Wygląda na to, że pandemia naprawdę zamroziła branżę motoryzacyjną. Kolejne koncerny albo ograniczają, albo wręcz wstrzymują produkcję nowych aut. Właśnie zdecydowała się na to Skoda. Nowe pojazdy z logo tej marki mają zjechać z linii produkcyjnych dopiero w 2022 roku.
Jak podaje Reuters, czeski producent chce zamrozić linie produkcyjne od 18 września aż do końca roku. Firma ma się skupić teraz na „utrzymaniu zatrudnienia” oraz na znalezieniu nowego dostawcy chipów.
Produkcję pojazdów ograniczają zresztą największe przedsiębiorstwa motoryzacyjne: General Motors, Ford, Stellantis, BMW czy Daimler. Nieco lepiej radzą sobie producenci z Azji, ale i oni nierzadko muszą się decydować na przestoje.
Decyzja Skody będzie jednak wyjątkowo dotkliwa dla polskiego rynku. Czeskie samochody to w końcu od dekad jedne z najlepiej sprzedających się aut nad Wisłą. Już teraz na nowe auta sporo trzeba czekać, a wkrótce zapewne kolejki jeszcze bardziej się wydłużą.
Skoda wstrzymuje produkcję. Wszystkiemu winne chipy
Jeszcze kilka lat temu trudno byłoby uwierzyć, że takie problemy mogą dotknąć wielką branżę motoryzacyjną. Pewnie w tym czasie ktoś mógłby uznać to wszystko za scenariusz jednego z odcinków serialu „Black Mirror”. Bo przez brak niewielkich elementów nie tylko musimy miesiącami czekać na samochody, ale też na szali są setki tysięcy (jeśli nie miliony) miejsc pracy.
Źródłem problemów z półprzewodnikami jest rzecz jasna pandemia. Z jednej strony zakłóciła ona łańcuch dostaw, przez co czas dostaw został mocno wydłużony. Z drugiej strony popyt na chipy zdecydowanie wzrósł. W końcu każdy, kto mógł, przestawiał się na pracę zdalną. Dzieci z kolei, zamiast chodzić do szkół, uczyły się przez kamerki i komputery. To rozkręciło zapotrzebowanie na komputery, tablety czy inne urządzenia elektroniczne. Także na konsole, bo skoro nie było innych rozrywek, każdy chciał choć trochę pograć…
Jednak nie tylko komputery potrzebują chipów, a również współczesne samochody, które przecież są przesiąknięte elektroniką.
Koncerny tracą więc miliardy, a same samochody drożeją – firmy w końcu muszą odbić sobie jakoś straty. Podobnie zresztą rosną ceny samej elektroniki. I nikt na razie nie jest w stanie powiedzieć, kiedy sytuacja może wrócić do normy.