Zapowiedziany przez władze w Kijowie specjalny status Polaków w Ukrainie może stanowić wielki krok naprzód w relacjach pomiędzy naszymi państwami. Tylko w którą stronę: prawdziwego braterstwa, czy może jakiejś formy pozytywnej integracji?
Wołodymyr Zełenski chce się odwdzięczyć za polską ustawę o pomocy obywatelom Ukrainy
Wizyta Andrzeja Dudy w Kijowie zaowocowała wieloma podniosłymi i niebywale ważnymi gestami. Polski prezydent mówił między innymi o tym, że tylko Ukraina ma prawo decydować o swojej przyszłości. „Niepokojącym głosom, mówiącym, że Ukraina powinna poddać się żądaniom Putina” przeciwstawił hasło „Nic o tobie bez ciebie”. Stwierdził również, że po ujawnieniu rosyjskich zbrodni wojennych nie może być mowy o powrocie do „business as usual” w relacjach z Moskwą. Nic dziwnego, że przemówienie Andrzeja Dudy w kijowskim parlamencie spotkało się z entuzjastycznym przyjęciem ze strony ukraińskich deputowanych.
Stosunki pomiędzy Polską a Ukrainą wykraczają dzisiaj poza relacje pomiędzy poszczególnymi politykami i ich działania. W Polsce przebywa ok. 3 milionów uchodźców uciekających przed rosyjską inwazją, w większości kobiet z dziećmi. Uchwalona niedawno ustawa o pomocy obywatelom Ukrainy, zdaniem władz tamtego kraju, „faktycznie zrównuje obywateli Ukrainy z obywatelami polskimi, za wyjątkiem prawa do głosowania”. Tak podsumował ją Serhij Nikiforow, sekretarz prasowy prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. Odpowiedzią na ten gest ma być specjalny status Polaków w Ukrainie.
Polityk przekonuje, że jest w tym momencie zbyt wcześnie, by mówić o konkretnych zapisach przygotowywanej ustawy. Zrobił to jednak sam Zełenski, odnosząc się do regulacji uchwalonych w Polsce.
Prawo pobytu, możliwość zatrudnienia, pójścia do szkoły, opieka medyczna i ubezpieczenie społeczne. To wielki krok i wielki gest, do którego zdolny jest tylko wielki przyjaciel Ukrainy. Ten krok nie pozostanie jednostronny. W najbliższej przyszłości przedstawię Radzie Najwyższej Ukrainy podobny projekt
Wygląda na to, że możemy mieć do czynienia z zastosowaniem zasady wzajemności. Obywatele polscy mają mieć na terytorium Ukrainy takie same jak te, które Ukraińcy otrzymali w Polsce. Warto także zwrócić na inne słowa prezydenta Zełenskiego, które podaje Polska Agencja Prasowa.
Wdzięczny jestem prezydentowi Polski, parlamentowi polskiemu i narodowi, ale przede wszystkim chcę podkreślić, że jest to ważny krok historyczny dla połączenia, zjednoczenia naszych ludzi
Specjalny status Polaków w Ukrainie może stanowić kolejny krok w stronę pozytywnej integracji pomiędzy naszymi państwami
O jakim zjednoczeniu może być mowa? Tak naprawdę o wiele lepszym słowem wydaje się „integracja”. Kiedyś kojarzyło się ono przede wszystkim z postępującym rozszerzaniem Unii Europejskiej. Ten proces, niestety, w ostatnich latach drastycznie wyhamował. Francuski minister do spraw europejskich przekonuje nawet, że przyjęcie Ukrainy do Wspólnoty może zająć nawet 15-20 lat. Clément Beaune stwierdził przy tym, że po prostu nie chce dawać Ukraińcom fałszywych nadziei i złudzeń.
Być może więc taka „mała” integracja pomiędzy Ukrainą i Polską, bez obciążeń unijnej biurokracji i ambicji budowania superpaństwa, byłaby dla Kijowa rozsądną alternatywą. Specjalny status Polaków w Ukrainie i taki sam dla Ukraińców w Polsce już stanowi znakomity punkt wyjścia. Ruch bezwizowy pomiędzy Ukrainą a cała strefą Schengen obowiązuje już od 2017 r. Obywatele tego państwa od wielu lat z powodzeniem szukają pracy w Polsce i tym samym przyczyniają się do rozwoju naszej gospodarki. Jest więc na czym budować taką pozytywną integrację.
Co pozostaje, to przede wszystkim rozbudowa całej infrastruktury potrzebnej po to, by ruch osób, towarów i kapitału odbywał się swobodnie i bez zakłóceń. Być może także stworzenie nowych ram prawnych, lepiej pasujących do realiów współczesności. Pomyślała o tym już strona polska. Prezydent Andrzej Duda zaproponował w Kijowie uchwalenie nowej umowy o dobrym sąsiedztwie. Takiej, która „uwzględni to, co zbudowaliśmy w naszych relacjach przynajmniej w ostatnich miesiącach”. Oczywiście Ukraina musi także przepędzić rosyjskie wojska ze swojego terytorium.
Prawdziwe braterstwo Polski i Ukrainy stanowiłoby spełnienie najgorszych koszmarów Kremla i kołek osikowy wbity w serce rosyjskiego „imperium”
Potencjał Polski i Ukrainy jest niezaprzeczalny. Łączna populacja obydwu państw przekracza 80 milionów osób. To rząd wielkości porównywalny z populacją Niemiec, czy Turcji. Przymierze Warszawy i Kijowa, oparte o prawdziwe braterstwo zamiast imperialnych ambicji któregoś z partnerów, mogłoby wywrócić do góry nogami europejską politykę. Jakby tego było mało, taki scenariusz stanowiłby najgorszy możliwy koszmar dla Rosji.
Braterstwo z Rosjanami próbuje się Ukraińcom wmusić na wszelkie możliwe sposoby. Kreml robi to właśnie siłą. Politycy i celebryci na zachodzie wciąż powtarzają bzdury o „bratnich narodach”. Nad Wisłą jednak doskonale znamy prawdę. W końcu my również zostaliśmy swego czasu zmuszeni do „braterstwa” z ZSRR. Nasz naród zawsze jednak odrzucał „ruski mir” i rosyjskie zwierzchnictwo. Czego zresztą nigdy Rosjanie nie mogli przeboleć.
Kolejne duże słowiańskie państwo wybierające zachód zamiast „braterstwa” z Moskwą podważa sens rosyjskich mitów, na których ci próbują zbudować swoje „imperium”. Jeżeli tym zachodem w przypadku Ukrainy nie może być Unia Europejska i NATO, to niech będzie nim chociaż Polska. Nagle okaże się, że Rosja nie jest niegdysiejszym „bratnim narodom” do niczego potrzebna, bo mogą być braćmi dla siebie nawzajem. I to bez wymuszania czegokolwiek groźbą, szantażem i przemocą. Kwestią dyskusyjną pozostanie to, do czego to dysfunkcyjne, skorumpowane i zamordystyczne państwo jest w ogóle potrzebne samym Rosjanom.
Bliska współpraca z Ukrainą to wielka szansa także dla Polski. Na wypchnięcie Rosji z Europy Środkowo-Wschodniej, na trwałą odbudowę znaczenia naszego państwa w geopolitycznych rozgrywkach. Nie należy więc teraz rozpamiętywać wzajemnych historycznych krzywd. O wiele lepiej byłoby teraz pomyśleć o przyszłości. Trudno byłoby sobie wyobrazić lepszy scenariusz. Jeżeli ktoś teraz myśli o jakiejś „nowej Rzeczypospolitej”, to wypadałoby z tego miejsca nieco ostudzić takie zapędy. Kto jednak wie, do czego kilka dekad prawdziwego polsko-ukraińskiego braterstwa mogłoby doprowadzić w dalszej przyszłości?