Objęcie spółek komandytowych podatkiem CIT zacznie obowiązywać od maja 2021 r., a nie od początku przyszłego roku – poinformował Tadeusz Kościński, minister finansów, funduszy i polityki regionalnej. Biznes uważa, że szykowane przepisy powinny trafić do kosza.
W Sejmie trwają prace nad projektem nowelizacji ustawy o CIT. Jego najistotniejsze rozwiązanie zakłada objęcie spółek komandytowych podatkiem dochodowym od osób prawnych (CIT). W praktyce oznacza to, że w większości przypadków nie będzie się już opłacało prowadzić działalności gospodarczej w tej formie – a jest ona popularna m.in. przy wykonywaniu działalności prawniczej i konsultingowej (łącznie spółek komandytowych jest ok. 43 tys.). Większość przedsiębiorców zastanawia się już, czy lepiej przekształcić swój biznes w spółkę jawną, czy w spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością.
Wszystkie organizacje pracodawców przeciwko rządowemu pomysłowi protestują. Wskazują, że nie chodzi wcale o uszczelnienie systemu, lecz o kolejne wpływy budżetowe. Z tym że kosztem głównie małych i średnich polskich przedsiębiorców, bo ci najczęściej prowadzą działalność w formie spółki komandytowej.
– Jesteśmy w stałym kontakcie z przedstawicielami biznesu. Ich zdanie się dla nas liczy. Rozumiemy trudności, z jakimi muszą się mierzyć w związku ze zmieniającą się sytuacją epidemiczną – wskazał dziś Tadeusz Kościński. Dlatego też podjęto decyzję o odroczeniu wejścia w życie nowych przepisów do maja 2021 r.
Objęcie spółek komandytowych podatkiem CIT: ostry sprzeciw biznesu
– Biznes apeluje o odstąpienie od tej szkodliwej zmiany, a nie o złamanie – przy okazji jej wprowadzania – obowiązującej od 25 lat zasady nie dokonywania zmian w trakcie roku podatkowego! – odniosła się do tej zapowiedzi na Twitterze Konfederacja Lewiatan, organizacja zrzeszająca przedsiębiorców.
– To straszne. Za kilka dni zaprezentujemy jak poszczególne kraje podatkowo i regulacyjne traktują swój biznes. My dorzynamy! – wskazał z kolei Marcin Nowacki, wiceprezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
Przedsiębiorcy podkreślają więc, że to co rząd uważa za kompromis, sam biznes traktuje jedynie jako odwleczenie w czasie wejścia w życie fatalnej zmiany.