O wydarzeniach podczas Parady Równości w Białymstoku napisano już chyba wszystko, więc nie będę powielać tego samego oburzenia, co pozostali, bo i moje oburzenie w tym fakcie nic nie zmieni. Środowiska konserwatywne trwają bowiem w przekonaniu, iż wszystko gra: "LGBT sprowokowali", "ci bijący to były lewicowe bojówki ściągnięte z Francji", "nic się nikomu nie stało", "oni się tylko modlili".
Rzecz w tym, że owa modlitwa była diabłem podszyta, bo za nią szło przecież przyzwolenie na przemoc. Liczyło się więc, że Kościół dozna przebudzenia, Episkopat potępi takie zachowania, a archidiecezja białostocka powie, że tak nie wolno.
Archidiecezja białostocka powiedziała jednak, żeby Bóg błogosławił tym, którzy bronili tradycyjnych, rodzinnych wartości. Czyż więc mamy rozumieć, iż tradycyjne, rodzinne wartości to przemoc, wyzwiska, opluwanie? Czyż takich wojowników pragnie Chrystus po swojej stronie?
Białostoccy kapłani po prostu bluźnią, a za tym bluźnierstwem powinna iść ostra odpowiedź z Watykanu. Pełna treść ich ogłoszenia brzmi bowiem tak:
Archidiecezja białostocka o "Marszu równości"
Cały komunikat wydaje się być - w najlepszym wypadku - skandalicznym brakiem wyczucia i zrozumienia sytuacji. Nawet jeżeli spora część mieszkańców miasta sprzeciwiała się sprzecznym ze swoją wiarą zachowaniom czyniąc to w kulturalny sposób w zaciszu świątyni (i to im chciano podziękować), nie sposób przemilczeć fakt, że obok odgrywały się dantejskie sceny.
W takiej sytuacji załączony komunikat jest niedopuszczalny. Jest to oczywiście próba w miarę pozytywnej interpretacji słów archidiecezji, bo co, jeśli komunikat wprost - a tak można to interpretować - dziękuje, chwali i gloryfikuje osoby, które biły lub atakowały uczestników Marszu Równości?
Z teologicznego punktu widzenia, jest to bluźnierstwo. Definicja jest następująca:
Używanie "Niech wam Bóg wynagrodzi" dla osób sprzeciwiających się przykazaniom jest więc bluźnierstwem (wzywa się imienia Boga, jednocześnie pochwalając zachowania pełne przemocy) i Episkopat powinien zareagować. Zachowanie to przypomina zachowanie kleryków z Wołynia, którzy święcili kosy i noże służące do zabijania Polaków.
Ten sam homoseksualizm w Katechizmie opisany jest między innymi tak:
W grę wchodzi tu bicie, opluwanie, rzucanie petardami i wyzywanie maszerujących osób. Co o tym mówi Biblia?
Uderzony przez sługę Annasza Jezus odpowiada:
Jeśli więc nie zgadzamy się z homoseksualistami, udowodnijmy, co było złego.
Przykazania o miłości bliźniego nie muszę chyba nikomu przypominać. Zadaniem wiernego katolika jest napominać swoich braci, kiedy ci błądzą w grzechu, ale nie wolno im ich krzywdzić, nie mogą ich obrażać. Kto zapiera się tych prawd, zapiera się Boga.
Zachęcanie do przestępstwa?
Księża nie mówią wprost, dziękując jedynie za interwencję. Ale dziękują tym, którzy dopuścili się przestępstw. To z kolei dobra zachęta dla nich, żeby tak czynić, bo dla wielu słowo kapłanów jest święte, jest usprawiedliwieniem. Ludzie nie rozumieją Słowa Bożego, czytają je wybiórczo, interpretują na korzyść popełnianych przez siebie zbrodni, zachowują się jak najbardziej fanatyczne odłamy sunnickie (Koran zachęca bowiem do zabijania homoseksualistów) i w ten oto sposób czynią zło.
Księża bezpośrednio nie nawołują tym samym do przestępstwa (co byłoby karalne), ale dają na owe przestępstwo ciche przyzwolenie. A prawo dotyczy wszystkich: wierzących i niewierzących, homoseksualistów i heteroseksualistów. Owe prawo powinno być szanowane, zwłaszcza w kwestiach, kiedy w grę wchodzi odstąpienie od krzywdzenia drugiego człowieka. Na szczęście Policja przeprowadziła już zatrzymania.
I mogą sobie mówić, że tylko Bóg może ich sądzić, ale najpierw powinni dać się osądzić człowiekowi. Bo karę na Ziemi można odbyć i można zostać wypuszczonym, ale po śmierci jest już tylko płacz i zgrzytanie zębów.