GUS podał długo wyczekiwane dane dotyczące wzrostu cen i usług. Inflacja w styczniu 2023 r. wyniosła 17,2 proc. To zauważalnie więcej niż w grudniu, w ujęciu miesięcznym mamy do czynienia ze wzrostem o 2,4 proc. Zważywszy jednak na okoliczności, mogło być dużo gorzej. Ekonomiści spodziewali się, że styczniowa inflacja sięgnie nawet 17,7 proc.
Inflacja w styczniu 2023 r. wyniosła 17,2 proc., co i tak jest całkiem niezłym wynikiem
Opublikowane właśnie dane GUS dotyczące wzrostu cen i usług w styczniu tego roku są bardzo ważne. Wszyscy w końcu spodziewali się, że inflacja w styczniu 2023 r. będzie zauważalnie wyższa niż w grudniu. Średnia prognoz ekonomistów wskazywała na wynik w okolicach 17,7 proc. Byłby to drastyczny wzrost względem grudniowego 16,6 proc. Okazuje się jednak, że nie jest aż tak źle. Główny Urząd Statystyczny podał, że inflacja w styczniu wyniosła jedynie 17,2 proc.
Nie jest to oczywiście scenariusz idealny. Wciąż mamy do czynienia z niemalże rekordowym skokiem w ujęciu miesięcznym. Względem grudnia ceny w gospodarce skoczyły o 2,4 proc. Jak podaje portal money.pl, to wynik nienotowany od marca 2022 r. Co gorsza, wzrost inflacji wciąż nakręcają przede wszystkim ceny towarów i usług kluczowych z punktu widzenia przeciętnego Polaka. Żywność zdrożała w ujęciu rocznym o 20,7 proc., podobnie jak wydatki mieszkaniowe. Wzrost cen nośników energii wyniósł aż 34 proc.
O dezinflacji na razie możemy zapomnieć. Tym niemniej, relatywnie niska inflacja w styczniu 2023 r. to powód do ostrożnego optymizmu przed lutym. Tymczasem analitycy mBanku przekonują, że szczyt inflacji wyraźnie się spłaszczył. Równocześnie niezły wynik Polski przełamuje schemat negatywnych zaskoczeń w naszym regionie. Inflacja w Czechach i Węgrzech jest w końcu wyższa od oczekiwań ekonomistów. Równocześnie mBank spodziewa się, że ostateczne dane GUS za styczeń zostaną jednak skorygowane w górę.
Prawdziwym testem dla kondycji polskiej gospodarki będzie dopiero luty
Inflacja w styczniu 2023 r. wzrosła z paru powodów. Nie sposób nie wspomnieć w tym kontekście o typowych korektach w cennikach przedsiębiorców dokonywanych z nastaniem nowego roku. Równocześnie to także moment wzrostu stawek różnego rodzaju danin na rzecz państwa i waloryzacji kosztów związanych z zatrudnieniem pracowników. Co więcej, początek tego roku przyniósł zakończenie istotnej części rządowej tarczy antykryzysowej. To wszystko razem nie mogło pozostać bez wpływu na wysokość cen towarów i usług. Trzeba jednak przyznać, że działania osłonowe rządu przyniosły tutaj pewien zauważalny skutek.
Najgorsze jednak przed nami. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że to właśnie w lutym nastąpi największy wzrost inflacji. Bardzo możliwe, że osiągniemy wówczas inflacyjny szczyt. Wzrost cen najprawdopodobniej wyniesie w okolicach 19 proc. Dopiero później nastąpi prawdziwa dezinflacja.
Piotr Bielski, główny ekonomista Santander Bank Polska, spodziewa się, że jej tempo będzie zauważalnie niższe niż, sugeruje to NBP. Bielski jest zdania, że wzrost cen utrzyma się na dwucyfrowym poziomie przez większość roku. Inflacja może spaść poniżej 10 proc. dopiero pod koniec roku. Innego zdania jeszcze przed publikacją danych GUS był bank Pekao, którego analizy sugerowały szybką dezinflację w tempie porównywalnym z projekcją inflacyjną Narodowego Banku Polskiego.
Komisja Europejska również należy do grona sceptyków. Prognoza inflacyjna KE dla Polski w 2023 r. wynosi obecnie 11,7 proc. a prognoza wzrostu na ten rok to zaledwie 0,3 proc. Na tle reszty Unii Europejskiej wypadamy pod tym względem naprawdę kiepsko. Potwierdzają to poniekąd dane o skurczeniu się naszej gospodarki o 2,4 proc. w IV kwartale zeszłego roku. Jak będzie naprawdę? Przekonamy się za miesiąc. Być może luty również przyniesie miłe zaskoczenie.