Chińscy chemicy kupili słoweńskiego gadającego kota za, bagatela, miliard dolarów

Technologie Zagranica Dołącz do dyskusji (94)
Chińscy chemicy kupili słoweńskiego gadającego kota za, bagatela, miliard dolarów

Słyszeliście o chińskiej firmie z branży chemicznej JIKKE? A może słyszeliście o słoweńskim start-upie Outfit7, który jest znany z aplikacji i filmów o… gadających kotach? Też nie? To pewnie też nie wiecie, że to drugie zostało wykupione przez to pierwsze za okrągły miliard dolarów. A to tylko fragment chińskiej ofensywy na zachodnią kulturę. 

Redaktor naczelny Bezprawnika pewnie mnie za to wyśmieje na naszym firmowym Slacku (albo na Twitterze, wszak zasięg jednego i drugiego jest porównywalny), ale muszę to napisać: historia słoweńskiej firmy Outfit7 to dowód na to, że są start-upy, którym się udało. A może to wyjątek od ogólnej zasady, że start-upy służą do wyciągania dolarów od naiwnych inwestorów?

Outfit7 – dobry pomysł wart każdych pieniądzy

A było to tak: w 2009 roku słoweńskie małżeństwo Samo i Iza Login (tak, „komputerowe” nazwisko to nie przypadek) porzuciło swoich dotychczasowych pracodawców, aby podbić świat apple’owego App Store. 250 000 dolarów zgromadzonych oszczędności pozwoliło na przetrwanie kilku porażek. Pierwsze aplikacje wypuszczone przez firmę z Ljubljany, delikatnie rzecz ujmując, nie zdobyły popularności. Ani wirtualny przewodnik po Islandii, ani aplikacja piłkarska, ani program poświęcony leczniczym kryształom – nic nie pozwoliło na realizację prawdziwego, amerykańskiego snu.

Ale kolejna aplikacja okazała się przełomowa. Talking Tom, czyli Gadający Tomek, to kot, który powtarza to, co użytkownik powie do mikrofonu smartfona w zabawny, piszczący sposób – jak po użyciu helu. Do tego można było kota głaskać i karmić papryczkami, co wywoływało odpowiednio zabawne reakcje. A przynajmniej: zabawne dla kilkulatka, bo gra ze zrozumiałych względów była adresowana do dzieci (i, być może, polskich prawników szerujących zdjęcia kotów opatrzone hashtagiem #adwokot).

Choć nawet sami pracownicy Outfit7 mieli wątpliwości, czy gra zdobędzie sukces – to liczby mówią same za siebie. W krótkim czasie gra stała się najpopularniejszą aplikacją w ponad 100 krajach, powstały później kanał na YouTube przekroczył próg 2 miliardów odsłon, a obecnie „gra w grę” ponad 350 milionów osób. Mało? To dodajmy, że roczne przychody z tak, wydawałoby się, błahostki przekraczają 100 milionów dolarów. Wciąż mało? No właśnie – po co myśleć o milionach, skora można mieć miliardy?

JINKE przejmuje Outfit7 za MILIARD dolarów

Właściciele Outfit7 postanowili spieniężyć dobrze prosperujący biznes. Zrobili zatem coś, co słynnym amerykańskim start-upom takim jak choćby Snapchat się nie śniło. Najpierw stworzyli dobrze prosperujący biznes za własne pieniądze, a dopiero potem postanowili się dorobić.

Na szczęście dla nich, od kilku lat trwa specyficzny trend. Tak jak bliskowschodni szejkowie uwielbiają inwestować w europejskie kluby piłkarskie (jak choćby Real Madryt czy PSG), tak chińskie molochy przemysłowe sukcesywnie wykupują kolejne elementy zachodniego biznesu kulturowego – np. studia filmowe. To Chińczycy są np. właścicielami studia filmowego Legendary Entertainment (to ci od Mrocznego Rycerza) czy spółki produkującej efekty specjalne do Harry’ego Pottera (Framestore). Ale Chińczycy nie są tylko fanami filmów. Jak wynika z analiz banku inwestycyjnego CODE Advisors, od 2015 roku 70% przejęć na rynku gier komputerowych zostało dokonanych przez chińskich inwestorów.

Gadający kot i tetraacetyloetylenodiamina w jednym stoją domku

Outfit7 wpasował się w ten trend, zapewne przy wydatnym wsparciu Goldman Sachs Group, który szukał inwestora na zlecenie twórców gadającego kota, i został przejęty przez JINKE Company Limited. Firma ta jest największy na świecie producentem tetraacetyloetylenodiaminy (to dzięki temu składnikowi niektóre proszki piorę lepiej od innych proszków, a biel jest jeszcze bielsza). Kwota zakupu wyniosła okrągły miliard dolarów, a właściciele – dzięki temu, że zbudowali firmę za własne pieniądze – wzbogacili się o 600 milionów.

Ale po co producentom tetraacetyloetylenodiaminy gadający kot? Jak wynika z informacji zdobytych przez Bloomberga, nie chodzi o same zyski z działalności na rynku gier, ale przede wszystkim o kwestie wizerunkowe. Gry czy ogólnie: sektor zaawansowanych technologii, są po prostu bardziej cool niż działalność chemiczna czy górnicza. A to wpływa na ocenę firmy przez inwestorów.

Co prawda dziwić może fakt, że miliardowej inwestycji w wizerunek dokonała firma, której roczne zyski wynoszą 130 milionów dolarów. Z drugiej strony – Snapchat w dniu giełdowego debiutu był wyceniany przez inwestorów na ok. 35 miliardów dolarów, choć firma nie zarobiła jeszcze ani centa na swojej działalności.

Ciekawe tylko, kiedy ta bańka pęknie. Bo prędzej czy później to musi (?) nastąpić.