Joe Biden ułaskawił swojego syna po to, by uchronić go przed zemstą Donalda Trumpa. Ale oburzeni są praktycznie wszyscy

Codzienne Zagranica Dołącz do dyskusji
Joe Biden ułaskawił swojego syna po to, by uchronić go przed zemstą Donalda Trumpa. Ale oburzeni są praktycznie wszyscy

Prezydent USA Joe Biden ułaskawił syna, choć wcześniej twierdził, że tego nie zrobi. Hunter Biden został uznany za winnego skłamania na temat brania narkotyków przy ubieganiu się o pozwolenie na broń oraz posiadania jej jako osoba uzależniona. Z pewnością nie jest to najpiękniejszy koniec tej prezydentury. Z drugiej strony można jednak zrozumieć pobudki Bidena seniora.

Nadużywanie instytucji ułaskawienia przytrafia się nie tylko w Polsce

Czego to nie zrobi rodzic dla dziecka w potrzebie? Jeżeli jest prezydentem Stanów Zjednoczonych, to może go na przykład ułaskawić. Tak właśnie postąpił Joe Biden, który w niedzielę 1 grudnia ułaskawił swojego syna Huntera. Co takiego wywinął prezydencki synalek? Został uznany za winnego popełnienia kilku przestępstw, do innych sam się przyznał.

Pierwsze z nich to po oświadczenie nieprawdy przy ubieganiu się po pozwolenie na broń. Wypełniając stosowny formularz, skłamał twierdząc, że nie zażywał narkotyków. Drugi zarzut dotyczy posiadania broni palnej przez osobę uzależnioną od takich substancji. W grę wchodzą także sprawy nieco mniej formalne. Hunter Biden we wrześniu przyznał się do popełnienia dziewięciu zarzucanych mu czynów obejmujących niezapłacenie podatków federalnych. Razem groziło mu do 17 lat pozbawienia wolności w sprawach podatkowych oraz aż 25 lat za kłamstwo w sprawie o pozwolenie na broń.

Na co mu to było? Tak się składa, że syn ustępującego amerykańskiego prezydenta to stereotypowy wręcz utracjusz-imprezowicz zmagający się z uzależnieniami. Pieniądze na sfinansowanie swojego wystawnego i nieszczególnie legalnego stylu życia zdobywał właśnie poprzez oszustwa podatkowe oraz wykorzystywanie nazwiska ojca do zawierania różnego rodzaju kontraktów poza granicami USA. Stąd zresztą wziął się ukraiński spraw w jego kryminalnej kartotece.

Teraz, zgodnie z prezydenckim aktem łaski, wszystkie czyny popełnione przez Huntera Bidena pomiędzy 1 stycznia 2014 r. a 1 grudnia 2024 r. są objęte pełnym i bezwarunkowym ułaskawieniem. Wspomniane zarzuty zostały wspomniane w jego treści, ale w praktyce mamy do czynienia z decyzją in blanco. Obejmuje wszystko, co prezydencki syn uczynił w tym okresie.

Joe Biden ułaskawił syna i równocześnie oburzył amerykańską opinię publiczną. Słowa krytyki płyną na niego nie tylko ze strony Republikanów, ale także Demokratów. Obydwie partie zarzucają mu całkiem słusznie podkopanie zaufania obywateli w wymiar sprawiedliwości. Sprawa bulwersuje także dlatego, że prezydent wcześniej deklarował, że nie będzie wykorzystywać swoich prerogatyw do wpływania na postępowania przeciwko Hunterowi. Co się zmieniło? Odpowiedź na to pytanie jest oczywista: Donald Trump wygrał wybory prezydenckie.

Nie ma się co oszukiwać: Joe Biden ułaskawił syna po to, by uchronić go przed zemstą Donalda Trumpa

Rzecz jasna to nie tak, że Joe Biden ułaskawił syna bez żadnej próby wytłumaczenia powodów takiej decyzji. Trzeba jednak przyznać, że w tym przypadku nie mamy do czynienia z czymkolwiek odkrywczym.

Żadna rozsądna osoba, która przyjrzy się faktom w sprawie Huntera, nie może dojść do innego wniosku niż ten, że Hunter był prześladowany tylko dlatego, że jest moim synem. Podejmowano próby złamania Huntera, który był trzeźwy od pięciu i pół roku. Próbując złamać Huntera, próbowali złamać mnie, i nie ma powodu, by sądzić, że na tym się skończy. Dość tego.

Prezydent przekonuje, że wierzy w system sprawiedliwości, ale równocześnie zainfekowała go brudna polityka, która doprowadziła do pomyłki sądowej. Prawdę mówiąc, takie stwierdzenia można włożyć między bajki. Być może synowie prominentnych polityków rzeczywiście bywają traktowani ulgowo przez amerykańskie sądownictwo. Równocześnie wszystko, co wiemy o Hunterze Bidenie, wręcz krzyczy, że potraktowanie go jak każdego innego obywatela skończyłoby się surową karą.

W żadnym wypadku nie pochwalam tego ułaskawienia. Dlaczego więc piszę, że rozumiem pobudki, dla których Joe Biden ułaskawił syna? To nie tak, że mijał się on z prawdą. Sprawy karne jego syna stanowiły jedną z osi kampanii wyborczej Donalda Trumpa i Republikanów. Można się wręcz spodziewać, że nowo wybrany prezydent USA mógłby zdecydować się na wykorzystanie swoich uprawnień, by Huntera pognębić dużo bardziej, niż sobie zasłużył. Republikanin w końcu też miał przez ostatnie cztery lata swoje procesy karne, które uważa za skrajną niesprawiedliwość.

Joe Biden nie ma też nic do stracenia. Demokraci w ostatnich wyborach przegrali wszystko, co tylko mogli przegrać. Do tego pozbawili ustępującego prezydenta szansy na powalczenie z Trumpem, zamiast tego preferując fatalną kandydaturę Kamali Harris. Sam Biden ma już swoje lata i nie będzie już w stanie osłaniać swojego syna marnotrawnego. Należy też pamiętać, że pozostała trójka jego dzieci nie żyje. Córki zginęły tragicznie a drugi syn na nowotwór.

Nie sprawia to oczywiście, że ułaskawienie Huntera było w czymś lepsze od polskiego ułaskawiania skazanych kolegów z partii, przestępców narkotykowych czy pedofilów. To wciąż nadużycie archaicznego i w gruncie rzeczy niepotrzebnego przywileju głów państwa. Trudno jednak byłoby się Bidenowi dziwić.