Gdy jest kryzys, to są problemy z papierem toaletowym – przerabialiśmy to w strasznych latach stanu wojennego, na początku pandemii, ale przerabiamy też teraz. Nie jest na szczęście tak, że papieru nie ma. Jest, ale drożeje tak szybko, jak niemal żaden inny produkt. Czemu ceny papieru toaletowego zaczynają sięgać sufitu?
Jak wynika z analizy MondayNews, produkty papierowe są nowymi liderami wzrostów cen. Jeśli chodzi o porównanie stycznia 2023 r. z analogicznym okresem zeszłego roku, to wygrywają ręczniki papierowe – ich cena wzrosła aż o 59 proc. Ale wśród niechlubnych „inflacyjnych liderów” jest i papier toaletowy. Jego cena wzrosła o 47 proc.
Dopiero na trzecim miejscu są banany (wzrost cen o 45 proc.). Na kolejnych miejscach znalazły się takie artykuły, jak np. jaja czy proszek do pieczenia.
Ceny papieru toaletowego sięgają sufitu. Ale właściwie dlaczego?
Jak by na to nie patrzeć, papier toaletowy to towar pierwszej potrzeby. Gdy coś nagłego i nieprzewidywalnego dzieje się na świecie, ludzie idą robić papierowe zapasy. Nieco starsze osoby pamiętają to z czasów stanu wojennego. Ale przecież podobnie było na początku pandemii czy (w znacznie mniejszym stopniu) rok temu, gdy Putin ruszył na Kijów. W takich momentach działa psychologia – jakoś gatunek ludzki ma zakodowane, że szybko trzeba iść w takiej sytuacji do sklepu po papier.
Czy jednak taki wzrost cen papieru toaletowego można tłumaczyć wojną? Jeśli tak, to w nie aż tak dużym stopniu. Papier (zarówno ten toaletowy, jak i ręcznikowy) drożeje, bo wbrew pozorom jest to towar, który wcale nie jest taki prosty w produkcji. Potrzeba do tego bardzo dużo energii i ciepła – a to wszystko bardzo mocno drożało w ostatnim czasie.
Kluczowa w tym wszystkim jest jednak celuloza – a właściwie to jej brak. Niedobory były bardzo widoczne w czasie pandemii i sytuacja jeszcze nie do końca się ustabilizowała. Celulozowy kryzys pogłębiła rzecz jasna wojna w Ukrainie – akurat Rosja jest bardzo ważnym dostawcą surowca. Nie ma tu na to wyraźnych danych, ale niewykluczone, że zaczęły działać też konsumenckie mechanizmy psychologiczne. No bo skoro papier tak drożeje, to czemu nie zrobić zapasów na kilka miesięcy? Akurat jest to o tyle łatwe, że papier się przecież nie zepsuje. Jeśli coś takiego się dzieje, to rzecz jasna przekłada się to na ceny – papier szybciej schodzi, producenci podnoszą stawki.
Obecny kryzys – jakbyśmy go zatem nie nazwali – znów staje się czasem problemów z papierem toaletowym. Po tym względem można mieć déjà vu odnośnie poprzednich kryzysów.