Koniec z bezmyślnym stawianiem znaków drogowych? Na to wygląda, a przynajmniej są na to szanse, bo sąd administracyjny jasno powiedział samorządowcom: stawiajcie znaki, gdzie tylko chcecie, ale z sensem.
Tak jak polscy kierowcy nie potrafią obsługiwać ani samochodów, ani dróg, po których się poruszają, tak polscy drogowcy nie potrafią stawiać znaków drogowych. Chyba największym grzechem tych drugich jest nadmiar znaków, umiejscowionych w różnych dziwnych miejscach, często – postawionych po prostu bez sensu. Okazuje się, że można z tym jednak walczyć, i to skutecznie. Nie wierzycie? To zobaczcie.
Znaki drogowe nie mogą być stawiane bezmyślnie – niby takie proste, ale musiał to rozstrzygnąć sąd
Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gorzowie Wielkopolskim musiał rozstrzygnąć spór dotyczący umiejscowienia znaku zakazu postoju. Grupa mieszkańców zażądała bowiem od włodarzy miasta, aby ci zakazali postoju samochodów na jednej z ulic. Parkujące pojazdy znacząco zmniejszały bowiem widoczność, co powodowało niebezpieczne sytuacje. Po przeanalizowanie sytuacji, na drodze pojawił się znak B-36 z adnotacją „nie dotyczy pobocza”:
Szybko jednak okazało się, że nie wszystkim to odpowiada. Jedna z osób mieszkających przy ulicy objętej zakazem zażądała przywrócenia stanu poprzedniego, aby mogła ona w pełni korzystać z prawa własności nieruchomości – czego zakaz miał ją pozbawiać. Wniosek ten spotkał się z odmową, co motywowano kwestiami bezpieczeństwa. W związku z powyższym sprawa trafiła do sądu administracyjnego.
Ten przyznał rację mieszkańcowi. Sąd stwierdził bowiem (wyrok WSA w Gorzowie Wielkopolskim z dnia 8 marca 2017 r., sygn. II SA/Go 863/16), że umiejscowienie znaków drogowych winno być odpowiednio uzasadnione, czego w niniejszej sprawie zabrakło. Jak wskazał sąd, obowiązkiem władz jest odpowiednie wyważenie interesów wszystkich zainteresowanych, nie tylko kierowców, ale i mieszkańców:
Uzasadnienie takie powinno w sposób jasny i przekonujący odzwierciedlać prawidłowe wyważenie proporcji pomiędzy interesem osób zamieszkałych przy danej ulicy, którym niewątpliwie należy zapewnić swobodny, bezpieczny i zgodny z przepisami prawa dojazd do ich nieruchomości, a interesem społecznym, który w tego rodzaju sprawach wyraża się jako konieczność zapewnienia bezpieczeństwa wszystkim uczestnikom ruchu drogowego, korzystającym z danej ulicy będącej drogą publiczną.
Z jednej strony szkoda, że po raz kolejny okazuje się, że o swoje prawa obywatele muszą walczyć przed sądami, nawet w sytuacji, gdy przepisy są dosyć jasne. Z drugiej, to najlepszy dowód, że sądy jednak potrafią obronić obywateli przed opresyjną władzą. Nawet, jeśli ta „opresyjność” polega na bezmyślnym stawianiu znaków drogowych.