Już od jakiegoś czas trwa spór o nazewnictwo wegańskich i wegetariańskich produktów – w sklepach dostępne są m.in. wegańskie parówki, burgery, a nawet mięsa (wyprodukowane np. ze strączków). W 2020 r. problemem „niewłaściwego nazewnictwa”, które rzekomo wprowadza w błąd, zajął się nawet Parlament Europejski; miały zostać wprowadzone przepisy, które uniemożliwiałyby stosowanie nazw mogących sugerować, że dany produkt został wyprodukowany z mięsa czy produktów odzwierzęcych. Teraz, jak się okazuje, do sprawy ma wkroczyć TSUE.
To może być koniec „wegańskich burgerów”. Sprawą zajmie się TSUE
Weganizm w Polsce ma się dobrze – z ubiegłorocznych badań agencji Insight Lab, przeprowadzonych na zlecenie Pyszne.pl wynika, że już 12 proc. ankietowanych zadeklarowało, że nie je mięsa ani produktów pochodzenia zwierzęcego. Z kolei aż 17 proc. zamówień w serwisie stanowiły potrawy wegetariańskie. Jednocześnie aż 44 proc. Polaków ma ograniczać mięso w swojej codziennej diecie. Jeśli chodzi natomiast o cały świat, to statystyki są jeszcze bardziej imponujące; z badania EAT Foundation, które obejmowało 30 tys. uczestników z 31 krajów wynika, że 22 proc. biorących udział w badaniu identyfikowało się jako weganie lub wegetarianie.
Można podejrzewać, że popularność weganizmu i wegetarianizmu bierze się m.in. z coraz większej dostępności roślinnych zamienników produktów mięsnych i pochodzenia odzwierzęcego. Dobrze widać to zwłaszcza w Polsce – na sklepowych półkach bez problemu znajdziemy wegańskie mięso, burgery, wędliny, kiełbasy, sery, mleka i inne produkty.
Jakiś czas temu rozgorzała jednak debata, czy takie nazewnictwo jest właściwe – i czy nie wprowadza konsumenta w błąd. Uregulowaniem tej kwestii pod względem prawnym miał się nawet zająć Parlament Europejski. Teraz okazuje się, że wegańskiej żywności (a konkretniej – jej nazewnictwu) przyjrzy się również TSUE.
Jak informuje portal euractiv.com, orzeczenie Trybunału ma zakończyć trwający spór. Mimo że PE ostatecznie zrezygnował z wprowadzenia zakazu używania wobec żywności roślinnej nazw powszechnie kojarzonych z produktami pochodzenia zwierzęcego, to np. Francja i tak zdecydowała się na jego wdrożenie. Nowe przepisy zostały z kolei zakwestionowane przez działaczy producentów wegańskich i wegetariańskich; sprawa trafiła do Rady Stanu, opiniującej projekty ustaw i dekretów francuskiego rządu. Rada postanowiła natomiast skierować odpowiednie zapytanie do TSUE.
Po której stronie opowie się Trybunał?
TSUE ma orzec, czy państwa członkowskie mogą wprowadzać swoje przepisy w sprawie nazewnictwa roślinnej żywności, czy też jednak konieczne będzie wprowadzenie odgórnych, unijnych regulacji. W tym drugim przypadku można się spodziewać, że UE ostatecznie nakazałaby producentom wycofanie się ze stosowanego do tej pory nazewnictwa.
Na razie jednak nie wiadomo, kiedy odbędzie się rozprawa w tej sprawie; można się zatem spodziewać, że jeszcze przez co najmniej kilka-kilkanaście miesięcy na rynku produktów roślinnych nic się nie zmieni.