Pandemia koronawirusa wprawdzie zatrzymała wzrost cen mieszkań, jednak na razie nie zanosi się na spadek cen. Nie oznacza to jednak, że kupienie taniego mieszkania jest niemożliwe – za kilkadziesiąt metrów kwadratowych można zapłacić nawet mniej niż 100 tys. zł. Należy jednak pamiętać o kilku kwestiach.
Gdzie kupić tanie mieszkanie? Kierunek: małe miasta i miasteczka
W dużych miastach ceny mieszkań rosną (w najlepszym wypadku: chwilowo zatrzymały się przez epidemię koronawirusa). W mniejszych miejscowościach sytuacja bywa jednak znacznie lepsza, a zakup własnego mieszkania przestaje być misją trudną do zrealizowania.
Jak podaje agencja nieruchomości Metrohouse, w Kołobrzegu można kupić mieszkanie o powierzchni 30m2 już za 49 tys. zł. W dodatku od nadmorskiej plaży dzieli je odległość, którą można pokonać na pieszo w kilka minut. Haczyk? Mieszkanie w suterenie i oczywiście do remontu.
Wbrew pozorom podana wyżej oferta wcale nie jest aż tak wyjątkowa pod względem finansowym jak mogłoby się wydawać. Na przykład za niecałe 60 tys. zł jest do wzięcia trzypokojowe mieszkanie w miejscowości Radacz, położonej 15 km od Szczecinka. Mieszkanie znajduje się w bloku z lat 90. XX w. i podobnie jak to w Kołobrzegu – wymaga remontu. Z kolei w Bytomiu za praktycznie tę samą cenę można kupić kawalerkę w kamienicy – także do remontu, a w dodatku z toaletą na korytarzu. Tym samym, jak widać, problemem nie jest to, gdzie kupić tanie mieszkanie, ale raczej to, w jakim jest ono stanie i zaangażowania jakich środków ono wymaga. Należy też pamiętać, że konieczność dogłębnego remontu takiego mieszkania to nie wszystko. Zazwyczaj dużym problemem jest też stara instalacja grzewcza, która podnosi koszty eksploatowania.
Skoro nie 100 tys. zł, to ile?
Mieszkania do 100 tys. zł są raczej rzadkością. Jak jednak twierdzi Marcin Jańczuk z agencji Metrohouse w rozmowie dla Alebank.pl, wystarczy dołożyć do wspomnianego budżetu 50 tys. zł, by zyskać znacząco większy wybór. Coraz częściej można za tę cenę kupić np. tzw. mikroapartament. Deweloperzy oferują niewielkie kawalerki, reklamując je jako idealne na inwestycję pod wynajem. Zazwyczaj takie oferty pojawiają się w miastach typowo akademickich.
Innym budżetowym rozwiązaniem może być inwestycja w mały dom modułowy, który zresztą cieszy się w Polsce coraz większą popularnością. Problem polega jednak na tym, że o ile można postawić taki dom już za kilkadziesiąt tysięcy złotych, to należy jeszcze posiadać działkę, na której można go postawić. W dodatku żeby został uznany za budynek, w którym można mieszkać na stałe, musi być trwale połączony z gruntem. To może z kolei rodzić pewne komplikacje prawne.
Niestety – wydaje się zatem, że ok. 150 tys. zł to absolutne minimum, by kupić mieszkanie, w które nie trzeba będzie inwestować aż tak dużo. Będzie to jednak mieszkanie prawdopodobnie albo bardzo małe, albo nieco większe, ale też w znacznie mniejszej miejscowości, w której może być problem ze znalezieniem pracy i dogodnym dojazdem.