Już nie tylko Lidli i Biedronka. „Potrzebne informacje” wchodzą do sklepów z odzieżą

Biznes Zakupy Dołącz do dyskusji
Już nie tylko Lidli i Biedronka. „Potrzebne informacje” wchodzą do sklepów z odzieżą

Kasy samoobsługowe są dość polaryzujące, niemniej widać, że firmy je lubią. Nic dziwnego, to oznacza dla nich wymierne oszczędności. Takie kasy to już standard w Żabce, Lidlu czy w Biedronce. Teraz czas na kasy samoobsługowe w Zarze – i nie tylko.

Jak podają Wiadomości Handlowe, dwa sklepy w warszawskiej galerii Westfield Mokotów przeszły gruntowny remont – chodzi o sklepy Zary i  Pull&Bear (obie marki należą do jednego koncernu – hiszpańskiego Inditexu). Zmiany nie polegały tylko na przebudowie sklepu. Pojawiły się teraz kasy samoobsługowe – rozwiązanie rodem z Żabki czy z Biedronki. W sklepach odzieżowych do tej pory była to bardzo duża rzadkość. Natomiast, jak widać, rewolucja nadchodzi i tutaj.

W mokotowskiej Zarze, jak podają „WH”, Zainstalowano aż sześć nowoczesnych urządzeń w dziale damskim i trzy w męskim. Kasy z Zary są jeszcze nowocześniejsze niż te z Biedronki czy innych popularnych dyskontów. Nie trzeba bowiem skanować poszczególnych kodów kreskowych, wystarczy włożyć towar do odpowiedniego pojemnika, a urządzenie samo rozpozna produkty. Urządzenia z Zary mają jednak poważny minus – póki co nie można płacić w nich BLIK-iem (podobnie jak jest to niemożliwe w przypadku gotówki). Zostają karty płatnicze lub karty podarunkowe.

Kasy samoobsługowe w Zarze i Pull&Bear. Tej rewolucji już nikt nie zatrzyma

Kasy samoobsługowe budzą wiele emocji. Niektórzy nie lubią w kółko słuchać o „potrzebnych informacjach”. Inni boją się, że kasy zabierają pracę ludziom – co zresztą jest dość logiczne. Firmy szukają oszczędności, a utrzymywanie kasjerów to przecież spory wydatek. Irytacja niektórych klientów więc nie hamuje sklepowej rewolucji. Ta postępuje i będzie postępować, przynajmniej w Polsce. W Niemczech na przykład niektóre sieci narzekały, że samoobsługowe kasy zachęcają do kradzieży. Zdarzało się więc nawet, że trzeba było je demontować. Nad Wisłą najwyraźniej sklepowe kradzieże już takim problemem nie są. To oczywiście świetna informacja, ale też oznaczająca, że kas bez obsługi będzie już tylko przybywać. A jak będzie jednak więcej kradzieży? Cóż, można przecież wyznaczyć do pilnowania porządku roboty policyjne.