Nie da się zaprzeczyć, że każdy człowiek jest inny. Życie pośród ludzi wymaga dopasowania się do pewnych — czasem niepisanych — norm, których przestrzeganie determinuje funkcjonowanie społeczeństwa. Dzisiaj weźmiemy na tapet dosyć kontrowersyjne zagadnienie: czy można śmierdzieć w miejscu publicznym?
Czy można śmierdzieć w miejscu publicznym?
Oczywiste jest, że różnimy się zapachem. Naturalny zapach skóry, ilość wydzielanego potu (a raczej czas, przez który ów na skórze się znajduje), rodzaj perfum — na zapach człowieka składa się multum czynników.
Jesteśmy jednak w stanie wskazać zapachy przykre, które u zdecydowanej większości ludzi, będą wywoływać nawet odruchy wymiotne. W tym wypadku należy nazywać pewne sprawy „po imieniu”, unikając krzywdzących dla wszystkich relatywizacji.
Osoby bezdomne, skrajnie otyłe lub niedbające zarazem o higienę, wydzielają bardzo często zapach, który wręcz atakuje wszystkich dookoła. Problem jest szczególnie widoczny na mniejszych przestrzeniach, na przykład w komunikacji publicznej — w autobusie, czy w pociągu.
Z pewnością każdy z nas spotkał się z bezdomnym w autobusie, a specyficzny, słodko-duszący zapach, który nieodłącznie kojarzy się z owymi, skutecznie wypędza innych podróżnych z przedziału pociągu, czy części autobusu.
Problem natury moralnej
Wrodzona empatia nakazuje tolerancję, czasami do niezdrowych granic w tym zakresie. Nie zwraca się osobom wydzielającym nieprzyjemny zapach uwagi, współczując jednocześnie bezdomności, czy — na przykład — otyłości.
Zapominamy jednak, że w najogólniejszym ujęciu tolerancja kończy się w zasadzie na wolności osobistej drugiego człowieka. W tym wypadku jest ona niewątpliwie naruszana. Nikt nikomu nie wybiera zapachu, ale jeżeli ktoś, mówiąc wprost, śmierdzi, odurzając wszystkich wokół, to niewątpliwie w pewien sposób jednocześnie narusza wolność ludzi, którzy znajdują się w pobliżu.
Przepisy prawa są w tym zakresie dosyć nieostre, ale można ostatecznie uznać, że wydzielanie przykrego zapachu w miejscu publicznym można uznać za zachowanie bezprawne. Oczywiście zupełnie inną płaszczyzną, którą w owym wpisie pominę, są immisje na kanwie prawa cywilnego.
Smród jako wykroczenie
O ile według funkcjonariuszy, na przykład Policji, czy Straży Ochrony Kolei, takie „zachowanie” nie nosi znamion wykroczenia, to chyba można by się zastanowić nad wykroczeniem z art. 140 Kodeksu wykroczeń, czyli nieobyczajnym wybrykiem.
Kto publicznie dopuszcza się nieobyczajnego wybryku,
podlega karze aresztu, ograniczenia wolności, grzywny do 1500 złotych albo karze nagany.
Zgodnie ze słownikową definicją, uznać można, że nieobyczajnym wybrykiem jest działanie (i zaniechanie), które nie jest zgodne z normami moralnymi lub od nich odbiega i odbywa się w miejscu publicznym. Niestety próżno znaleźć jakiekolwiek orzeczenia, które wprost potwierdzałoby możliwość „podciągnięcia” wydzielania nieprzyjemnego zapachu w miejscu publicznym pod ów przepis.
W moim odczuciu nie byłoby to jednak niemożliwe, chociaż bardzo często osoby, które wydzielają nieprzyjemny zapach, czynią to nieświadomie. Nieobyczajnego wybryku, aby był wykroczeniem, można się dopuścić jedynie umyślnie, co może być w tym wypadku kluczowe.
W odniesieniu do komunikacji publicznej warto zauważyć, że zdecydowana większość przewoźników w swoich regulaminach przewozów zawiera stosowne klauzule. Pozwalają one na wyproszenie nieprzyjemnie pachnącej osoby z pojazdu, czy pociągu. Inną płaszczyzną jest niestety skala egzekwowania tychże zapisów.