny komentarz na ich facebookowym profilu. Przyzwyczajeni do takiej formy wyrażania opinii przez konsumentów internauci byli w szoku, kiedy przeczytali odpowiedzi właścicieli pensjonatu na recenzję. Pyskówka to mało powiedziane. Goście byli obrażani, wyciągano prywatne zdjęcia z ich profili, które miały sugerować problemy z alkoholem, a syna komentującej kobiety określono mianem „nieślubnego syna„.
Użytkownicy wykopu, tak samo, jak wszyscy inni internauci byli zbulwersowani taką praktyką, a cała sprawa niezwykle szybko przerodziła się w aferę, która przedostała się nawet do tradycyjnych mediów. Właściciele Willa Karpatia próbowali oczywiście łagodzić kryzys, lecz te próby można porównać do gaszenia pożaru baniakiem benzyny. To był marketingowy dramat. Z jednej strony publiczne przeprosiny, a z drugiej strony właściciele straszyli internautów policją. Do mediów trafiło również nagranie sugerujące, że opublikowane przez nich przeprosiny było niczym każda wyborcza obietnica – pustą wydmuszką. Z tego powodu sprawa była obecna w mediach przez bardzo długi czas. Ostatecznie o wszystkim zapomniano, a od tego czasu minęło ponad pół roku. Z punktu widzenia internetu to cała wieczność.
Willa Karpatia – nieważne, co mówią, ważne, żeby poprawnie pisali nazwisko
Po pół roku właściciele Willa Karpatia chwalą się, że mają więcej gości niż kiedykolwiek. W artykule opublikowanym na łamach Wirtualnej Polski wspominają również przebieg z ich punktu widzenia.
Właściciele pensjonatu zdecydowali się odsunąć na dalszy plan, a obecnie pensjonatem zarządzają ich dzieci. Czy internetowe zamieszanie wpłynęło na obłożenie obiektu? Okazuje się, że zupełnie nie. Co prawda w styczniu faktycznie odwołano kilka rezerwacji, lecz po tym czasie wszystko wróciło do normy. Co więcej – według właścicieli obłożenie hotelu jest zdecydowanie większe niż przed internetową aferą.
W styczniu kilka rezerwacji faktycznie odwołano, ale w dłuższej perspektywie, można wręcz powiedzieć, że obłożenie hotelu jest większe. Strona zaczęła się lepiej pozycjonować, zainteresowały się nami portale bookingowe. A stali klienci, jak przyjeżdżali, tak przyjeżdżają. To głównie na nich bazujemy.
W pensjonacie raz na jakiś czas zjawiają się osoby, które próbują wynegocjować zniżkę, grożąc opublikowaniem negatywnego komentarza. Właściciele nie dają się jednak nabrać na takie sztuczki. Z całego zamieszania wyciągnęli wniosek, że negatywne komentarze trzeba po prostu ignorować.
Potwierdza się powiedzenie „nieważne jak mówią, byle mówili” – komentuje Marek Topór, współwłaściciel Willi Karpatia. – Wnioski oczywiście wyciągnęliśmy. Więcej nie będziemy odpowiadać na negatywne komentarze. To był błąd.